Wielka Gra kapitana Grąbczewskiego na dachu świata
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Wielka Gra kapitana Grąbczewskiego na dachu świata

Dodano: 

Wykłady Grąbczewskiego o podróży dawane w Petersburgu spotkały się z takim odzewem, że sam car zaprosił podróżnika do wygłoszenia ich w cesarskim pałacu w Gatczynie. Uzyskał tam wsparcie następcy tronu dla realizacji kolejnej wyprawy. Jej celem był tajemniczy Kafiristan – dzisiejszy Nuristan w Afganistanie. Jego mieszkańcy, mimo trwającego setki lat muzułmańskiego naporu, potrafili zachować własną religię. Korzystając z położenia wysoko w górach, nie wpuszczali obcych do swojego kraju i utrzymywali rzadkie kontakty z sąsiadami.

Pomimo poparcia carewicza Mikołaja, Grąbczewski musiał przebrnąć przez tryby rosyjskiej biurokracji, załatwiając niezbędne dla wyprawy formalności. Wyruszył dopiero w czerwcu 1889 r., tym razem w towarzystwie 7 kozaków. Kiedy dotarł do granic Afganistanu, powstanie Ischak Chana upadało, i prawie cała północna część kraju była już w rękach Abdur Rahmana. Drogi do Kafiristanu zostały odcięte. Grąbczewski wysłał list do emira z prośbą o pozwolenie przejścia do Kafiristanu. Oczekując na odpowiedź koczował przy granicy, patrząc na tłumy uchodźców opuszczających Afganistan po nieudanym powstaniu i słuchając opowieści o okrutnej zemście jego władcy. W końcu dostał odmowę wraz z zaleceniem, aby przestał się "włóczyć" wzdłuż granic Afganistanu.

Afgańczycy w służbie brytyjskiej, obraz Jamesa Rattray'a

Postanowił wtedy zrealizować pomocniczy cel wyprawy i wyruszyć wzdłuż rzeki Raskem – darii do Tybetu. Po drodze doszło do spotkania z dwoma angielskimi oficerami - majorem Cumberlandem i porucznikiem Bauerem, kierującymi się do kluczowego fortu Szachidułła Chodża. Leżał on na szlaku karawan, już po północnej stronie Himalajów na terytorium formalnie chińskim, ale zajętym niedawno przez Anglika, kapitana Francisa Edwarda Younghusbanda, jedną z czołowych postaci Wielkiej Gry. Wkrótce, w dolinie Raskem - darii wyprawa Grąbczewskiego spotkała się z jego wielką karawaną, której celem było wzmocnienie górskiego fortu.

Podróżnicy spędzili razem dwa dni, dyskutując o dokonanych odkryciach i o polityce. Powiązano też brytyjskie i rosyjskie prace topograficzne prowadzone po obu stronach gór. Anglik opowiedział o panice, w jaką wpadły władze w Indiach, kiedy rosyjska wyprawa dotarła do Kandżutu. Zdradził też, że sam ma zamiar się tam udać, aby pozyskać Safder Ali Chana do brytyjskich planów. Younghusband namówił też Grąbczewskiego do przesłania listu do brytyjskiego konsula w Kaszmirze z prośbą o pozwolenie na przezimowanie po południowej stronie Himalajów - w Ladakhu albo Kaszmirze. Younghusband poduszczył też Grąbczewskiego do zimowej przeprawy przez zaśnieżone przełęcze, do północno – zachodniego Tybetu. Wyprawa nie mogła zimować w forcie Szachidułła, gdyż nie było tam wystarczających zapasów żywności. Mało brakowało, a skończyłoby się to tragicznie.

Grąbczewski pisał wówczas do wiceprezesa Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego: „Jesteśmy obecnie o pięć dni drogi powyżej fortu Szachidułła Chodży. Od 4-5 dni dręczą nas wichury o niebywałej sile, nie ustające ani dniem, ani nocą. Podmuchy ich są tak gwałtowne, że namiotów nie mogą utrzymać żelazne słupki i mocne nowe sznury. Wyprawa ma do przebycia ciężką i podczas tej surowej pory roku niebezpieczną drogę. W przeciągu 15-20 dni będziemy musieli iść po przestrzeniach, leżących wyżej 17 000 stóp n.p.m., bez opału i trawy dla koni, i pomyślny wynik tej podróży będzie zależał jedynie od szczęścia, od przypadku, stanu pogody i ilości koni, które zginą w ciągu drogi”. Podczas tej przeprawy stracili 36 z 40 koni, skończyły się zapasy żywności i prawie wszystkie pieniądze. Gdyby zignorowali rady Younghusbanda i samowolnie przezimowali w Ladakhu, prawdopodobnie skończyłoby się to jedynie angielskim protestem dyplomatycznym.

Wiadomość od brytyjskiego rezydenta w Kaszmirze, płk Nisbeta, że nie ma zgody na jego przezimowanie na brytyjskim terytorium Grąbczewski dostał dopiero pod koniec stycznia. Jednocześnie dowiedział się, że rosyjski rząd zezwolił Bauerowi i Cumberlandowi na powrót do Anglii przez Pamir i Turkiestan. Grąbczewski spędził jeszcze kilka tygodni na badaniu chińsko – tybetańskiego pogranicza i w październiku 1890 r. wrócił do Rosji.

Wyprawa stała się przyczyną dyplomatycznego skandalu. Porywczy Aleksander III dowiedziawszy się, że Brytyjczycy nie pozwolili podróżnikom zatrzymać się w Kaszmirze, zlekceważył angielskiego posła na spotkaniu z korpusem dyplomatycznym. Ten dowiedziawszy się o przyczynie, zapewnił cara, że Grąbczewski i jego towarzysze mieli pozwolenie na pobyt na brytyjskim terytorium. Teraz carskie gromy spadły na podróżnika. Ten na szczęście posiadał angielskie pismo z odmową, którego odpis niezwłocznie wysłał do carskiej kancelarii z prośbą o rehabilitację.

Ostatecznie za swoje osiągnięcia kapitan Grąbczewski został awansowany od razu do stopnia podpułkownika, otrzymał dożywotnią pensję w wysokości 4 tys. rubli rocznie oraz sześciomiesięczny płatny urlop za granicą wraz z nagrodą 3 tys. rubli na wydatki z nim związane. Nagrodzeni zostali też pozostali uczestnicy wyprawy. Perypetie z Anglikami skłoniły jednak podróżnika do porzucenia dalszych podróży.

Z wypraw organizowanych przez Grąbczewskiego przywieziono bogate zbiory etnograficzne, geologiczne i zoologiczne. Zbierano również informacje o klimacie i meteorologii.

Największą jednak zasługą Grąbczewskiego było zbadanie wysokogórskich przejść prowadzących do Kandżutu i dalej do Indii od strony północnej. W wyniku działań podróżnika w rejonie pogranicznych chanatów, zostały one wkrótce podporządkowane Koronie Brytyjskiej. W odpowiedzi na to, Rosjanie w latach 1891 – 1892 zajęli sporny dotąd Pamir,
w czym duży udział miał Grąbczewski. Ustabilizowało to rosyjską i brytyjską strefy wpływów w regionie i przesądziło o przebiegu granic w zasadzie do dnia dzisiejszego. Wielką Grę zakończył traktat rosyjsko – angielski z 1907 r., dokonujący podziału wpływów między te mocarstwa w Azji Środkowej.

Grąbczewski był później rosyjskim rezydentem w Japonii, generalnym komisarzem w Kwantungu a nawet krótko gubernatorem astrachańskim i atamanem polnym Kozackiego wojska astrachańskiego. Stanowisko niezwykłe w carskiej Rosji dla Polaka i katolika. W 1910 r. przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Warszawie. Podczas I wojny światowej przebywał nad Morzem Czarnym. Ostatnią misję w rosyjskiej służbie wypełnił podróżując z misją od Denikina do Kołczaka, okrężną drogą – przez Egipt i Indie znad Morza Czarnego na Syberię. Do Warszawy wrócił w 1920 r. Odmówiono mu generalskiej emerytury, więc zajął się spisywaniem swoich wspomnień z podróży. Zmarł w 1926 r. pozostawiając obszerne, nie do końca opracowane archiwum powstałe podczas podróży po Azji, które całkowicie spłonęło w Powstaniu Warszawskim.