Wszystkie europejskie mocarstwa, które – począwszy od XV w. – zaczęły eksplorować obce kontynenty, potrzebowały stałych baz na oddalonych obszarach globu. Były one konieczne, by zapewnić zapasy wody pitnej i żywności, a także by kontrolować najważniejsze szlaki morskie. Szansą dla rozwoju małej wioski rybackiej Hongkong („Heung Gong” oznacza po kantońsku „Pachnący Port”) było to, że znajdowała się ona w zacisznej zatoce, po drodze do Kantonu, najważniejszego portu i centrum handlowego południowych Chin.
Pierwszymi Europejczykami, których zobaczono w tych stronach, byli Portugalczycy, którzy zaczęli handlować w południowych Chinach. Wtedy jednak Cesarstwo Chińskie zareagowało na próby kontaktów bardzo brutalnie – synom Luzytanii zabroniono wpływać na szlak wiodący do Kantonu. Doszło do paru bitew morskich, które odstraszyły Portugalczyków. Co więcej, zakazano mieszkańcom okolic dzisiejszego Hongkongu wypływania w morze, a po pewnym czasie nawet wysiedlono ich w głąb lądu.
O ile Cesarstwo Chińskie w połowie XVI w. było na tyle silne, by odpędzić „zamorskie diabły” od swoich wybrzeży, o tyle już na przełomie wieków XVII i XVIII władza centralna na tyle osłabła, by u brzegów Hongkongu znów pojawiły się obce statki. Tym razem były to jednostki Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, które przepływały obok Hongkongu w drodze do Kantonu, gdzie w 1711 r. założono stałą brytyjską placówkę handlową. Ale oprócz oficjalnych interesów Anglicy prowadzili też nielegalne geszefty, do których należała bardzo zyskowna sprzedaż opium z brytyjskich Indii do Chin. Te „lewe” rejsy wymagały zacisznego portu, gdzie wyładowywano narkotyk i sprzedawano go lokalnym handlarzom.
Przez kolejne 150 lat Chiny będą się broniły przed zalewem taniego opium przywożonego przez Brytyjczyków. Takie było tło trzech wojen opiumowych z lat 1838–1860. Brytyjczycy po raz pierwszy wbili swoją flagę na terenie dzisiejszego Hongkongu 20 stycznia 1841 r. Był to wynik zwycięstwa Wielkiej Brytanii nad Państwem Środka w pierwszej wojnie opiumowej (1839–1842). Trzeba było kolejnej wojny, aby Chiny faktycznie, choć nie de iure, uznały brytyjskie władztwo nad wyspą.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.