Tęsknota za wielką Rzeczpospolitą
  • Ryszard CzarneckiAutor:Ryszard Czarnecki

Tęsknota za wielką Rzeczpospolitą

Dodano: 
Zamek w Malborku
Zamek w Malborku Źródło: Wikimedia Commons / Tsca, CC 3.0
W III RP, która przez czas jakiś wydawała się być nawet IV RP myślę i tęsknię za I Rzeczpospolitą.

Ówczesne państwo polskie z jego milionem kilometrów kwadratowych było największym państwem szeroko rozumianego Zachodu. Gdy chodzi o terytorium porównywać go można było jedynie z Turcją a od ostatnich dziesięcioleci XVII wieku także z Rosją.

Jednak było nie tylko wielkim państwem, ale także państwem wyjątkowym. Gdzie indziej, na Wschodzie i na Zachodzie król, cesarz czy car był Bogiem, a w „Polszcze" jak nasi przodkowie nazywali ojczyznę władca nie tylko musiał liczyć się z magnatami, ale chcąc, nie chcąc, oddawał część władzy szlachcie. Charakterystyczne, że w Polsce 12,5 proc. ludności stanowiła właśnie szlachta, która realnie partycypowała we władzy. Oznaczało to, że co ósmy Polak miał, może nawet i pośredni przez system sejmików w województwach,ale konkretny wpływ na sprawowanie władzy w Polsce. Dla porównania w ówczesnej Anglii czy Francji jedynie co dwudziesty-dwudziesty piąty mieszkaniec tych państw położonych po obu stronach Kanału Angielskiego (Kanału La Manche) miał w jakiejś mierze, choć mniejszy niż w Polsce, wpływ na system władzy. Bo tylko tyle było tam szlachty!

Komunistyczna historiografia przedstawiała karykaturalny obraz Rzeczpospolitej szlacheckiej, eksponując i powiększając realne czy urojone jej wady, a przemilczając w dużej mierze zasługi. A przecież tamta Najjaśniejsza Rzeczpospolita wolnością stała! To do Polski uciekali katolicy gnębieni przez protestanckich władców i heretycy, którzy nie z własnego wyboru znaleźli się pod panowaniem katolickich monarchów. To Polska była adresem dla rosyjskich bojarów, którzy ratując już nie wiarę swobodę religii,ale po prostu życie zabierali "nogi za pas" od cara, "głosowali nogami" wybierając wolność na polskiej ziemi a nie śmierć – na rosyjskiej.

Polskie elity były wówczas wykształcone, edukowane skądinąd dość często na włoskich uniwersytetach. Byliśmy krajem religijnej tolerancji, co było ewenementem na skalę całego Starego Kontynentu. I nie ważne czy było trochę prawdy w ironicznym stwierdzeniu późniejszego wieszcza Zygmunta Krasińskiego, który z lekkim sceptycyzmem powiadał, że w I Rzeczpospolitej nie było wojen religijnych, "bo się Polakom po prostu... nie chciało". Wszak liczył się rezultat- a ten był wyjątkowy.

Polska wolność była magnesem, który przyciągał do nas cudzoziemców z wielu krajów Europy. Zostawali u nas, polonizowali się, po nich przecież mamy czasem obco brzmiące nazwiska. Gdy chodzi o edukację to ciekawe są spostrzeżenia angielskiego pisarza Daniela Defoe, który po podróży do Polski pisał, że jak cudzoziemiec zna łacinę to porozumie się swobodnie, jak Rzeczpospolita długa i szeroka niemal z każdym, bo tak powszechna byłą znajomość tej ówczesnej "lingua franca" w ojczyźnie naszych przodków.

Tą wolnością zarażaliśmy innych, Także tych mieszkających w naszym państwie. Choćby Kozaków. Jeśli dziś ktoś zapytałby mnie czym się najbardziej różnią dwie nacje złączone ze sobą przez trzy i pół wieku Uniami Perejasławskimi czyli Ukraińcy (jeśli w ogóle tak w XVII-XVIII wieku można mówić w kontekście Kozaków) i Rosjanie – to powiedziałbym, że mają te nacje bardzo wiele wspólnego,ale jedni- pierwsi – kochają wolność, bo zarazili się nią od swoich sąsiadów- Polaków, a drudzy jej się obawiają i jej nie ufają.

I właśnie dlatego, że nie byliśmy satrapią, że król królem,ale panowała ci u nas wolność – nienawidzili nas sąsiedzi zez Wschodu i Zachodu. To dlatego właśnie stary cytat dobrze opisuje tamte – i nie tylko tamte – czasy: „Rzeczpospolita to jakoby lew między wilkami. Póki jest silny, boją się go kundle pruskie, cesarskie, szwedzkie i moskiewskie. Ale gdy pada, wtedy najmniejszy wilczek ze stada rzuci się im do gardła. A my wokoło samych wrogów mamy".

Źródło: DoRzeczy.pl