Wojna brytyjsko-amerykańska rozpoczęła się w czerwcu 1812 roku. Wypowiedzieli ją Amerykanie. Wielka Brytania zajęta była wówczas wydarzeniami w Europie, gdzie trwały nadal wojny napoleońskie. Stany Zjednoczone miały nadzieję, że uda się ten moment wykorzystać i pozbyć się resztek zależności od Londynu. Amerykanie, wojnę brytyjsko-amerykańską z lat 1812-1814, określają nie bez powodu jako „drugą wojnę o niepodległość”.
Zmienne szczęście
Anglia wysłała do Ameryki oddział liczący zaledwie 6 tysięcy żołnierzy. Po ich stronie walczyli także Indianie, w tym słynny wódz Tecumseh. Brytyjczycy obiecali bowiem Indianom liczne swobody, a ich zatargi z amerykańską ludnością były coraz ostrzejsze – stąd ich zaangażowanie w wojnę pomiędzy metropolią a jej niedawną kolonią.
Amerykanie liczyli, że niewielkie oddziały brytyjskie uda się szybko pokonać. Snuli plany, że po zwycięstwie na swoim terenie, wejdą za Brytyjczykami do Kanady i, być może, zajmą Montreal. Sytuacja na froncie nie była jednak z początku zbyt pomyślna i po oblężeniu Detroit, tysiące Amerykanów dostało się do niewoli, a fortu nie udało się zdobyć. Kolejne miesiące również nie przechyliły szali zwycięstwa na amerykańską stronę. Przyczyniła się do tego, między innymi, obecność Indian, którzy okazali się ważnymi i cennymi sojusznikami dla Brytyjczyków, lecz – jak miało się okazać, na nieszczęście dla wojsk brytyjskich – nie wszyscy brytyjscy dowódcy ich doceniali.
Nieporozumienia w obozie brytyjsko-indiańskim szybko wykorzystali Amerykanie. Latem 1813 roku odzyskali oni inicjatywę i zmusili Brytyjczyków do wycofywania. Konflikty po brytyjskiej stronie były jednak coraz częstsze, a dowodzący Brytyjczykami, gen. Proctor nie chciał słuchać rad towarzyszących mu Indian – specjalnie wybierał inne miejsca na wydanie bitwy, niż te, które proponował mu Tecumseh.
Do decydującego starcia doszło 5 października 1813 roku w bitwie pod Moraviantown (inaczej: bitwa nad rzeką Tamizą), w której śmierć poniósł Tecumseh. Podczas bitwy Brytyjczycy dowodzili chaotycznie, nie mogli dogadać się z Indianami i często zmieniali zdanie. Amerykanie w końcu przełamali pechową serię i wygrali bitwę, ale nie potrafili zwycięstwa wykorzystać.
Amerykanie szybko stracili inicjatywę, a Brytyjczycy zaczęli spychać ich ze swoich terenów. W lipcu 1814 roku walki ponownie przeniosły się jedynie na terytorium amerykańskie i Amerykanie nie zdołali już przebić się na drugą stronę granicy.
Spalenie Białego Domu
Jednocześnie z działaniami na pograniczu, dochodziło do starać na wschodnim wybrzeżu amerykańskim. Choć nie miały tam miejsce ciągłe walki, to Brytyjczycy blokowali porty i raz po raz wyruszali na amerykańskie wioski, wprowadzając chaos. Największy rajd miał miejsce w sierpniu 1814 roku, kiedy wojska brytyjskie dotarły do Waszyngtonu. Na miejscu (24 sierpnia) podpalili Biały Dom oraz Kapitol.
Dotarcie do Białego Domu nie sprawiło im co prawda wiele trudności. Waszyngton był opuszczony. W pośpiechu wyjechała też żona prezydenta Jamesa Madisona. Brytyjscy żołnierze bez przeszkód weszli do siedziby prezydenta, gdzie na stole zastali jeszcze posiłek, który przygotowano dla pierwszej damy. Zasiedli więc do stołu, najedli się, po czym rozpoczęli plądrowanie budynku. Po wyniesieniu wszystkich cennych rzeczy, Biały Dom podpalono.
Prezydent Madison wyjechał z Waszyngtonu dwa dni wcześniej, aby spotkać się z żołnierzami na froncie. Przed wyjazdem przekazał żonie Dolley, aby zebrała ważne dokumenty i w razie potrzeby, była gotowa do natychmiastowego wyjazdu.
Madison powrócił do Waszyngtonu trzy dni po spaleniu Białego Domu. Nigdy nie wrócił już do dawnej siedziby. Budynek został zrekonstruowany i zamieszkał w nim dopiero kolejny prezydent, James Monroe w roku 1817.
Traktat pokojowy z Wielką Brytanią Amerykanie podpisali w grudniu 1814 roku. Wojna nie przyniosła żadnych nabytków terytorialnych żadnej ze stron, lecz uświadomiła dwie istotne rzeczy. Brytyjczycy musieli się na dobre pogodzić z utratą wpływów na Stany Zjednoczone, zaś młode państwo amerykańskie zrezygnowało z roszczeń wobec Kanady, która pozostała we władzy Londynu. Wojna brytyjsko-amerykańska miała także ogromne znaczenie „państwotwórcze” dla Stanów Zjednoczonych – skupiła ich mieszkańców wobec wspólnej idei i przeciwko jednemu wrogowi. Do dziś ma duże znaczenie symboliczne dla wszystkich Amerykanów.
Czytaj też:
Nowe badania: nie tylko biały człowiek przyczynił się do załamania populacji IndianCzytaj też:
Tecumseh - ostatni wódz, który zjednoczył IndianCzytaj też:
Waleczni, szlachetni, mściwi. Siedmiu najbardziej znanych indiańskich wodzów