Unia kontra Konfederacja. Wielka bitwa pod Fredericksburgiem
  • Grzegorz GrzymowiczAutor:Grzegorz Grzymowicz

Unia kontra Konfederacja. Wielka bitwa pod Fredericksburgiem

Dodano: 

Bitwa pod Fredericksburgiem

Ostatecznie Burnside postanowił bić się pod Fredericksburgiem. 9 grudnia wydał dowódcom swoich Wielkich Dywizji – Sumnerowi, Hookerowi i Franklinowi – nowe rozkazy. W jego założeniu Lewa Wielka Dywizja Franklina miała uderzyć na prawe skrzydło konfederatów. Generał Unii miał do dyspozycji ok. 60-65 tysięcy żołnierzy, podczas gdy jego przeciwnik nieco ponad 35 tysięcy. Dywizja Sumnera miała natomiast zająć walką okopany na Wzgórzach Marye’s korpus Longstreeta. W sytuacji, gdyby siły Franklina zdołały "zwinąć" skrzydło Jacksona, Sumner miał przejść do pełnego natarcia i wspólnie dokończyć dzieła.

Plan bitwy Lee, o ile do niej dojdzie, nie zakładał obrony Fredericksburga. Miasto zostało ewakuowane. Głównodowodzący południowców miał oczywiście nadzieję, że federalni przejdą przez miasto i ruszą otwartym terenem na wzniesienia, które zajmował. 9 grudnia Lee skierował na ulice Fredericksburga brygadę "Missisipi" generała Barksdale’a (ok. 1800 ludzi), ale tylko po to, by dać Jacksonowi więcej czasu na przygotowanie swoich pozycji za miastem. Następnego dnia po podzieleniu artylerii na cztery części, wyznaczeniu im zadań i rozstawieniu, Burnside wydał rozkazy w zakresie lokalizacji przepraw przez rzekę. Jeszcze przed świtem 11 grudnia unijni inżynierowie zaczęli kłaść trzy mosty pontonowe pod Fredericksburgiem i trzy kolejne kilka mil dalej w dół rzeki. Całe przedsięwzięcie chroniły oddziały osłonowe, w tym ok. 40 dział na odcinku fredericksburskim i tyle samo poniżej miasta. Położenie mostów w bezpośredniej obecności przeciwnika należy zaliczyć do przedsięwzięć bardzo wymagających. W dole rzeki poszło bez oporów, ale operacja pod Fredericksburgiem była nękana przez ostrzał z miasta. W ten właśnie sposób rozpoczęła się jedna z największych bitew wojny secesyjnej.

11 i 12 grudnia – przeprawa przez mosty, walki miejskie

Żołnierze Barksdale’a otworzyli ogień ok. 9.00, kiedy kładzenie mostów posunęło się na tyle, że budujący znaleźli się w zasięgu skutecznego ostrzału karabinowego. Kule wystrzeliwane między innymi przez strzelców wyborowych z budynków położonych wzdłuż brzegu, zza naturalnych barykad i rowów strzeleckich sparaliżowały prace na kilka godzin. Inżynierowie próbowali ukończyć mosty nawet pod ostrzałem, ale nie było to możliwe. Ponieważ jankeska artyleria nie zdołała wykurzyć południowców bombardowaniem, trzy pułki przepłynęły rzekę na łodziach i wdały się z nimi w walki miejskie. Tymczasem do ok. 17.00 udało się postawić mosty. Walki między zabudowaniami trwały do około 19.00. Unioniści stopniowo zmusili południowców do wycofania się z miasta, po czym splądrowali domostwa, niszcząc meble, pianina i inne rzeczy. Wandalizm zaskoczył i wstrząsnął konfederatami, ponieważ dotychczas do takich zdarzeń nie dochodziło.

Ostatecznie inżynierowie Burnside’a położyli na Rappahannock sześć mostów, każdy o długości ok. 120 m. 12 grudnia wykańczali przeprawy, a Armia Potomaku przeprawiała się przez rzekę. Następnego dnia trzy Wielkie Dywizje były gotowe do natarcia. Zgrupowanie Sumnera skoncentrowało się we Fredericksburgu na wschód od Wzgórz Marye’s. Dalej – patrząc na południe, korpusy Franklina stały wzdłuż brzegu Rappahannock osłonięte częściowo ziemnym wałem, który odgradzał jedną z dróg. Środkowa Dywizja Hookera jeszcze nie przeprawiła się przez rzekę, ale została rozlokowana w taki sposób, by móc udzielić posiłków zarówno prawemu, jak i lewemu skrzydłu Unii.

Ustawienie obu armii wykluczało szeroki manewr oskrzydlający. Konfederaci rozciągnęli linie bardzo szeroko – na niemal 12 kilometrów, a ponadto na lewej flance opierali się o Rappahannock skręcającą za Fredericksburgiem w ich kierunku. Swoje pozycje starannie dostosowali do ukształtowania terenu, tworząc front przypominający półkole. Ich linie obronne były przecięte przez dwie wąskie rzeczki Hazel Run i Deep Run – dopływy Rappahannock, dzieląc je w naturalny sposób na odcinki. Pieczę nad lewą i środkową strefą sprawował Longstreet. Patrząc od strony północnej, jego linie obsadzały dywizje Andersona, McLawsa, Ransoma, Hilla, Picketta i Hooda. Prawe skrzydło Jackson nadzorował z górującego nad lasem wzgórza o nazwie Prospect. Poniżej, na krawędzi lasu, pierwszą linię obronną zajmowała doświadczona dywizja A.P. Hilla. Drugą linię tworzyły dywizje Taliaferra i Early’ego, a dywizja D.H. Hilla pozostawała za nimi w rezerwie. Szeregi Jacksona były głębokie aż na półtora kilometra. Jak wspomnieliśmy, front na prawej flance zamykała kawaleria generała Stuarta. Każda dywizja miała przydzieloną artylerię, przy czym wiele baterii pozostawało w rezerwie, w gotowości do przesunięcia w miejsce uderzenia. Generalnie rzecz biorąc, Lee bardzo trafnie przewidział, w których miejscach zostanie zaatakowany. Pozostało mu czekać na ruch Burnside’a.

Bitwa pod Fredericksburgiem 13 grudnia

13 grudnia – natarcie na prawe skrzydło Konfederacji

Rankiem 13 grudnia był mróz, a nad polem między dwiema armiami unosiła się gęsta mgła. Gdy ustąpiła, konfederackim punktom dowodzenia na wzgórzach odsłoniła się wielka panorama, ukazująca dziesiątki tysięcy żołnierzy Unii formujących się w kolumny marszowe. Bagnety pobłyskiwały w słońcu, setki regimentowych flag łopotały na wietrze. Było jasne, że szykuje się wielka jatka.

Franklin wiedział, że w ogólnym zarysie jego zadaniem będzie atak na prawe skrzydło rebeliantów i że wesprą go wojska Hookera, ale ku niezadowoleniu jego i jego oficerów, Burnside nie przedstawił mu dzień wcześniej konkretnego planu działania. Następnego dnia sytuacja nie tylko się nie wyjaśniła, ale dodatkowo skomplikowała. Rankiem ok. 7.30 do kwatery Franklina przybył wysłannik Burnside’a generał Hardie. Z przekazanych rozkazów wynikało, że dowódca lewego skrzydła Unii ma rozpocząć marsz drogą biegnącą wzdłuż pozycji Jacksona "jak tylko mgła się podniesie", ale co najmniej jedna dywizja miała natychmiast zająć "jeśli to możliwe" Wzgórze Hamiltona na skraju linii konfederackich, a także "wspierać" oddziały atakujące i utrzymać linie odwrotu. Te, a także wcześniejsze rozkazy nie należały do najprecyzyjniejszych w tej wojnie. Przede wszystkim nie dawały jasnego polecenia, czy Lewa Wielka Dywizja ma swoimi dwoma korpusami wykonać decydujący atak, czy jedynie dokonać rozpoznania walką jedną dywizją, czy może pomaszerować w kierunku nieznanego celu wzdłuż linii Jacksona, zajmując go manewrem oskrzydlającym.

Ostatecznie Franklin nie podjął próby doprecyzowania rozkazów, a Burnside przez pół dnia się z nim nie kontaktował. Ponieważ droga, którą miało ruszyć jego wojsko biegła na południowy wschód, równolegle do linii Jacksona, przecinała dolne, leśne i faliste tereny przed Wzgórzem Prospect, Franklin zinterpretował, że chodzi o marsz demonstracyjny – "zbrojną obserwację", a nie o skazany jego zdaniem na niepowodzenie pełnoskalowy atak. Uznał też, że nie nakazano mu marszu oskrzydlającego, tym bardziej że nie podano jego finalnego celu. Tak więc w obliczu dobrze okopanego, dysponującego dużymi siłami przeciwnika, doszło do sytuacji, w której głównodowodzący armią i mający do dyspozycji niemal jej połowę dowódca skrzydła nie byli w stanie jasno zdecydować, wytłumaczyć sobie, czy zadaniem tego drugiego jest rozpoznanie walką, czy decydujący atak. W rezultacie Franklin nie spożytkował przewagi liczebnej swoich sił nad jednostkami Jacksona.

Między 8.30 a 9.00 Franklin rozpoczął operację zajęcia Wzgórz Hamiltona. Zadanie to otrzymał korpus Reynoldsa. Ten wysłał do boju dywizję Meade’a, informując go, że niebawem na prawej flance wspomoże go dywizja Gibbona, a na lewej dywizja Doubleday‘a. Z udziału w ataku odwołana została natomiast dywizja Birney’a ze Środkowej Dywizji Hookera. Rozpoczęło się od obustronnych ostrzałów artyleryjskich. Szczególną postawą wykazał się konfederacki major John Pelham, który z bardzo wysuniętej pozycji, będąc bliżej wroga niż własnych linii, przez niemal godzinę mimo potężnego ostrzału i rady swojego dowódcy gen. Stuarta, że może cofnąć się na bezpieczniejszą pozycję, jedną dobrze ustawioną armatą torpedował atak części lewej flanki unionistów. Wycofał się dopiero, gdy skończyła mu się amunicja.

Piechota Meade’a, a później Gibbona ruszyły naprzód, spychając konfederackich tyralierów i podchodząc pod łagodne zbocza w kierunku, z czasem trafiając pod coraz silniejszy ostrzał z kilku kierunków. Jackson celowo rozkazał swojej dobrze zamaskowanej artylerii strzelać, dopiero gdy federalni zbliżyli się na niespełna kilometr. Zasypani gradem podwójnych kartaczy jankesi zostali zmuszeni do cofnięcia się. Przegrupowali się i natarli ponownie. Zaprawieni w bojach strzelcy A.P. Hilla i Early’ego walili najszybciej, jak mogli, ale unijne brygady twardo kontynuowały atak, odpowiadając w końcu własnym ogniem karabinowym. Pod nawałnicą kul znów musieli się cofnąć, ale Meade nie zamierzał rezygnować. Jednocześnie federalna artyleria zza rzeki zaczynała coraz celniej ostrzeliwać pozycje konfederatów. Po godzinie 13 brygady Meade’a podjęły kolejną próbę.

Na linii, za którą odpowiedzialny był A.P. Hill znajdował się trójkątny fragment lasu – bardzo gęsty i bagnisty. Hill, uznając, że nie da się tamtędy przejść, nie ustawił tam żadnych oddziałów. W konsekwencji pomiędzy brygadami generałów Lane’a i Archera powstała luka o długości ponad pół kilometra. Z kolei brygada Gregga znajdowała się 400 metrów za luką. Właśnie w to miejsce nieświadoma tego faktu szczęśliwie weszła unijna brygada Meade'a pod dowództwem pułkownika Sinclaira. Jego żołnierze wspięli się na znajdujący się tam nasyp kolejowy, po czym skręcili w prawo, dzięki czemu uderzyli na brygadę Lane'a z flanki. W lukę wbiła się następna brygada, która z kolei natarła na flankę Archera, a za nią dołączyła jeszcze jedna. Tym sposobem cztery i pół tysiąca federalnych znalazło się pomiędzy dwoma zaskoczonymi konfederackimi zgrupowaniami, zmuszając je do zwrotu swoich linii pod ciężkim ostrzałem.

Archer wysłał do Gregga wiadomość po posiłki, nie wiedząc, że ten został śmiertelnie ranny, a jego brygada jest właśnie rozbijana. Luka robiła się coraz większa, część jankeskich oddziałów weszła tak głęboko, że mogła strzelać do południowców od tyłu, wywołując u nich panikę i zamieszanie. Z powodu kończącej się amunicji po obu stronach, w niektórych miejscach doszło do walki na bagnety. Na odsiecz Archerowi i Lane’owi pilnie ruszyły ustawione za nimi konfederackie brygady. Czołowe regimenty popędziły biegiem i wsparte niebawem przez kolejne posiłki natarły na federalnych, łatając lukę po brygadzie Gregga i stopniowo spychając jankesów w kierunku, z którego nadeszli.

Dowiedziawszy się o wyrwie w liniach A.P. Hilla, Jackson nakazał Early’emu kontratak, a ten zaangażował świeżą brygadę Lawtona (dowodzoną przez Atkinsona), która z impetem uderzyła na mocno przerzedzone już linie federalnych. Po przeszło godzinie nieustanej walki żołnierze Meade’a byli już wycieńczeni, a Reynolds ani Franklin nie wsparli faktycznego przełamania pierwszej linii obrony konfederatów znacznie większymi siłami. Południowcy otrząsnęli się i pozbierali szyki. Ostrzeliwani już z trzech stron ludzie Meade’a i nie byli w stanie wytrzymać naporu i rozpoczęli dramatyczny odwrót. Gdy opuścili las i wybiegli na otwarte pole, kierując się w stronę swoich pozycji, trafili pod ciężki ponownie uruchomionej ostrzał konfederackiej artylerii, a wysoka trawa wokół nich zaczęła się palić. Część żołnierzy Early’ego wyszła na równinę i kontynuowała pościg za cofającymi się jankesami, ale została z kolei powstrzymana przez ostrzał artylerii Unii. W tym czasie dywizja Gibbona walczyła zacięcie po prawej stronie gęstego lasu z brygadami Lane’a Pendera i ich wsparciem. W końcu Gibbon został ranny, a zastępujący go oficer z braku posiłków i kończącej się amunicji, uznał, że pozycja jest nie do utrzymania i zarządził odwrót. Dywizja Doubleday’a, której pomoc Reynolds obiecywał Meadowi na wsparcie, ostatecznie nie została rzucona do natarcia. Generalnie rzecz biorąc dlatego, że obawiano się flankowego kontrataku południowców i utraty kontroli nad skrzydłem, które było zamykane właśnie przez tę dywizję.

Około 14.15 Franklin za pomocą polowego telegrafu powiadomił Burnside’a, że uderzenie zostało odparte. Dostał wtedy rozkaz zaatakowania całym skrzydłem, na co odparł, że nie jest to możliwe. Przez następną godzinę Jackson przegrupowywał swoje linie daremnie licząc, że sprowokuje tym Franklina do ponowienia natarcia. Sam również rozważał atak, ale wobec potężnej i jak uznał bardzo dobrze rozstawionej artylerii przeciwnika, ostatecznie uznał to za bezcelowe. Tym samym walki na prawym skrzydle Armii Północnej Wirginii dobiegły końca. Wielka Lewa Dywizja Franklina została odparta, tracąc blisko 5 tysięcy ludzi, przy stratach południowców ok. 3.500 walczących.

Atak Armii Potomaku na Wzgórza Marye’s

Około 11.00 Franklin uruchomił Wielką Prawą Dywizję. Generał Sumner, w przeciwieństwie do Franklina, dostał jasne zadanie – zdobyć Wzgórza Marye’s. Mniej więcej o 12.00 dywizja generała Frencha wyruszyła z Fredericksburga w kierunku pozycji Longstreeta. Na wsparciu była dywizja gen. Hancocka. Żołnierze Unii przemaszerowali przez ulice miasta, mijając zrujnowane przez swoją armię domy i wyszli na równinę oddzielającą ich od południowców o nieco ponad kilometr. Kiedy tylko przeszli przez mosty natychmiast rozpoczęła się kanonada konfederackiej artylerii. Niektóre pociski sięgały nawet wojsk będących w mieście. Niebieskie kolumny parły naprzód, mimo że nacierające szeregi były przerzedzane w zastraszającym tempie. Dwie brygady w kilka minut miały 50 proc. strat. Unijni tyralierzy twardo ostrzeliwali się z konfederatami, ale brygady uderzeniowe nie zdołały dojść do linii wroga na krótki zasięg karabinu, by spróbować nawiązać realną walkę.

Uderzenie odpierały brygady Cobba i Kershawa z dywizji McLawsa, wspomaganej przez dywizję Ransoma. Na tym odcinku konfederaci stacjonujący za kamiennym murem wysokim na ok. 1,2 metra sformowali się w trzy rzędy, a na wzgórzach stały następne oddziały piechoty. Na około 600 metrach dysponowali potężną siłą ok. sześciu tysięcy muszkietów, co dało efekt niemal nieprzerwanego ognia. Z Marye’s do unionistów rąbała elitarna konfederacka Artyleria Waszyngtona. Generał Lee obserwował zmagania armii ze swojego stanowiska dowodzenia na położonym za Marye’s wzgórzu Telegraph. Zachowywał stamtąd łączność ze skrzydłem Jacksona, które było poza zasięgiem jego wzroku. Widząc, jak niewielka część sił Longstreeta rozbija kolejne brygady przeciwnika, Lee wypowiedział słynne słowa: 'Dobrze, że wojna jest taka straszna, inaczej moglibyśmy ją pokochać".

Za Frenchem podążała dywizja Hancocka. Jedna brygad nadeszła na pole walki drogą i została przetrzebiona i zmuszona do odwrotu zanim zdążyła rozstawić się w linie do ataku. Jedni się cofali, inni nadchodzili. Niektóre odepchnięte regimenty formowały się na nowo, dołączały do kolegów i nacierały ponownie. Wszystko bez skutku. Nie dała rady także brygada irlandzka, a po niej brygada Caldwalla. Obie oddały salwy z bliskiej odległości, ale przygwożdżone morderczym ogniem wycofały się z olbrzymimi stratami. Mimo zaciekłego ataku żołnierzom Hancocka nie udało się dojść do kamiennego muru, choć część jednostek, według jego raportu, zbliżyła się na odległość ok. 20 metrów. Generalnie jednak fale natarcia, które przetrwały nawałnicę dział po wyjściu z Fredericksburga, załamywały się raczej około 50 metrów od muru.

Longstreet ściągał na atakowany odcinek swojego frontu dodatkowe jednostki z dywizji Picketta i Hooda, co pozwoliło utworzyć za murem czwarty już rząd strzelców. Tymczasem Burnside nie rezygnował i nie zamierzał zmienić taktyki. Do walki ruszyły kolejne dywizje z części armii Sumnera i ze środkowego zgrupowania Hookera. Południowcy nie byli w stanie rozbić wszystkich w marszu. Dywizja Howarda zdołała nawiązać walkę po prawej, dywizja Sturgisa po lewej stronie frontu, a za nimi natarła dywizja Griffina. Mimo zaciekłej walki wszystkie te siły zostały powstrzymywane przez destrukcyjny ostrzał ze wzgórz i zza kamiennego muru. Część wojsk Unii nie wróciła na pozycje wyjściowe, ale zalegała za niewielkim wzniesieniem terenu na równinie, co w praktyce dezorganizowało jedynie ruchy nadciągających przez ten wał nowych oddziałów.

Wezwany do walki Hooker przeprowadził osobisty rekonesans pola bitwy – czego Burnside i Sumner nie zrobili – po czym kilkukrotnie próbował odwieść głównodowodzącego od kontynuowania natarcia. Burnside nie chciał się na to zgodzić nawet wtedy, kiedy Franklin odmówił wykonania rozkazu rzucenia całego skrzydła na flankę Jacksona po drugiej stronie bitwy. Ostatnią dramatyczną próbę szturmu na Wzgórza Marye’s podjęła dywizja generała Humphreys’a. Dodatkowym asumptem do ataku stało się błędne przypuszczenie jednego z powracających z walki żołnierzy, że rebelianci mogą się wycofywać. Pensylwańczycy – w znacznej części nowicjusze ze zgrozą sunęli przez zdewastowaną, zadymioną równinę usłaną zabitymi i rannymi towarzyszami broni. Niektórzy napotkani krzyczeli do nich, żeby nie szli dalej. Gdy ugrzęźli przyciśnięci wrogim ostrzałem, Humphreys rozkazał przypuścić szarzę na bagnety, jednak nic z tego nie wyszło. Jego ludzie przeprowadzili krótką wymianę ognia z bliskiej odległości, ale ostatecznie wycofali się przy zapadającym zmroku, z bardzo ciężkimi stratami.

Od Humphreys’a, który osobiście poprowadził swoich żołnierzy, pochodzi pobitewny opis dobrze obrazujący tragiczny przebieg walki z perspektywy federalnych. "[...] Kamienny mur był niczym ściana ognia obejmująca czoło i flanki kolumny. Oficerowie i żołnierze padali szybko, a czoło kolumny zostało zatrzymane. Aż do tego momentu nawet jeden strzał nie został oddany, dopiero wówczas żołnierze zaczęli strzelać. Trwało to może około minuty, kiedy, pomimo wszystkich naszych wysiłków, kolumna zawróciła i zaczęła się powoli cofać. Podjąłem próbę zorganizowania brygady za tak często wspominanym wałem, ale nie byłem w stanie zatrzymać wycofującej się masy. Ponownie zostałem spieszony, mój drugi koń został pode mną zabity, a moje siły były zbyt małe, by podjąć kolejne uderzenie. Powiadomiłem o rezultacie walki dowódcę korpusu i otrzymałem rozkaz sprowadzenia oddziałów z powrotem do parowozu. Znaczna część strat (prawie 900 zabitych i rannych) została poniesiona podczas tego krótkiego czasu kiedy nacieraliśmy i wycofywaliśmy się, co ledwo zajęło więcej niż 10-15 minut każdą z brygad".

Zapadł zmierzch, bitwa dobiegła końca. 13 grudnia siedem federalnych dywizji w czternastu natarciach bezskutecznie usiłowało szturmować grzbiet Marye’s. Ciemność na razie zasłaniała masakryczną scenerię pobojowiska, odsłonił ją dopiero ranek następnego dnia. Łączne straty Armii Potomaku w bitwie pod Fredericksburgiem wyniosły ok. 12.600 żołnierzy, a straty Armii Północnej Wirginii nieco ponad 5 tysięcy ludzi. Po stronie Unii zginęło ok. 1284 żołnierzy, natomiast po stronie Konfederacji 608.

15 grudnia – Unia się wycofuje

Lee, Jackson i Longstreet spodziewali się wznowienia ataków o świcie, co Burnside rzeczywiście zamierzał zrobić. Podczas wieczornej narady powiedział, że osobiście poprowadzi korpus, którym dowodził, zanim objął całą armię, ale stanowcze protesty Hookera i Sumnera przekonały go do porzucenia tej koncepcji. Po drugiej stronie Lee nie miał większych wątpliwości, że jego siły powinny pozostać w defensywie. Obie armie pozostały zatem na pozycjach przez cały 14 grudnia. Burnside wystąpił do Lee o rozejm celem ściągnięcia z pobojowiska rannych, na co dowódca konfederatów wyraził zgodę. 15 grudnia federalni opuścili Fredericksburg i swoje pozycje na południe od miasta, przeprawili się z powrotem za Rappahannock i zwinęli mosty pontonowe.

W istocie zwycięstwo Armii Północnej Wirginii w bitwie nie było przytłaczające jak jej przebieg. Podczas gdy Burnside po walce miał do dyspozycji 10,5 procent mniej wojsk, niż przed nią, to Lee, którego siły były o wiele szczuplejsze, stracił 7,5 procent armii. "Szary Lis" nie był usatysfakcjonowany, bo miał pełną świadomość, że nie ma praktycznej możliwości spożytkowania wygranej do wyprowadzenia kolejnego uderzenia tu i teraz. Tym niemniej machina wojenna Północy po raz kolejny została wykolejona, a pochód na Richmond zatrzymany.

Czytaj też:
Początek wojny secesyjnej. Tak Lincoln rozegrał Południe

Źródło podstawowe: "Fredericksburg 1862" George William Redway