„Papież Hitlera”. Kulisy wielkiej operacji przeciwko Piusowi XII
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

„Papież Hitlera”. Kulisy wielkiej operacji przeciwko Piusowi XII

Dodano: 

Nie tylko komuniści mieli interes w zakwestionowaniu dziedzictwa Pacellego. Drugą grupą, której karykaturalny obraz papieża bardzo odpowiadał, byli postępowi teologowie i wspierająca ich duża część liberalnej prasy. Dla nich Pius XII był symbolem minionego, starego, tradycyjnego Kościoła. Ten nowy, który rodził się ich zdaniem w Watykanie w latach 60., musiał przezwyciężyć błędy przeszłości, musiał odciąć się od dawnej doktryny, musiał pokazać, że jest otwarty, dialogiczny i ekumeniczny. Zamiast wprost przekreślić nauki Piusa – rzecz z punktu widzenia ciągłości doktryny kościelnej trudna do wyobrażenia – łatwiej było zdezawuować moralnie ich głosiciela. Jeśli Pius XII był faktycznie obojętny na prześladowania milionów Żydów, jeśli spoglądał na nie być może nawet z życzliwością, to w oczywisty sposób uderzało tak w jego moralność, jak we wcześniejszą doktrynę Kościoła, w której się wychował. Postępowi teologowie i lewicowi katolicy potrzebowali nowego obrazu Piusa jak kania dżdżu. Dzięki temu mogli nie tylko zrezygnować z potępienia komunizmu, lecz także otworzyć się na wspólne z marksistami poszukiwanie trzeciej drogi.

Zmiana wizerunku zmarłego papieża leżała też w interesie znacznej części środowisk żydowskich. I znowu warto oddać głos wspominającemu te lata Benedyktowi XVI: „W tamtych latach odbyliśmy wiele spotkań z Żydami i nikt nie wspomniał o tamtym temacie [o milczeniu Piusa na temat zbrodni niemieckich przeciwko Żydom]. Natomiast wszyscy uważali i nalegali na to, że sobór powinien wypowiedzieć się w sprawie pozytywnej regulacji stosunków Kościoła i Żydów. Chodziło o deklarację przychylnie oceniającą judaizm, a tym samym niwelującą stare uprzedzenia, które stały się współprzyczyną powstania takiej tragedii. Bardzo im na tym zależało. I tak się stało”. Otóż ten krótki cytat ma ogromne znaczenie. Po pierwsze pokazuje, że kształt soborowych dokumentów dotyczących judaizmu odpowiadał ściśle oczekiwaniom Żydów – „Bardzo im na tym zależało. I tak się stało”. Po drugie, co jeszcze ważniejsze, chodziło o „przychylną ocenę judaizmu”, co w jaskrawy sposób kontrastowało z odziedziczoną doktryną. I wreszcie, po trzecie, owa odziedziczona doktryna, wyznawana jeszcze przez Piusa XII, miała się okazać „starymi uprzedzeniami”, które „stały się współprzyczyną powstania takiej tragedii”, to jest Holokaustu. Żeby taka operacja się powiodła, trzeba było wcześniej zdezawuować Piusa jako ostatniego reprezentanta „starych uprzedzeń”. Jedyne, co uderza, to to, że Benedykt XVI najwyraźniej nie dostrzega związku między postulatami nowej oceny judaizmu a zmianą obrazu Piusa. Mówi, że „nikt nie wspominał o tamtym temacie” zapewne w czasie rozmów teologów katolickich z Żydami.

Czytaj też:
Obłąkany plan Hitlera: Porwać papieża!

Tyle że związek ten jest oczywisty. Nie można było jednocześnie uznawać Piusa za bohatera, który kierując się miłością bliźniego, chciał ratować Żydów i przyjmować, że głoszone przezeń „stare uprzedzenia” są współprzyczyną Holokaustu. Obok komunistów i postępowych teologów na zniszczeniu wizerunku Piusa zależało zatem niektórym środowiskom żydowskim, tym wszystkim, którzy zaangażowali się w dialog z katolicyzmem. Ich cel też był jasny: z jednej strony chcieli doprowadzić do pozytywnej oceny swej religii, z drugiej do przyznania przez Kościół, że ponosił współwinę za masowe zbrodnie Hitlera. Oba te cele, sądząc ze słów Benedykta, udało im się osiągnąć. Kościół najwidoczniej otworzył drogę do uznania, że jego dawna nauka była „współprzyczyną takiej tragedii”. Oznaczało to jednak w konsekwencji koniec opowieści o bohaterstwie Piusa. Im bardziej Kościół utożsamiał się z religią Holokaustu, im mocniej głosił, że stare uprzedzenia były współprzyczyną tragedii, tym wyraźniej musiał żegnać się z papieżem, który nie umiał napiętnować starych uprzedzeń.

Dopiero teraz można zrozumieć ów niezwykły paradoks: postęp wiedzy historycznej w ostatnich latach, postęp możliwy dzięki dotarciu do nowych dokumentów, otwarciu dotąd ściśle strzeżonych archiwów, wcale nie przyczynił się do zmiany wizerunku papieża Pacellego. Mimo prac różnych historyków, mimo publikacji choćby ostatnio pracy Marka Rieblinga czy wcześniej Barbary Frale i Michaela Hesemanna, które pokazują, że od samego początku wojny Pius XII miał bliskie kontakty z antyhitlerowskim niemieckim podziemiem, że brał udział w spisku na życie Führera, że o planach podboju przez Hitlera uprzedzał aliantów, że pod jego rządami Watykan stał się miejscem kontaktu różnych antynazistowskich grup, pozostaje on nadal, co się tyczy publicznego wizerunku, papieżem o w najlepszym razie dwuznacznej moralności.

Szantaż teologów

Nawet jeśli nie wspierał on nazistów, jak chcą radykałowie, to wyznawał fałszywą doktrynę antyjudaizmu, co powstrzymało go od zabrania głosu. Ciekawe, że ci, którzy krytykują Piusa XII za milczenie, mają na myśli wyłącznie milczenie w kwestii zbrodni przeciwko Żydom i całkowicie pomijają znaczący skądinąd fakt, że papież ten nie potępił także zdecydowanie ludobójstwa Polaków dokonanego przez Niemców. Tego wolą nie zauważać. Powód jest prosty. Jeśli Pius nie potępił zbrodni nie tylko przeciwko Żydom, lecz także przeciwko Polakom, to z pewnością jego zachowania nie tłumaczy żaden antyjudaizm. Być może popełnił błąd, być może mógł pozwolić sobie na więcej, z pewnością jednak przyczyną jego milczenia nie był antyjudaizm ani antysemityzm. Papież może mylił się w sensie politycznym, a jego rachunek zysków i strat był błędny, ale nie miało to nic wspólnego z rzekomymi uprzedzeniami. Tego wszakże w żaden sposób ideolodzy holokaustianizmu uznać nie chcą, czyniłoby to bowiem całe ich rozumowanie, jak to jest w istocie, bałamutnym.