Polak Węgier dwa bratanki,
I do szabli, i do szklanki.
To popularne porzekadło nigdy i nigdzie nie sprawdziło się tak jak na Wołyniu w 1943 r. Na terenie tego byłego polskiego województwa w czasie niemieckiej okupacji stacjonowały bowiem oddziały wojskowe sprzymierzonego z III Rzeszą armii Królestwa Węgier. A konkretnie – 124. Dywizja Piechoty. Węgrzy wobec konfliktu polsko-ukraińskiego zajęli zdecydowanie propolskie stanowisko. I tam, gdzie mogli, pomagali Polakom. Starali się ich chronić przed banderowskimi rzeziami, zwalczali leśne oddziały UPA. Dostarczali Polakom żywność i zaopatrzenie, eskortowali ich z zagrożonych wsi do miast i miasteczek.
„Stosunek Węgrów do ludności polskiej jest w odróżnieniu do Niemców bardzo przychylny, co starają się akcentować na każdym kroku – napisano w podziemnym sprawozdaniu sytuacyjnym z Wołynia za grudzień 1943 roku. – Czasami opowiadają chłopom na wsiach, że na tych terenach na pewno będzie Polska. Pojawienie się Węgrów powoduje u Ukraińców pewien niepokój”.
We wspomnieniach Wołyniaków znalazło się wiele świadectw o pomocy medycznej, której ofiarom banderowskiego ludobójstwa udzielali węgierscy lekarze wojskowi. A także o pomocy duchowej węgierskich kapelanów. Węgrzy nie tylko dożywiali i ubierali uchodźców ze spalonych przez UPA polskich wsi – komendant garnizonu w Zdołbunowie starał się nawet o wyjazd 500 pogorzelców na Węgry!
(…)
Pełna wersja tekstu dostępna w najnowszym numerze miesięcznika „Historia Do Rzeczy”. Już w kioskach!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.