Michał Mackiewicz,
pracownik naukowy Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie
Do 1944 r. stan zasobów uzbrojenia polskiej konspiracji przedstawiał się źle, a niekiedy wręcz katastrofalnie (vide powstanie warszawskie). Mimo gigantycznych wysiłków podjętych przez kierownictwo podziemia, zwłaszcza w zakresie gromadzenia broni pozostawionej/ukrytej przez Wojsko Polskie w 1939 r., a także uruchomienia produkcji bieżącej, nie można było myśleć o przeprowadzeniu skutecznej ogólnokrajowej akcji zbrojnej przeciwko Niemcom. Warto dodać, że zakres alianckiej pomocy w postaci sprzętu dostarczanego drogą powietrzną okazał się daleki od oczekiwanego, przy czym rola czynnika politycznego jest w tym względzie oczywista.
Tymczasem sytuacja oddziałów tzw. drugiej konspiracji okazała się bez porównania lepsza – mniej liczne w stosunku do masowej Armii Krajowej oddziały nie tylko łatwiej było wyekwipować w broń, lecz także dobrać ją pod kątem przydatności w działaniach partyzanckich. Oczywiście w pierwszej kolejności sięgnięto po arsenały ukryte w latach 1944–1945, ale istotnym źródłem pozyskiwania uzbrojenia stał się także Wehrmacht, który w wyniku rozprężenia spowodowanego ofensywą styczniową Armii Czerwonej pozostawił po sobie ogromne ilości bojowego wyposażenia.
Jeśli chodzi o broń maszynową, zdecydowanie najbardziej pożądaną przez żołnierzy podziemia, tworzących niewielkie, lotne oddziały atakujące z zasadzki, to konstrukcje niemieckie należały do ścisłej światowej czołówki. Wyróżniały się przede wszystkim karabiny Sturmgewehr 44 (Stg 44), które są doskonale widoczne na archiwalnych zdjęciach przedstawiających członków poakowskiej konspiracji. Była to pierwsza w historii w pełni efektywna broń automatyczna dostosowana do naboju pośredniego (7,92 x 33), która łączyła zalety klasycznego karabinu (siła naboju) i pistoletu maszynowego (poręczność i szybkostrzelność).
Oczywiście na podstawie zdjęć trudno szacować ilość „szturmów” w polskich rękach, wszak zdjęcia są pozowane, a każdy chciał wyglądać możliwie najbardziej bojowo, ale można przyjąć, że było ich niemało. Świadczą o tym m.in. relacje funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, którzy notabenetakże chętnie wykorzystywali niemiecką broń. Stg 44 działał na zasadzie odprowadzania gazów prochowych przez boczny otwór w lufie i zasilany był z łukowego 30-nabojowego magazynka. Warto dodać, że pomimo zewnętrznego podobieństwa do późniejszego AK 47 obie bronie konstrukcyjnie różnią się zasadniczo.
Olbrzymią siłę ognia zapewniały niemieckie MG 42. Ten zasilany taśmowo i działający na zasadzie krótkiego odrzutu lufy uniwersalny karabin maszynowy (w konfiguracji z trójnożną podstawą spełniał rolę cekaemu) osiągał szybkostrzelność dochodzącą do 1200 strz./min. Alianccy żołnierze, ze względu na charakterystyczny odgłos podczas strzelania, ochrzcili go mianem „zamka błyskawicznego” Hitlera (Hitler’s zipper). To m.in. MG 42 odpowiadały za krwawą łaźnię na plaży Omaha w trakcie lądowania w Normandii. Przy odpowiednim zaopatrzeniu w amunicję i wykorzystaniu elementu zaskoczenia niemiecki karabin dawał olbrzymią przewagę nawet nad zdecydowanie liczniejszym przeciwnikiem.
Czytaj też:
Potwory na gąsienicach. Te maszyny miały wyrąbać drogę do twierdzy Hitlera
Atut w postaci uzbrojenia, automatycznego przede wszystkim, zapewnił oddziałom niepodległościowym wiele sukcesów w początkowej fazie konfliktu zbrojnego z formacjami podległymi „lubelskiej” Polsce. Z czasem, wskutek wyczerpania się zasobów niemieckiej amunicji, podstawowym uzbrojeniem konspiracji stała się zdobyczna broń produkcji radzieckiej – przede wszystkim pistolety maszynowe i erkaemy, do których amunicji było pod dostatkiem (choćby na milicyjnych posterunkach...). Wśród tych pierwszych przeważały PPSz-41, czyli popularne pepesze, niewygodne, toporne, ale stosunkowo niezawodne. Z czasem w arsenale podziemia pojawiły się także PPS-y, zaliczane do najlepszych peemów II wojny światowej. Erkaemy to oczywiście DP (Diegtiariowa Piechotnyj), które z uwagi na charakterystyczny talerzowy magazynek zwane były przez Rosjan „patefonem”.