Poniższy tekst jest fragmentem książki Jeana Lopeza i Oliviera Wieviorki „Mity II wojny światowej. Część 2” (Wydawnictwo Poznańskie. Tłum. Jerzy Janik)
O ile niektórzy teoretycy wojskowości utrzymywali, że mała, dobrze uzbrojona i wyszkolona armia była w stanie pokonać o wiele liczniejszą armię wroga, to trudno mówić w tym przypadku o wojnie ze Związkiem Sowieckim. Istotnie, opinia o Armii Czerwonej opierała się na stwierdzeniu przypisywanym Leninowi, że „ilość jest już sama w sobie jakością”. Jeden z głównych budowniczych młodej Armii Czerwonej, armii ludzi pracy i chłopów, Michaił Wasiljewicz Frunze pisał w 1924 roku, że „manewr jest możliwy tylko wtedy, gdy zasoby ludzkie i techniczne konieczne do prowadzenia wojny zostały rozmieszczone z talentem w celu uzyskania koncentracji wojsk zadających uderzenia jak taran na decydującej osi i w decydujących momentach”. Rzeczywiście, koncentracja wielkich mas wojsk zdolnych zadać przeciwnikowi decydujący cios od samego początku była jedną z charakterystycznych cech sowieckiej sztuki wojennej.
Niemniej jednak, nie oznacza to, że sowieckie armie wygrywały z Niemcami II wojnę światową dzięki przewadze liczebnej. Niezmienna opinia Wehrmachtu o sowieckiej armii porównywanej do niezliczonych hord rosyjskiego „walca” — porównania wymyślonego przez francuską propagandę przed 1914 rokiem, by w ten ironiczny sposób wychwalać zalety sojuszu wojskowego z carską Rosją — była rozpowszechniana tak samo jak inne kłamstwa niemieckich pamiętnikarzy z czasów wojny sowiecko-niemieckiej. Armia Czerwona pokonała Wehrmacht nie z powodu wyłącznie swojej liczebności, ale dzięki zdeklasowaniu go pod każdym względem: oczywiście liczebnym, ale przede wszystkim strategicznym i logistycznym, poza tym lepiej kierowała wielkimi operacjami wojskowymi w drugiej części wojny.
U źródeł mitu
Z pewnością stosunek sił teoretycznie przemawiał na korzyść Sowietów. Wehrmacht w momentach, gdy miał przewagę liczebną nad Armią Czerwoną, nigdy w pełni jej nie wykorzystał. W rzeczywistości, z militarnego punktu widzenia, liczył się stosunek sił „na decydującej osi i w decydujących momentach”, przytaczając słowa Frunzego. A porównanie stosunku sił w całym teatrze niemiecko-sowieckich działań wojennych pokazuje, że Armii Czerwonej trudno było uzyskać tę przewagę. W momencie rozpoczęcia się operacji Barbarossa 22 czerwca 1941 roku Wehrmacht dysponował 3 117 000 żołnierzy, natomiast sowieckie armie liczyły 5 500 000 żołnierzy, a więc teoretycznie stosunek sił wynosił jeden koma siedem do jednego na korzyść Armii Czerwonej. Ale sowieckie wojska były bardzo rozproszone i dlatego Armia Czerwona w rzeczywistości dysponowała 2 680 000 żołnierzy gotowych natychmiast stawić czoło niemieckiej inwazji, tak więc rzeczywisty stosunek sił wynosił jeden koma szesnaście do jednego na korzyść Niemców.
Porównanie sprzętu wojskowego w momencie rozpoczęcia się operacji Barbarossa jest również mylące. Z pewnością sowieckie lotnictwo wojskowe, teoretycznie posiadające 19 533 samoloty, rozmieściło na zachodzie Związku Sowieckiego 7133 maszyny. W porównaniu z tym 2770 samolotów przeznaczonych przez Luftwaffe do działań na froncie wschodnim może wydawać się liczbą niewielką. Ale tak jak i reszta Armii Czerwonej, lotnictwo wojskowe było wówczas w okresie transformacji: samoloty o bardzo wielu zaletach, takie jak groźny Iliuszyn II-2 Szturmowik, przeznaczony do zwalczania celów naziemnych, właśnie miały wejść do służby, ale nie przeszkolono jeszcze lotników, którzy mieli nimi latać, ani mechaników do ich serwisowania. Te braki w przeszkoleniu i katastrofalnie niska dyspozycyjność powodowały, że przewaga liczebna stawała się czysto teoretyczna.
To samo dotyczyło jednostek lądowych, w których czołgi w nadmiernej liczbie były w znacznej części przestarzałe i brakowało do nich wyszkolonych załóg; szwankowała również logistyka. Sowieckie dywizje, które teoretycznie wytrzymywały porównanie z niemieckimi siłami, były w rzeczywistości jak muszle w połowie puste, z niekompletnym wyposażeniem i często niewyszkolonymi żołnierzami. Ta dramatyczna sytuacja materialna i rozciągnięcie Armii Czerwonej doprowadziły Niemców do przekonania, że Sowieci, prowadząc działania wojenne, opierają się wyłącznie na masach ludzkich. Marnie dowodzone, źle koordynowane, niekompetentne, z brakami w sprzęcie wojskowym, zwłaszcza w łączności niezbędnej do prowadzenia walk przez połączone siły zbrojne, sowieckie działania wojenne od momentu pierwszych starć szybko przerodziły się w serię szturmów, w których uderzenia w zwartych szeregach zastępowały inteligentną taktykę. Sytuacja ta miała miejsce przez cały czas trwania niemieckiego marszu na Moskwę, Sowieci gromadzili zgrupowanie za zgrupowaniem na wielu poziomach strategicznych w celu stworzenia pozorów frontu. Powtarzała się jeszcze wiosną 1942 roku, gdy Armia Czerwona usiłowała zapobiec niemieckiej ofensywie na Stalingrad i Kaukaz. Wówczas 5 313 000 sowieckich żołnierzy stawiło czoło 2 690 000 żołnierzy niemieckich, do których jednak należy doliczyć ponad milion żołnierzy państw Osi: Rumunów, Węgrów, Włochów, a więc stosunek sił wynosił jeden do jeden koma cztery na korzyść Sowietów. Ale sowieckie armie poniosły w bitwie o Kijów upokarzającą klęskę