Gdyby 70 lat temu historia potoczyła się inaczej, na Krymie mieszkaliby wyłącznie Niemcy. Nie byłoby tam Rosjan, Ukraińców, Tatarów. Chyba że w charakterze niewolników i służby dla rasy panów.
Po zwycięstwie nad Związkiem Sowieckim Adolf Hitler planował sprowadzić niemieckich kolonistów na Krym. „Interesują mnie tylko te terytoria, gdzie Niemcy żyli wcześniej” – mówił, mając na myśli czasy starożytne. Wówczas to Goci, których uważał za germańskich przodków współczesnych Niemców, mieszkali na Krymie. Osiedlili się na półwyspie w III w. n.e. Później jednak stopili się z innymi plemionami, a część stamtąd wywędrowała. Jednak jeszcze w XVI w. mieszkali na Krymie ludzie mówiący językiem gockim.
W latach 20. i 30. XX w. rosyjscy archeolodzy prowadzili prace wykopaliskowe na Krymie. „Badano zajmowane przez gockie plemiona osiedla skalne w odludnych okolicach i stare kościoły, w których modlili się Goci, ale nie znaleziono pozostałości po potężnym germańskim imperium Wschodu. Mimo to w kręgach nazistowskich nadal rozpowszechniano twierdzenia o Gotach i ich wschodnim imperium” – pisała Heather Pringle w „Planie rasy panów”.
Realizacją pomysłu Hitlera zajął się Heinrich Himmler. Zamierzał utworzyć niemiecką kolonię – Gotengau. Symferopol miał nosić nazwę Gotenburg, niczym Gdynia przemianowana na Gotenhafen. Na Krymie trwały wciąż walki, gdy pojawił się tam, wysłany przez Himmlera, archeolog Herbert Jankuhn. Miał on odnaleźć i zabrać zabytki kultury gockiej z muzeów na Krymie, jednak Rosjanie ewakuowali większość zbiorów muzealnych. Wśród tych, które pozostały, nie było zabytków gockich.
Czytaj też:
Heinrich Himmler - pokraczny herszt rasy panów
Himmler zamierzał rozpocząć badania archeologiczne w górskich warowniach na Krymie, m.in. w Mangup-Kale uważanym za siedzibę książąt gockich. Reichsführer-SS liczył zapewne, że w wyniku wykopalisk znajdzie się przedmiot równie, a może jeszcze bardziej cenny niż tzw. gocka korona Krymu – diadem wysadzany granatami.
Lepianki czy Akropol?
Jankuhn był kierownikiem Wydziału Archeologii w Ahnenerbe, założonym w 1935 r. przez Reichsführera-SS instytucie badawczym zajmującym się studiami nad rasą aryjską (nordycką) i jej pochodzeniem. Himmler, podobnie jak Hitler, nie wyglądał na Aryjczyka. Nie miał chyba na tym punkcie kompleksów. Umacniało go to tylko w przekonaniu, że rasa aryjska została skażona i trzeba zrobić wszystko, by ją oczyścić ze wszystkich innych etnicznych naleciałości, odtworzyć pierwotny wygląd Aryjczyków. A także ich przeszłość.
W kwestii rasy był całkowicie zgodny z Hitlerem. Jednak jeśli chodzi o badanie germańskiej przeszłości, różnili się dość zasadniczo. Hitler był miłośnikiem oper Wagnera, inspirowanych starogermańskimi sagami zaludnionymi przez Wotana, Brunhildę, Zygfryda, jednak nie pasjonował się szczególnie nordycką prehistorią.
Co innego Himmler. Ekipa z Ahnenerbe pojechała w 1936 r. do Szwecji i Norwegii, by badać inskrypcje naskalne, uznane przez prezesa tej instytucji Hermana Wirtha, znawcę sanskrytu i języka staroperskiego, za święte znaki i teksty rasy nordyckiej. Himmler zafascynowany był również megalitami, podziwiając wysiłek, jaki musieli włożyć we wzniesienie megalitycznych budowli ich twórcy oraz mierzone tysiącleciami trwanie.
Jak pisze Rose Sala Rose w „Krytycznym słowniku mitów i symboli faszyzmu”, Himmler w przypadku megalitów „przeszedł samego siebie, każąc wybudować niedaleko Verden an der Aller kompletnie nowe miejsce kultu megalitycznego; użyto do tego czterech tysięcy pięciuset pionowych świętych głazów zebranych w całej Dolnej Saksonii”.
Czytaj też:
Byłam ofiarą doktora Mengelego
Budowla, nazwana Aleją Saksończyków, powstała niemal w tym samym miejscu, gdzie znajdowała się pogańska świątynia zniszczona przez Karola Wielkiego. Głazy miały upamiętniać saksońskich wojów, zabitych na jego rozkaz, by – jak uważali nazistowscy historycy – złamać opór przed przyjęciem chrześcijaństwa i wytępić pogański kult.
Hitler zupełnie nie podzielał pasji, z jaką Himmler oddawał się badaniom dawnych kultur germańskich. Mówił: „Dlaczego pokazujemy całemu światu, że nie mamy przeszłości? Jakby nie było dość tego, że gdy Rzymianie wznosili olbrzymie budowle, nasi przodkowie mieszkali jeszcze w lepiankach. Himmler zaczyna teraz rozkopywać wsie złożone z tych lepianek i podnieca się każdą znalezioną skorupą i siekierą z kamienia”.
Hitler podziwiał natomiast kulturę grecką i rzymską. Stąd też wielkie budowle epoki nazistowskiej nawiązywały do wzorów architektury klasycznej i neoklasycznej. Takim przykładem była zaprojektowana przez Alberta Speera trybuna na Zeppelinfeld w Norymberdze, wzorowana na ołtarzu pergamońskim, a jeszcze bardziej uderzającym przykładem Świątynia Chwały na placu Królewskim w Monachium, zbudowana przez Paula Ludwiga Troosta.
Wodza III Rzeszy pociągał monumentalizm budowli greckich i rzymskich. Piotr Krakowski w „Sztuce III Rzeszy” pisał o Hitlerze: „Jego zdaniem Grecy, Rzymianie, cesarze niemieccy tworzyli najwspanialsze dzieła w szczytowych momentach swojej władzy i przede wszystkim z pobudek politycznych. W podobny sposób rozumował Hitler, jeśli chodzi o architekturę, która miała powstawać w nowej Rzeszy: miała wyrażać potęgę i wielkość narodowosocjalistycznych Niemiec. […] Hitler już podczas wojny tłumaczył oficerom, dlaczego stale domaga się wielkości i monumentalności sztuki. Nie wynikało to z megalomanii, ale z czystej kalkulacji, że tylko przez potężne i wielkie dzieła, przez prawdziwie monumentalną sztukę można wyrobić w narodzie pełną świadomość swojej wartości”.
Rozbitkowie z Atlantydy
W pojęciu Hitlera Niemcy, sięgając do antycznych wzorów w architekturze, wcale nie naśladowali kultury innej rasy. „Profil Greków i cezarów to profil człowieka z naszej Północy i założę się, że mógłbym znaleźć dwa tysiące takich głów wśród naszych wieśniaków” – mówił Hitler.
Przekonanie, że Greków i Niemców łączy pokrewieństwo rasowe, nie było jego wymysłem. „Pod koniec XIX wieku powstała w Niemczech teoria, w myśl której Aryjczycy nie pochodzili z Indii, ale z północnej Europy; pozwoliła ona również przyjąć założenie, że również bujna kultura grecka była dziełem przybyłych z północy Aryjczyków” – pisała Rose Sala Rose. Pogląd o aryjskiej migracji formułował w 1906 r. ariozof Guido von List, którego pisma miał czytać Hitler w okresie wiedeńskim, przedstawiała go także książka Madisona Granta „The Passing of the Great Race” z 1916 r.
Jak pisze Timothy W. Ryback w „Prywatnej bibliotece Hitlera”, niewiele książek miało na niego taki wpływ jak właśnie książka Granta. Zawierała ona mapkę pokazującą ekspansję „preteutońskiej rasy nordyckiej” z północnej Europy na południe i wschód, między innymi na tereny dzisiejszej Grecji, Rzymu, i nawet do Indii oraz Tybetu. Jednak – jak pisał Grant – rasa nordycka ustąpiła miejsca innym rasom lub została przez nie wchłonięta, trzeba więc podjąć działania, by ją oczyścić i odtworzyć. Były to wskazówka i impuls do działania dla Hitlera.