Wielki marsz „czarnych diabłów”. Tych Polaków nikt nie mógł zatrzymać

Wielki marsz „czarnych diabłów”. Tych Polaków nikt nie mógł zatrzymać

Dodano: 
1. Dywizja Pancerna w Normandii w 1944 r.
1. Dywizja Pancerna w Normandii w 1944 r. Źródło:Wikipedia /
Byli nieustraszeni. Polscy czołgiści siali zniszczenie i przerażenie wśród Niemców. Parli do przodu jak taran, wyzwalając kolejne miasta Europy Zachodniej.

To był wielki, zwycięski marsz gen. Stanisława Maczka i „czarnych diabłów” – jak z respektem mówili o jego żołnierzach Niemcy. Wiódł w pobliżu atlantyckiego wybrzeża zachodniej Europy, na lewym skrzydle wojsk alianckich. Między sierpniem 1944 a majem 1945 r. polska 1. Dywizja Pancerna pokonała 1,8 tys. km i w ciągu 283 dni staczała zwycięskie boje z Niemcami we Francji, w Belgii, Holandii i III Rzeszy. Straciła ponad 5 tys. zabitych i rannych. Strat niemieckich nie udało się policzyć, ale wiadomo, że ponad 52 tys. żołnierzy Wehrmachtu dostało się do polskiej niewoli.

Przełom wiosny i lata 1944 r. przyniósł wydarzenia, które dodały otuchy podbitym narodom Europy. 4 czerwca Amerykanie wkroczyli do Rzymu, a dwa dni później rozpoczęła się największa operacja desantowa w dziejach – lądowanie w Normandii. Armia Czerwona doszła pod koniec lipca przez Białoruś i wschodnie tereny Rzeczypospolitej aż do Wisły. W sierpniu przełamany został opór niemiecki we Francji i alianci ruszyli na wschód, wywołując entuzjazm wyzwalanych Francuzów, Belgów i Holendrów. Tylko Polacy nie mieli powodów do radości. Sowieci zdradziecko więzili żołnierzy Armii Krajowej w Wilnie i we Lwowie, a potem na Lubelszczyźnie i Podlasiu. Ogarniętą powstaniem, krwawiącą Warszawę Stalin pozostawił na łup Niemcom. A jednocześnie 2. Korpus polski po zdobyciu Monte Cassino wyzwolił Ankonę i przełamał linię Gotów we Włoszech. 1. Dywizja Pancerna walnie przyczyniła się do zwycięstwa pod Falaise i jak burza ruszyła przez Francję do Bredy i Gandawy. 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa krwawiła pod Arnhem.

Boje pancerno-motorowego związku taktycznego pułkownika (od listopada 1939 r. generała) Stanisława Maczka są świadectwem nieugiętej postawy polskiego żołnierza. Jego tak zasłużona we wrześniu 1939 r. 10. Brygada Kawalerii została odtworzona we Francji jako 10. Brygada Kawalerii Pancernej. Biła się dzielnie pod Champaubert, a w nocy z 16 na 17 czerwca 1940 r. zdobyła Montbard. Z braku paliwa i rychłej kapitulacji Francji nasi pancerniacy musieli zniszczyć sprzęt i przedzierać się z Francji do Anglii. Tutaj gen. Maczek potrafił zorganizować oddział jeszcze większy – całą dywizję pancerną!

Czołg 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka. Wielka Brytania, 1943 r.

Kiedy na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. 1. Dywizja Pancerna ruszyła do Normandii, liczyła 885 oficerów i 15 210 szeregowych oraz 381 czołgów. Składała się z 10. Pułku Strzelców Konnych (rozpoznawczego), 10. Brygady Kawalerii Pancernej (1. i 2. Pułk Pancerny, 24. Pułk Ułanów, 10. Pułk Dragonów), 3. Brygady Strzelców (Batalion Strzelców Podhalańskich, 8. i 9. Batalion Strzelców, samodzielny szwadron ckm), artylerii dywizyjnej (1. i 2. Pułk Artylerii Motorowej, 1. Pułk Artylerii Przeciwpancernej i 1. Pułk Artylerii Przeciwlotniczej). Broń pancerną pułków 10. BKP stanowiły czołgi średnie M4A4 Sherman, równorzędne z niemieckimi PzKpfw III i IV, ale z za słabą armatą i opancerzeniem w boju z tygrysami i panterami. Czołgiem zwiadowczym był lekki M5A1 Stuart. Natomiast rozpoznawczy pułk strzelców konnych dysponował cromwellami IV, bardzo chwalonymi przez załogi.

Nad Grupą Armii „B” feldmarszałka von Klugego zawisła wtedy groźba unicestwienia przez zaciskające się kleszcze. Na jej lewym skrzydle amerykańska 3. Armia gen. Pattona parła już bowiem w głąb lądu, a na prawym skrzydle, w rejonie Caen, na Niemców napierała kanadyjska 1. Armia. W środku stały amerykańska 1. Armia i brytyjska 2. Armia. Na wycofanie się grupy von Klugego nie zgodził się Hitler, który nakazał kontratak i zniszczenie wysuniętej armii zuchwałego Pattona. Jednak 25 lipca dowództwo alianckie podjęło wielką operację, będącą próbą zniszczenia wojsk niemieckich. Dzień ten jest uznawany za rozpoczynający bitwę pod Falaise, choć decydujące natarcie – w którym wzięli udział Polacy – rozpoczęło się 7 sierpnia.

Falaise

Nasza 1. DPanc. wraz z kanadyjską 4. Dywizją Pancerną weszła w skład 2. Korpusu kanadyjskiego gen. Guya Simmondsa. W ramach nakreślonej przez dowódcę brytyjskiej 21. Grupy Armii – marsz. Bernarda Montgomery’ego – operacji „Totalize” to właśnie 2. Korpus miał odegrać kluczową rolę „korka od butelki”. W „butelce” znajdowały się osaczane wojska niemieckie, a „korek” miał zatkać wyjście z niej w rejonie Falaise.

Zadanie okazało się nader trudne i kosztowało wiele ofiar (zwiększonych zresztą przez… amerykańskie lotnictwo, które dwukrotnie zbombardowało znajdujących się na pozycjach wyjściowych do ataku Kanadyjczyków, Polaków i Brytyjczyków!). Nasze oddziały walczyły ze zdeterminowanymi, a przy tym świetnie uzbrojonymi Niemcami, którzy na ogół przewyższali Polaków i Kanadyjczyków siłą ognia, liczebnością, a wreszcie doświadczeniem. W 2. Korpus „waliły” podczas trwających dwa tygodnie walk dwie dywizje piechoty oraz 12. Dywizja Pancerna SS gen. Kurta Meyera. Dysponował on np. 39 czołgami PzKpfw IV i ośmioma niemal niezniszczalnymi dla naszych czołgów tygrysami oraz 27 niszczycielami czołgów Jagdpanzer IV. Na odcinku natarcia 2. Korpusu znajdowało się ok. 100 śmiertelnie skutecznych w ogniu przeciwpancernym dział kalibru 88 mm, a także 75 mm.

Gen. Dwight Eisenhower podczas wizytacji 1. Dywizji Pancernej. Gen. Stanisław Maczek po prawej.

Warto zauważyć, że tygrysami ze 101. Batalionu Ciężkich Czołgów SS dowodził najskuteczniejszy czołgista hitlerowski kpt. Michael Wittmann. Na froncie wschodnim zniszczył on 119 czołgów sowieckich, a na zachodnim zdążył już unicestwić kilkadziesiąt alianckich. Słynny był jego wyczyn pod Villers-Bocage, gdzie sam jeden rozbił kolumnę brytyjskiej 7. Dywizji Pancernej, niszcząc 25 czołgów i pojazdów opancerzonych! Jego to właśnie rozbitego tygrysa i spalone zwłoki znaleziono podczas pierwszych bojów pod Falaise na przedpolu 24. Pułku Ułanów, aczkolwiek położenie Wittmanna trupem starają się też udowodnić inni…

Zmagania w bitwie pod Falaise dzieli się na trzy fazy. W pierwszej, która trwała do 15 sierpnia, próbowano przełamać obronę niemiecką wzdłuż szosy Caen-Falaise. Polacy z 10. Brygady Kawalerii Pancernej atakowali początkowo z nadmierną brawurą, co przypłacili dotkliwymi stratami. Dowódca 2. Pułku Pancernego ppłk Stanisław Koszutski wspominał: „Pierwsze pociski nieprzyjaciela szczerbią pierwszą linię czołgów. Wkrótce pali się, strzelając rakietami amunicji, cała pierwsza linia. Dowódca szwadronu ma jeden rozkaz – naprzód. Szarżuje druga linia – wchodzi na niemiecką linię, rozjeżdżając jej działa – ginie jednak tak jak pierwsza rozbita pociskami... Strzela ogień z trafionych czołgów. Ludzie wyskakują z płonących czeluści. Żywi wyciągają rannych. Palą się na nich kombinezony jak pochodnie. Biegną tak długo, aż nie zostaną skoszeni serią z niemieckiego karabinu maszynowego. Buchają płomienie również z trzech czy czterech czołgów niemieckich, widocznie trafionych albo granatami 3. Szwadronu, albo jakimś cudem z ppanców 2. Szwadronu”. Polacy stracili podczas tej akcji aż 26 maszyn.

15 sierpnia zdobyto przyczółek nad rzeką Dives i następnego dnia oddziały 10. Brygady Kawalerii Pancernej oraz 3. Brygady Strzelców rozpoczęły natarcie w kierunku miasta Trun, a następnie na Chambois. Jednak 18 sierpnia wspomniane (drugie już) bombardowanie sojuszniczego lotnictwa tak zniszczyło okolice Chambois, że uniemożliwiło sprawne pokonywanie terenu polskim jednostkom. Do 19 sierpnia Polacy zdobyli wzgórze Mont Ormel, które nazwano (dla jego kształtu) „Maczugą”, oraz Chambois. Niemcy zostali otoczeni między rzekami Orne i Dives, w kotle o wymiarach 10 na 12 km, mając tylko bardzo wąskie przejście między pozycjami aliantów.

Niemiecka kolumna zniszczona przez Polaków pod Mont Ormel.

Jak wspominał por. Jacek Bartel: „Załogi nie mogą uwierzyć własnym oczom, bowiem w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów, w małym wykopie biegnie droga, zapchana, wóz przy wozie... Pierwszy otwiera ogień 2. Szwadron, znajdujący się najbliżej, bo około 40 metrów od kolumny. Skuteczny ogień niszczy grupę samochodów pancernych, które tarasują drogę następnym pojazdom. Zaskoczenie było tak wielkie, że dwie pantery, które nie zdążyły przyjąć walki, zostają natychmiast zniszczone”.

Polacy rozbili niemiecką kolumnę i zajęli pozycje na północnym wierzchołku wzgórza 262. Nie udało się natomiast opanować południowego wierzchołka. Siły 1. Dywizji Pancernej były zbyt szczupłe, aby szczelnie zamknąć „butelkę” Falaise.

Od 19 do 22 sierpnia polska dywizja broniła się przed silnymi atakami Niemców na dwóch odosobnionych, okrążonych pozycjach: Mont Ormel i Chambois. Niemcy podejmowali desperackie, nadzwyczaj groźne próby przerwania okrążenia. Ich fale rosły, bo ciągle nadchodziły kolejne wojska von Klugego. Aby zamknąć wyjście z kotła, dowódcy obu naszych pułków pancernych postanowili opanować kolejne wzgórze.

Artykuł został opublikowany w 12/2019 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.