"Momentalnie cały stanąłem w płomieniach". Tak Niemcy polowali na wrogów

"Momentalnie cały stanąłem w płomieniach". Tak Niemcy polowali na wrogów

Dodano: 
Czołg 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka. Wielka Brytania, 1943 r.
Czołg 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka. Wielka Brytania, 1943 r. Źródło:Wikimedia Commons / Zbigniew Wawer, Wojsko Polskie w Wielkiej Brytanii 1940-1947, Warszawa 1992
- Obok mnie wybuchła pułapka fosforowa. Momentalnie cały stanąłem w płomieniach – mówi weteran 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka.

PIOTR WŁOCZYK: Pięknie was – weteranów 1. Dywizji Pancernej – witają Holendrzy w kolejne rocznice wyzwolenia Bredy.

ALOJZY JEDAMSKI: Holendrzy zawsze są dla nas wyjątkowo mili. Straciliśmy tam wielu chłopaków i oni pamiętają o naszym poświęceniu. Chociaż kolejnych rocznic nie da się oczywiście porównać do tego, jak nas obściskiwali, kiedy wyzwoliliśmy to miasto. Szczególnie płeć piękna!

Polski żołnierz z 1. Dywizji Pancernej witany w Bredzie przez mieszkanki miasta

Służył pan u gen. Maczka w zwiadzie, więc musiał być pan jednym z pierwszych żołnierzy, którzy wkroczyli do tego miasta...

Do Bredy faktycznie wkroczyłem jako jeden z pierwszych. Teraz, gdy tam byliśmy, chciałem pokazać, w którym miejscu wjechaliśmy do miasta, ale to wszystko się niesamowicie pozmieniało. Ciężko było to wszystko rozpoznać, ale jednak byłem w stanie pokazać, gdzie na „powitanie” niemiecki żołnierz strzelił w naszym kierunku z panzerschrecka. Niemiec ukrył się w ogrodzie przy ulicy. Z bardzo bliska wystrzelił, nie dalej niż z 20 metrów. Ja jechałem pierwszym carriersem, który wjechał do Bredy. To były pojazdy gąsienicowe, które tylko z boku były obudowane pancerzem, natomiast od góry były zupełnie otwarte. Były szybkie i zwrotne, ale niestety nie dawały dużej ochrony. Byliśmy wtedy w Bredzie wystawieni jak kaczki na odstrzał. Niemiec trafił jednak w czołg, który jechał tuż za nami. Jego kierowca zginął na miejscu. Dwa pociski przeleciały wtedy koło mnie, tylko iskry za nimi szły. Wraz z nimi całe życie przeleciało mi przed oczami. Już myślałem, że po mnie.

Generał Stanisław Maczek w lewej wieżyczce cromwella – czołgu dowodzenia 1. Dywizji Pancernej

Zwiad to zazwyczaj jeden z najbardziej niebezpiecznych odcinków żołnierskiej służby. Jak to wyglądało w pańskim oddziale?

U gen. Maczka przypadła mi służba w 10. Pułku Dragonów w specjalnym plutonie rozpoznawczym. Pełen stan mojego plutonu to było 10 carriersów, czyli 40 żołnierzy. Straty mieliśmy jednak tak potężne, że gdy odchodziłem ranny po raz pierwszy, pluton liczył już tylko 13 żołnierzy. Ale tak już jest z oddziałami rozpoznawczymi. Bez naszej roboty 1. Dywizja Pancerna nie ruszała się z miejsca. Zawsze byliśmy na przodzie i jako pierwsi trafialiśmy na Niemców. To się wiązało z wielkim niebezpieczeństwem. Raz, gdy poszliśmy w 17 na patrol, tylko ośmiu z nas wróciło całych. Wpadliśmy pod ciężki ogień i jeden zginął na miejscu, a ośmiu zostało bardzo ciężko rannych...

Kiedy został pan ranny po raz pierwszy?

To było tuż po wyzwoleniu Bredy. Poruszaliśmy się na północ, w kierunku Moerdijk. 4 listopada rano szliśmy zrobić rozpoznanie. Było nas sześciu. Podeszliśmy pod kościół w Moerdijk. Okazało się, że w kościele śpi pełno Niemców! Kapral Marcinkiewicz powiedział, że nie możemy się już cofnąć… Już mieliśmy wchodzić do kościoła – ja miałem ubezpieczać z lewej strony – żeby zaskoczyć śpiących i wziąć ich do niewoli, kiedy nagle artyleria zaczęła strzelać w kościół!

Czytaj też:
Jego wyznawcy mordowali ludzi w rzeźni

Od wybuchów zrobiło się ciemno, a to był przecież poranek. Sufit świątyni zaczął się walić na Niemców. Ci, którzy zdążyli się poderwać, wybiegali z kościoła. Zrobił się jeden wielki lament i krzyk. Między kolejnymi wybuchami słyszeliśmy tylko „Hilfe!”. Mnie poddało się trzech Niemców. W tym momencie w mur, przy którym stałem, uderzył pocisk... Na szczęście tak upadłem, że zauważył mnie kpr. Marcinkiewicz. Ściągnął mnie do siebie i zaczął opatrywać. Gdybym upadł trochę inaczej i leżał za załomem muru, toby mnie nie zauważył i na pewno bym się wykrwawił – dostałem odłamkiem w głowę i w nogę. Nie wiem, co się stało z tymi Niemcami, ale myślę, że było z nimi dużo gorzej niż ze mną. Pocisk uderzył przecież bliżej nich niż mnie. Nawiasem mówiąc, ten kościół zawalił się kompletnie i Holendrzy już go nie odbudowali po wojnie.