Polak, który przeżył własną egzekucję. Kulisy niezwykłej ucieczki z ZSRS

Polak, który przeżył własną egzekucję. Kulisy niezwykłej ucieczki z ZSRS

Dodano: 
Sowiecki łagier Perm-36. Zdjęcie ilustracyjne.
Sowiecki łagier Perm-36. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło:Wikimedia Commons / Gerald Praschl
Oskarżony przez NKWD o szpiegostwo trafił do łagru nad Peczorą, skąd uciekł. Po drodze przeżył własną egzekucję, ale w końcu wyrwał się z ZSRS. Wspomnienia Michała Krupy to wstrząsające świadectwo męczeństwa ofiar komunizmu.

Piotr Włoczyk

Strażnicy byli przerażeni widokiem wagonu. Zamki były wyłamane, a kawałki drewnianych drzwi walały się na śniegu. W środku zastali kompletny rozgardiasz. Brakowało części pudeł z jedzeniem, a niektóre były porozrywane. Złodzieje ukradli też kilka butelek wódki. Chociaż było grubo poniżej zera, strażnikom momentalnie zrobiło się gorąco – własnymi głowami odpowiadali przecież za bezpieczeństwo transportów z żywnością na stacji w Permie.

Najpilniejszym zadaniem było wytropienie złodziei. Sprawę ułatwiło to, że na śniegu zachowały się całkiem wyraźnie ślady prowadzące do stojącego obok składu. Najwyraźniej złodzieje byli kompletnie lekkomyślni. W cuchnącym wagonie bydlęcym, do którego prowadziły ślady, strażnicy znaleźli czterech pijanych mężczyzn, śpiących w najlepsze. Obok nich walało się zrabowane jedzenie i wódka. Wściekli strażnicy zbudzili ich kopniakami i wyrzucili z wagonu. Na pierwszy rzut oka widać było, że to uciekinierzy z łagrów. Dowódca nie wahał się ani chwili – trzeba ich natychmiast rozstrzelać!

„Nogi miałem jak z waty, a przepełniony pęcherz ledwie wytrzymywał. Bywałem w podobnych sytuacjach w Peczorze, ale nigdy dotąd nie czułem tak wielkiego strachu. Odmówiłem modlitwę, znowu polecając duszę Bogu – wspominał tamten moment Michał Krupa. – Rozległy się strzały: jeden, drugi, trzeci. Świadomy wymierzonej we mnie broni, czekałem na czwarty. Z Modlitwą Pańską na ustach po czwartym strzale upadłem na ziemię. Echo wystrzału zabrzmiało mi w czaszce, obezwładniło mózg. Palący ból rozbłysnął wielobarwnymi pasmami w oczach, poczułem, jakby mi zadano śmiertelny cios ciężkim młotem, a potem straciłem kontakt z rzeczywistością. Byłem nieprzytomny, ale z wnętrza słyszałem głos, który próbował się przebić: »To jeszcze nie koniec!«. Tych kilka słów krążyło mi po głowie. »To jeszcze nie koniec!«”.

Okładka książki

Michał Krupa należał do tej garstki nieprawdopodobnych szczęściarzy, którym dane było przeżyć własne egzekucje. Pocisk zamiast w głowę trafił go w szyję, którą przeszył na wylot. Rana była poważna, ale kula ominęła tętnice i kręgosłup. Trzech Rosjan, również uciekinierów, którzy przyłączyli się do niego podczas podróży pociągiem, niestety nie miało tyle szczęścia.

Krupa przeżył, ponieważ na miejscu egzekucji szybko pojawiło się kolejarskie małżeństwo, które postanowiło pochować rozstrzelanych mężczyzn. Byli to ludzie bardzo głęboko wierzący, którzy nie wyobrażali sobie, że można tak pozostawić ludzkie zwłoki. Na takich ludzi też można było wtedy trafić w stalinowskiej Rosji…

Dmitrij i Irena zaopiekowali się rannym Polakiem, udzielając mu gościny we własnym domu. Rozdział książki Krupy opowiadający o ukrywaniu go przez kolejarskie małżeństwo niechybnie przywodzi na myśl historie Polaków przechowujących Żydów. Ten sam strach przed donosem i okrutną karą. A jednak również w ZSRS w czasach stalinowskiego terroru znajdowali się ludzie, którzy gotowi byli – bezinteresownie – na podjęcie tak wielkiego ryzyka. I jakoś tak dziwnie się składało, że zazwyczaj były to osoby wierzące.

Lepka substancja

Trudno się dziwić, że wygłodzony Polak skorzystał z okazji i obficie „poczęstował się” frykasami, które znalazł w jednym z wagonów. Był to już drugi miesiąc jego wydającej się nie mieć końca ucieczki z łagru nad Peczorą.