Stalingrad początkowo nie był celem Hitlera. Po raz pierwszy o tym mieście powiedziano 17 lipca 1942 roku i od razu stało się dla niego celem samym w sobie. Pisząc do generała Paulusa, oświadczył, że zdobycie Stalingradu jest pilną koniecznością ze względów psychologicznych i że komunizm trzeba pozbawić jego świętości. Zajęcie nadwołżańskiego grodu stało się obsesją Adolfa Hitlera, który wierzył, że zdobywając miasto, zniszczy samego Stalina.
Wojna złych ludzi
Po opanowaniu prawie całej Europy Trzecia Rzesza zwróciła się w kierunku wielkiego sojusznika – Związku Radzieckiego. Tylko jego zdobycia brakowało Hitlerowi do pełni szczęścia. Liczył, że plany ataku są dobrze opracowane i, dzięki odwadze i waleczności armii, szybko uda się pokonać sowietów. Atak nastąpił 22 czerwca 1941 roku o godzinie 3.15. Wehrmacht – bez wypowiedzenia wojny, ale w myśl „Planu Barbarossa” – przekroczył sowieckie granice. Niemcy weszli na teren wroga jak nóż w masło. Szli przez ZSRR jak burza, wygrywając bitwy, ale także niosąc za sobą śmierć tysięcy niewinnych osób: kobiet, dzieci, Żydów, Cyganów. Za przemarszem wojska ciągnęła się krwawa smuga, bogatsza o rabunki i kradzieże. Stalin, wpuszczając armię niemiecką tak głęboko na swoje terytorium, popełnił ogromny błąd, zwłaszcza że otrzymywał wyraźnie wskazówki, iż Hitler planuje atak. Dyplomaci niemieccy ostrzegali go przed Führerem. Wielki wódz nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Twierdził, że „dezinformacja wstąpiła teraz na salony ambasadorskie” i przypisywał całe zamieszanie Winstonowi Churchillowi. Był bowiem przekonany, że Wielka Brytania próbuje skłócić dwóch sojuszników.
W listopadzie 1941 niemiecka Grupa Armii „Północ” utknęła na dziewięćset dni pod Leningradem. Armia „Środek” z kolei została w grudniu związana pod Moskwą. Armia „Południe” zdobyła most na Donie, co było ostatnią przeszkodą w drodze na Kaukaz, ku radzieckim złożom ropy. Latem 1942 roku wojsko niemieckie, wspierane przez armie państw satelickich – Włochów, Rumunów i Węgrów – zbliżyło się do linii Donu, skąd już niedaleko do Stalingradu. Drogę dla piechoty i wojsk pancernych otwierała Luftwaffe, czyniąc bombardowaniami niewiarygodne spustoszenia.
Kocioł stalingradzki
W sierpniu żołnierze Wehrmachtu przekroczyli rzekę i znaleźli się w „kotle stalingradzkim”. Mianem tym określa się tereny znajdujące się pomiędzy Donem a Wołgą, na wysokości Stalingradu. Sytuacja Niemców była o wiele trudniejsza niż w momencie ataku na Związek Radziecki rok wcześniej. Ogromne stary w ludziach i uzbrojeniu stanowiły część problemów. Zaopatrzenie docierało z przerwami, brakowało go bowiem w samej Rzeszy. Było to zaniedbanie ze strony Hitlera, który od początku wojny opierał się na sowieckich dostawach. Inaczej wyglądała sytuacja w Związku Radzieckim. Stalin zdawał sobie sprawę, że o zwycięstwie nad Niemcami zadecyduje wyposażenie jego ludzi. Od momentu wybuchu wojny gospodarka radziecka nastawiona była na proces zbrojeniowy, a fabryki radzieckie, zaraz po ataku Niemiec, przeniesiono na wschód, gdzie kontynuowały produkcję. Gospodarka ZSRR znacznie prześcignęła niemiecki przemysł. Ważną rolę odegrała też anglosaska pomoc, polegająca na dostawach uzbrojenia do portów w Murmańsku i Archangielsku.
We wrześniu 6. Armia generała Paulusa dotarła na przedmieścia Stalingradu. Jednak walka na terenach miejskich i w ogóle zdobywanie miast wroga zawsze jest rzeczą wyjątkowo trudną. Starcia pośród zabudowań wręcz uniemożliwiały działania pancerne. Większość miasta zniszczona była przez bombardowania Luftwaffe, a sami Rosjanie także zawzięcie walczyli. Ciężkie walki wewnątrz miasta dawały się we znaki także żołnierzom Armii Czerwonej. Aby ostatecznie przełamać obronę niemiecką, radzieckie dowództwo opracowało plan operacji „Uran”. Jej zadaniem było rozerwanie frontu na wysokości wspomagającej Niemców armii rumuńskiej. Później należało systematycznie i nieustannie wyzwalać zajęte przez hitlerowców tereny. Rosjanie, domykając tym samym kocioł stalingradzki, zamknęli wojska Armii „Południe” w pułapce bez wyjścia.
Zaczęto także organizować dostawy zaopatrzenia drogą powietrzną. W rejonie kotła w miarę sprawnie funkcjonowały dwa lotniska: w Pitomniku i w okolicach Gumraka. To drugie było jednak jednym prowizorycznym, wykutym w zamarzniętej ziemi pasem startowym. Większą rolę odegrał więc Pitomnik. Słaba organizacja obsługi naziemnej i ciągłe ataki radzieckiej floty powietrznej niejednokrotnie uniemożliwiały dostawy. Od momentu przełamania niemieckiego frontu w listopadzie 1942 roku, radziecka armia systematycznie spychała Niemców w kierunku Stalingradu. Operacja „Uran”, przekształciła się 10 stycznia w operację „Kolco”, czyli „Pierścień”, której celem było otoczenie żołnierzy Wehrmachtu. Hitlerowcy próbowali się bronić. Z jam wykopanych w zamarzniętej ziemi, spuchniętymi z powodu odmrożeń palcami, próbowali powstrzymać Sowietów. Do 30 stycznia Armia Czerwona zdołała dotrzeć do centrum Stalingradu. W mieście znajdowały się setki Niemców, próbujących znaleźć w piwnicach schronienie przed zimnem i ogniem artyleryjskim. Tego samego dnia, w rocznicę dojścia Hitlera do władzy, w ministerstwie lotnictwa Rzeszy Göring wygłosił przemówienie, w którym porównywał walczącą 6. Armię do Spartan pod Termopilami. Walki trwały do godziny 16.00. 2 lutego 1943 roku. Paulus ogłosił kapitulację
Czytaj też:
Donbas jak Stalingrad, Zachód jak III RzeszaCzytaj też:
Co zatrzymało sowieckie czołgi