Major Kruk-Strzelecki musi odejść
  • Marek GałęzowskiAutor:Marek Gałęzowski

Major Kruk-Strzelecki musi odejść

Dodano: 
Róg Nowego Światu i Świętokrzyskiej, Warszawa, zima 1940 roku
Róg Nowego Światu i Świętokrzyskiej, Warszawa, zima 1940 roku Źródło:NAC
Polityczna zemsta objęła piłsudczyków konspiratorów, nawet gdy byli krytyczni wobec własnego obozu rządzącego po maju 1926 r.

Nie ma przesady w stwierdzeniu, że decydującą rolę w budowie wojska w podziemiu, które 82 lata temu stało się Armią Krajową, odegrali dawni żołnierze Legionów Polskich i Polskiej Organizacji Wojskowej, w międzywojniu zwykle zawodowi oficerowie WP, żeby wymienić tylko generałów Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza i Stefana Roweckiego. Z tych najważniejszych formacji niepodległościowych wywodzili się też ich współpracownicy, tworzący zręby wojskowej konspiracji, jak chociażby Marian Kozielewski. Starszy brat słynnego emisariusza, bardziej znanego pod nazwiskiem Karski, „zapamiętały piłsudczyk, wierny ukochanemu Komendantowi”, był w konspiracji organizatorem i pierwszym komendantem Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa, czyli podziemnej policji.

Ale może najważniejsza rola wśród tych oficerów, podległych obu pierwszym komendantom ZWZ-AK, przypadła mjr. Tadeuszowi Krukowi-Strzeleckiemu. To pod jego kierownictwem „powstał zrąb późniejszego, silnie rozbudowanego BIP-u” – jak pisał najlepszy znawca dziejów Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK Grzegorz Mazur. Niewątpliwie była to jedna z najważniejszych struktur nie tylko konspiracji wojskowej, lecz także w ogóle Polski podziemnej, z jej sztandarowym wydawnictwem – „Biuletynem Informacyjnym”.

Rozliczenia w cieniu terroru

Udział piłsudczyków w tworzeniu struktur wojskowych konspiracji, a w istocie fundamentów Polskiego Państwa Podziemnego, był naturalny – wynikał z ich głębokiej ideowości, patriotyzmu i chęci służenia Polsce. Wywołał jednak gwałtowną reakcję stronnictw politycznych w kraju i rządu na uchodźstwie, zarzucających kierownictwu Służby Zwycięstwu Polski, a następnie Związku Walki Zbrojnej sanacyjną proweniencję.

Było to o tyle nieuzasadnione, że żaden z tych dawnych legionistów i peowiaków nie tylko nie przynależał do kierownictwa obozu rządzącego Polską, określanego w społeczeństwie pejoratywnym mianem sanacyjnego, lecz także wielu przejawiało mniej czy bardziej wyraźną postawę krytyczną wobec coraz liczniejszych rozwiązań autorytarnych, niezgodnych z demokratyczną tradycją tego środowiska (jak okazujący wyrazy sympatii ruchowi ludowemu gen. Tokarzewski-Karaszewicz).

Miarą postawy tych piłsudczyków było chociażby to, że pozostali oni w okupowanym kraju, chociaż wielu mogło go przecież opuścić we wrześniu 1939 r. Zarzuty wobec nich były zresztą czasem absurdalne, jak choćby ten, że budują oni organizację na wzór POW. Nie dostrzegano, że POW miała charakter powszechny i z założenia apolityczny, a przynależność do niej nie była równoznaczna z zajmowaniem później stanowisk w sanacyjnym aparacie władzy. Jak zauważył Tomasz Szarota, „nawiązywanie do POW było zupełnie naturalnym sięganiem do doświadczeń ostatniej, żywej jeszcze w pamięci polskiej konspiracji” i to decydowało o popularności nazwy, przyjętej przez liczne organizacje, powstałe w pierwszych miesiącach okupacji niemieckiej i sowieckiej.

Artykuł został opublikowany w 2/2024 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.