31 sierpnia 1939 roku o godz. 20:00. Przebrani za Polaków Niemcy zaatakowali radiostację w Gliwicach. Nieco ponad dwie godziny później władze Niemiec informowały już świat, że ich terytorium zostało w kilku miejscach zaatakowane przez polskich dywersantów. Hitler zapowiadał wówczas, że za kilka godzin Niemcy odpowiedzą ogniem. Wydarzenia, do których wtedy doszło nazywa się prowokacją gliwicką. Czy Niemcom udał się ten wybieg?
Choć napaść na Polskę została zaplanowana dużo wcześniej, a początek kampanii wojennej przewidziano na 1 września 1939 roku, Niemcy chcieli postawić Polskę w jak najgorszym świetle i dać światu sygnał, że atakując Rzeczpospolitą odpowiadają tylko na jej agresję.
Przygotowania
Za przygotowanie prowokacji gliwickiej odpowiedzialny był, wyznaczony przez Adolfa Hitlera, szef SD (Sicherheitsdienst) Reinhard Heydrich, który z kolei wybrał do udziału w tym „przedsięwzięciu” SS-Sturmbannführera Alfreda Naujocksa.
Na początku sierpnia 1939 roku Heydrich zlecił Naujocksowi przygotowanie kilku incydentów, do których rzekomo będzie miało dojść na granicy polsko-niemieckiej pod koniec tego samego miesiąca. Naujocks miał m.in. wytypować kilku więźniów z długoletnimi wyrokami i zlecić ich zabicie. Ich ciała miały zostać przebrane w mundury i następnie rozrzucone w pobliżu granicy z Polską. Celem było wywołanie wrażenia, że Polacy zaatakowali niemieckie posterunki i zabili pograniczników.
Prowokacja gliwicka
Akcja pod hasłem „Babcia umarła” (niem. „Großmutter gestorben”) rozpoczęła się 31 sierpnia 1939 roku po południu. Na rozkaz Himmlera z radiostacji w Gliwicach zdjęto ochronę (chodziło o nowszą radiostację, wybudowaną w 1935 roku; cztery kilometry dalej stała też druga, starsza radiostacja). Wówczas siedmioosobowy oddział dowodzony przez Naujocksa wdarł się na jej teren i zajął placówkę. Prowokatorzy udawali śląską partyzantkę, której celem miało być wywołanie powstania.
Po wejściu do radiostacji ludzie Naujocksa uwięzili przebywających na miejscu pracowników. Po spacyfikowaniu miejsca ataku, prowokatorzy mieli nadać przez radio informację o przejęciu stacji. Wiadomość o zajęciu radiostacji przez Polaków poszła w eter („Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w rękach polskich”.), lecz sygnał był za słaby i nie udało się przekazać więcej, niż kilka słów. Na zajętej przez Niemców radiostacji nie było bowiem studia mikrofonowego (to znajdowało się na drugiej, wspomnianej wyżej, radiostacji), a jedynie urządzenie do nadawcze do emisji sygnału ostrzegawczego do informowania o nadciągającej burzy. Sygnał z gliwickiej radiostacji, z której chcieli skorzystać Niemcy, był ponadto zagłuszany przez nadajnik znajdujący się we Wrocławiu.
Choć Niemcy zdołali nadać krótki komunikat o zajęciu radiostacji przez Polaków (nawoływali jeszcze do powstania polskiego na Śląsku, lecz tego już nikt nie usłyszał), to większość osób, która go usłyszała, wzięła tę informację za żart. Myślano ponoć nawet, że jakiś pijany niemiecki strażnik postanowił zadrwić z Polaków.
Niemieccy prowokatorzy spędzili na radiostacji noc, po czym 1 września udali się w kierunku Berlina. Jeszcze tego samego dnia Naujocks tłumaczył się Heydrichowi, dlaczego akcja nie do końca się powiodła. To nie miało już jednak większego znaczenia. Niebawem po krótkim komunikacie prowokatorów, władze Niemiec (o godzinie 22:30) i tak oznajmiły światu, że Polacy naruszają ich granice; mówiono o ataku na radiostację w Gliwicach oraz polskich prowokatorach w kilku innych miejscach przy granicy. Wiadomości o tym dotarły do Francji i Anglii już w nocy z 31 sierpnia na 1 września, zanim Wehrmacht wkroczył na terytorium Rzeczpospolitej.
Choć prowokacja gliwicka, z technicznego punktu widzenia, zakończyła się porażką, to Niemcy i tak odnieśli pewien propagandowy sukces. Sam Naujocks niedługo później awansował zostając szefem wywiadu zagranicznego SD.
Prowokacją w Gliwicach Niemcy chcieli udowodnić światu, że atakując Polskę odpowiadają tylko na jej podstępne akcje zaczepne, co miało zniechęcić do Polaków Paryż i Londyn. Tego celu Hitler nie osiągnął, gdyż 3 września Francja i Wielka Brytania wypowiedziały Niemcom wojnę. Z drugiej jednak strony, bierność polskich sojuszników, którzy nie przyszli Polakom z pomocą w czasie wojny obronnej sprawiła, że pod koniec września Niemcy i Sowieci mogli podzielić się polskim terytorium realizując tym samym postanowienia tajnego protokołu do traktatu Ribbentrop-Mołotow podpisanego 23 sierpnia 1939 roku. Kolejną rzeczą i zarazem tematem do dalszych rozważań jest to, czy Anglicy i Francuzi byli w ogóle gotowi w tamtej chwili do konfrontacji z Niemcami. Szybkość, z jaką Niemcy zajęli na wiosnę 1940 roku (a wiec pół roku później) kraje Beneluksu oraz Francję, pokazuje, że alianci wciąż byli za mało gotowi na wojnę z Trzecią Rzeszą.
Czytaj też:
Mąż, tata, morderca. Reinhard Heydrich oczami żonyCzytaj też:
Na tropie "Grota". Kto wydał Niemcom generała Roweckiego?Czytaj też:
Powstanie – szansa Himmlera