Kierownictwo polityczno-wojskowe Wielkiej Brytanii zdawało sobie sprawę, że alianci zachodni prędko nie będą w stanie utworzyć drugiego frontu w Europie. A Stalin – od samego początku wojny niemiecko-sowieckiej – domagał się tego coraz bardziej natarczywie.
Dla Brytyjczyków sytuacja, w której główny ciężar walki z Wehrmachtem spoczywa na Związku Sowieckim, była oczywiście optymalna. Ginęły miliony sołdatów Armii Czerwonej, a armia Jego Królewskiej Mości oszczędzała krew swoich żołnierzy. Stalinowi trzeba było jednak rzucić jakąś kość.
Mężowie stanu w Londynie postanowili więc „podpalić Europę”. Czyli skłonić „ruchy oporu” na terenie okupowanego kontynentu do przeprowadzenia zmasowanej akcji dywersji i sabotażu na niemieckich tyłach. Brytyjczycy mieli dostarczyć środki, a sojusznicy – partyzantów. Misję polecono słynnej Special Operations Executive (SOE).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.