Nieudany zamach na niemieckiego zbrodniarza. Po wojnie żył długo i szczęśliwie

Nieudany zamach na niemieckiego zbrodniarza. Po wojnie żył długo i szczęśliwie

Dodano: 
Wilhelm Koppe, 1944 r.
Wilhelm Koppe, 1944 r. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wilhelm Koppe, wyższy dowódca SS i zastępca Hansa Franka w Generalnym Gubernatorstwie miał zginąć 11 lipca 1944 roku, lecz zamach się nie udał. Zbrodniarz dożył na wolności sędziwego wieku.

Wilhelm Koppe był odpowiedzialny za masowe mordy na ludności polskiej i żydowskiej. Przyjechał do Polski 26 września 1939 roku, tuż po rozpoczęciu wojny. Został mianowany wyższym dowódcą SS i policji w Kraju Warty. W roku 1943 przeniesiono go na obszar Generalnego Gubernatorstwa, gdzie oprócz policji nadzorował też służby bezpieczeństwa.

Wkrótce po pojawieniu się Wilhelma Koppe w Generalnym Gubernatorstwie, Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej (Kedyw) podjęło decyzję o przeprowadzeniu na niego zamachu. Przygotowano dokładny plan działania. Akcję przeprowadzić miała jedna z grup warszawskiego Batalionu „Parasol”. Do zamachu miało dojść natomiast w Krakowie. Z Warszawy należało więc wysłać do stolicy Małopolski ludzi oraz sprzęt. Akcja była wielkim przedsięwzięciem logistycznym. Choć nie zakończyła się po myśli Kedywu, to udowodniła – zarówno członkom AK, jak innym Polakom – że polskie Podziemie jest zdolne do przeprowadzania dużych i bardzo niebezpiecznych akcji na szerokim terenie. Żaden niemiecki zbrodniarz nie mógł się czuć w Polsce bezpieczny.

Zamach na Wilhelma Koppe

Wilhelm Koppe i Arthur Greiser przed kompanią honorową Wehrmachtu, Poznań, listopad 1939 r.

Ludzie odpowiedzialni za likwidację Wilhelma Koppe przybyli do Krakowa pod koniec czerwca 1943 roku. Broń udało się przetransportować pociągiem. Akcja miała rozpocząć się 11 lipca 1943 roku o godzinie 9:20. Grupą „Parasol” dowodził Stanisław Leopold ps. „Rafał”. Rano, 11 lipca, jego ludzie czekali już na ulicy Powiśle, którędy miał przejeżdżać czarny Mercedes, którym poruszał się Koppe.

Samochód zastępcy Hansa Franka nadjeżdżał od strony Wawelu. Kiedy pojawił się na ulicy Powiśle, drogę zajechała mu ciężarówka prowadzona przez człowieka z AK. W stronę samochodu SS-mana oddano liczne strzały, ale Koppe został uratowany. Jego kierowca umiejętnie wyminął ciężarówkę, w której znajdowali się Polacy i jadąc chodnikiem zdołał uciec z miejsca zamachu.

Członkowie AK ruszyli za nim w pościg. Za samochodem, w którym jechał Koppe, ruszyła druga ciężarówka, ale ten zdołał już uciec. Ocalenie życia wyższy dowódca SS zawdzięczał tylko swojemu sprawnemu kierowcy.

Podział administracyjny Generalnego Gubernatorstwa

Ludzie z „Parasola” od razu po zamachu próbowali wydostać się z Krakowa. Z miasta udało się uciec, ale tuż za nim na członków AK czekały już niemieckie zasadzki; doszło do potyczek. Trzech członków Armii Krajowej dostało się do niewoli. Niemcy przesłuchiwali ich przez długi czas, a ostatecznie wszystkich zamordowali.

W czasie zamachu na Wilhelma Koppe (sam zbrodniarz nie zginął, a odniósł tylko niegroźne rany) zabito kilku Niemców, w tym oficera SS, osobistego adiutanta Koppego. W odwecie za przeprowadzenie zamachu na swoje życie, Wilhelm Koppe wydał rozkaz zamordowania polskich więźniów podczas wycofywania się oddziałów niemieckich z terytorium okupowanej Polski. Koppe podkreślał, że nikt z więzionych nie może trafić na wolność.

Akcja „Koppe” dała wielu Niemcom do zrozumienia, że nie mogą czuć się na terenie Polski bezpiecznie, a Polacy nie zamierzają składać broni i każdego dnia będą uprzykrzać im życie.

Sam Wilhelm Koppe po zakończeniu wojny zmienił nazwisko na Lohmann i został dyrektorem w fabryce czekolady. RFN nie wyraziła zgody na jego ekstradycję do Polski. Koppe, choć oskarżony był o pośredni udział w zabiciu 145 tysięcy ludzi, nigdy nie poniósł żadnej kary.

Czytaj też:
Czarna noc we Lwowie. Niemcy wymordowali dziesiątki polskich naukowców
Czytaj też:
Ofiary wciąż wołają o pamięć. 85. rocznica największej rzezi w Palmirach
Czytaj też:
85 lat temu. Pierwszy transport do Auschwitz. Więźniami byli Polacy

Opracowała: Anna Szczepańska
Źródło: DoRzeczy.pl