W chwili śmierci Pius XII cieszył się powszechnym uznaniem. Tuż po tym, gdy ostatecznie wyzionął ducha, w uznaniu jego wielkich zasług dla ratowania Żydów specjalny hołd złożyli mu David Ben Gurion i Golda Meir. Wcześniej, doceniając skalę zaangażowania w pomoc skazanym na śmierć Żydom, jego imię, Eugenio, przybrał sobie na chrzcie naczelny rabin Rzymu.
Jednak dziś, po kilkudziesięciu latach, obraz papieża Pacellego, ostatniego księcia Kościoła, „prawdziwego Rzymianina” – jak o nim mówiono – jawi się zgoła inaczej. Przede wszystkim zarzuca mu się brak wyraźnego potępienia Holokaustu, co ma wskazywać na jego pronazistowskie sympatie. Wspomina o tym wprost we właśnie wydanych „Ostatnich rozmowach” Benedykt XVI: „[…] nagle zaistniało nowe, całkowicie inne spojrzenie na historię: jak gdyby Pius XII był zwolennikiem nazizmu. Brzmiało to wówczas [w latach 50. i na początku 60.] tak absurdalnie, że nie zasługiwało na jakąkolwiek polemikę”.
Szkoda, że emerytowany papież nie tłumaczy, jak i dlaczego „zaistniało nowe, całkowicie inne spojrzenie na historię”. Nie wspomina też, niestety, o tym, że on sam, kiedy sprawował urząd biskupa Rzymu, w ostatniej chwili, kiedy już wszystkie kościelne procedury zostały spełnione i kiedy zgodnie z wiekowymi regułami powinien był ogłosić swego poprzednika czasów wojny błogosławionym, nagle, bez żadnego wyjaśnienia, przerwał proces beatyfikacyjny.
Rzeczywiście, zmiana wizerunku Piusa XII w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat to jedna z największych i najbardziej intrygujących zagadek współczesności. Wiadomo jedynie, co było punktem zwrotnym – wystawiona w 1963 r. sztuka Rolfa Hochhutha „Namiestnik”, w której Ojciec Święty został pokazany jako zimny, bezduszny biurokrata. Wobec losu Żydów jest on co najmniej obojętny, może wręcz zadowolony z ich cierpień. Ot, jawi się papież Pacelli jako typ współczesnego świętoszka, obmierzła, łajdacka niemal figura, która to publicznie mówi o miłości, w sercu kryjąc mściwość i niechęć. Swoistym ukoronowaniem tego rozwoju była z kolei książka Daniela Goldhagena pt. „Papież Hitlera”. Jest tam Pius XII pokazany jako sprzymierzeniec wodza III Rzeszy.
Czy jednak pojawienie się tych publikacji tłumaczy zmianę powszechnego nastawienia? Jak już teraz wiadomo – mówił o tym w 2007 r. rumuński generał Securitate Ion Mihai Pacepa – do napisania sztuki Hochhutha zainspirował agent sowieckich służb specjalnych, gen. Iwan Iwanowicz Agajanc, pod którego czujną opieką pozostawał austriacki „dramatopisarz”. Sowiecki generał dostarczył mu też potrzebne materiały – częściowo zostały one sfabrykowane przez rumuńskie służby komunistyczne, Securitate, częściowo zaś pochodziły od bp. Aloisa Hudala, duchownego usuniętego z Kurii Rzymskiej przez Piusa XII za pronazistowskie sympatie. Cała operacja, która miała doprowadzić do oczernienia Piusa, została przygotowana przez KGB i nosiła wdzięczną nazwę Seat-12.
Komu zależało na oczernieniu
Łatwo zrozumieć motywy komunistów. Papież Pacelli w czasie swego pontyfikatu dał się poznać jako zdecydowany i stanowczy przeciwnik komunizmu, w którym to systemie i jego ideologii upatrywał dzieła diabła. Część konserwatywnie nastawionych ojców obradującego w Rzymie w 1963 r. soboru domagała się jednoznacznego potępienia komunizmu, powołując się przy tym na nauki ostatnich papieży Piusów – XI i XII. Zrobienie z tego ostatniego drania uderzało w jego moralny autorytet. Niszcząc pamięć papieża, komuniści tanim kosztem dokonywali zemsty na swoim nieprzejednanym wrogu. Nie tylko jednak to był ich cel. Im bardziej zszargany stawał się wizerunek Piusa, tym bardziej traciły na sile jego antykomunistyczne filipiki. Taki człowiek, tak moralnie zdegradowany, musiał się mylić w ocenie komunistów. Ktoś, kto nie potrafił nazwać po imieniu zbrodni Hitlera, ba, kto niemal się z nich cieszył, nie mógł poprawnie dostrzec wielkości i zalet komunistycznej ideologii. Wreszcie w interesie ówczesnych przywódców Związku Sowieckiego była zmiana nastawienia całego Kościoła do komunizmu. Cios w pamięć o Piusie ułatwiał drugiej stronie, tym razem kościelnej, działanie. Wprawdzie Watykan przez lata jednoznacznie komunizm potępiał, ale skoro Pius XII był kryptosympatykiem nazizmu, to można było spokojnie odrzucić jego sprzeciw. Droga do dialogu marksistowsko-katolickiego stała otworem.