Odlot z dwudziestolecia

Odlot z dwudziestolecia

Dodano: 
Bal w "Adrii", 1938
Bal w "Adrii", 1938 Źródło: NAC
Wojciech Lada || Kupowano je w eleganckich lokalach, w aptekach, a nawet na ulicy. Kokaina, morfina czy eter nie były używkami jedynie ekscentrycznych artystów. W spadku po wielkiej wojnie Polska otrzymała nie tylko niepodległość, lecz także tysiące uzależnionych obywateli.

Tego wieczoru Adria była pełna. Pełna i pijana, co stanowiło sytuację normalną w tym najpopularniejszym lokalu przedwojennej Warszawy. Było tu dość drogo, więc wśród stałej klienteli mieszały się ze sobą mundury oficerskie, dobrze skrojone fraki dyplomatów, marynarki gwiazd kina, a kosztowne perły wtulały się w głębokie dekolty pań. Wszystko to było w Adrii codziennością. Niecodzienna natomiast była tego dnia obecność policji. Nie zważając na znane nazwiska i wypchane portfele gości, kilkunastu funkcjonariuszy mundurowych obstawiło wszystkie wyjścia, pozostali zaś w towarzystwie oficerów w cywilu przystąpili do drobiazgowej rewizji.

„Jak się dowiadujemy, wkroczenie policji wiąże się z wykryciem handlu narkotykami. Gdyż nocne lokale, takie jak Adria, stały się terenem potajemnego handlu kokainą. Ujawnione ostatnio przez władze szczegóły dostarczyły dowodów, że w dancingach należy szukać ognisk tego występnego procederu. Przed dwoma tygodniami przeprowadzono rewizję w Italii, obecnie przyszła kolej na Adrię. Wedle krążących pogłosek do afery są zamieszane popularne w Warszawie osobowości. Władze zdecydowały się zastosować najenergiczniejsze środki, aby położyć kres handlowi narkotykami” – donosili następnego dnia reporterzy „Nowin Codziennych”.

Były to ostatnie dni listopada 1932 r. Z problemem narkomanii w Polsce zmagano się już co najmniej od kilkunastu lat, do tej pory jednak nie podejmowano zbyt intensywnych działań. Coś zaczęło się w tej kwestii dziać dopiero w tym momencie, ale i tak było to za mało. Problem narastał. W dniu, kiedy funkcjonariusze dokonywali nalotu na Adrię, tylko w Warszawie było już zapewne ok. 15 tys. narkomanów.

Obwoźna fabryka kokainy

Tak po prawdzie statystyki nie są pewne, choć zakłada się, że raczej zaniżają, niż zawyżają skalę zjawiska. Rzecz w tym, że prawie do połowy lat 20. środki odurzające były u nas najzupełniej legalne i można było nabyć je w byle aptece czy drogerii, nie wspominając o tym, że codziennie podawano je w przychodniach i szpitalach. Do połowy zaś następnej dekady nie były prowadzone żadne wiążące statystyki w tym zakresie. I choć z czasem pojawiały się stosowne zakazy, to w praktyce przez całe niemal dwudziestolecie aptekarze mogli sprzedawać różne pochodne opium, z bardzo tylko nieznacznymi ograniczeniami. Z biegiem pierwszej dekady niepodległości problem zaczęto co prawda dostrzegać, mnożyły się specjalistyczne publikacje na ten temat, a poruszały go także od czasu do czasu szukające sensacji media. W rzeczywistości był on trochę zamiatany pod dywan.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.