Dziwne rzeczy działy się w Związku Sowieckim w międzywojniu, przed horrorem wielkiego terroru. 17 sierpnia 1931 r. w Mińsku, stolicy sowieckiej Białorusi, przy hucznym akompaniamencie propagandy komunistycznej odbył się I Zjazd Polskich Pisarzy Proletariackich ZSRS. Udział wzięło w nim 45 delegatów, reprezentujących – jak pisano w sprawozdaniu organizatorów tego wydarzenia – „wszystkie ośrodki zamieszkiwania Polaków w Kraju Rad”. Do Mińska zjechali się reprezentanci z Ukrainy, Moskwy, Leningradu, Syberii, południa Rosji, a nawet Dalekiego Wschodu. Polskojęzyczna gazeta „Trybuna Radziecka” z zachwytem pisała, że wśród delegatów było 19 robotników i 11 chłopów trudniących się literaturą. Kim byli ci ludzie? Dlaczego władza komunistyczna zebrała ich w Mińsku?
Polska literatura sowiecka albo – mówiąc inaczej – literatura sowiecka w języku polskim stanowi do dziś dla wielu zjawisko kuriozalne. Polskę okresu międzywojennego odbierano przecież w społeczeństwie sowieckim jako jednego z największych wrogów. Dla wielu obywateli ZSRS słowa „faszysta” czy „faszystowski” kojarzyły się przede wszystkim z II RP, a nie z III Rzeszą czy ówczesnymi Włochami. Ale mimo tak wrogiego stosunku wobec międzywojennej Polski w ZSRS bardzo aktywnie lansowano potrzebę stworzenia tzw. polskiej kultury proletariackiej. A jej głównymi „piewcami” mieli się stać liczni polskojęzyczni pisarze, dziennikarze, aktorzy i inni pracownicy tzw. frontu kultury.
Polskie rejony
Współczesnego badacza całokształt „polskiej kultury proletariackiej” przeraża swym ideologicznym zaślepieniem, prymitywizmem i brakiem samodzielności twórczej. Ale jednocześnie mimo tych wszystkich negatywnych cech literatura ta była jaskrawym świadectwem czasu, a niektórzy jej twórcy mimo tak niesprzyjających warunków stworzyli utwory odzwierciedlające ówczesne realia życia Polaków – najdalszych Kresowiaków.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.