Budziciel polskich sumień
  • Krzysztof MasłońAutor:Krzysztof Masłoń

Budziciel polskich sumień

Dodano: 
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski Źródło: Wikimedia Commons
Ten niesłychanie ważny w naszej historii pisarz bywał postrzegany jako nauczyciel i wychowawca narodu

Sto lat temu, 20 listopada 1925 r., zmarł pisarz Stefan Żeromski, autor „Syzyfowych prac”, „Ludzi bezdomnych”, „Popiołów” i „Przedwiośnia”, pierwszy prezes polskiego PEN Clubu, nazywany „sumieniem literatury polskiej”. Pogrzeb Żeromskiego, który odbył się trzy dni później, stał się wielką manifestacją narodową. Na żądanie mieszkańców stolicy 23 listopada skrócono godziny pracy. W uroczystości wzięły udział tysiące ludzi towarzyszących zmarłemu w jego ostatniej drodze z Zamku Królewskiego na cmentarz ewangelicko-reformowany przy ul. Żytniej.

W kondukcie żałobnym szedł prezydent Rzeczypospolitej, Stanisław Wojciechowski, tyle że dotarł ledwie do ul. Miodowej (po drodze na Wolę ubywało więcej co bardziej znaczących person). Niemniej towarzyszyli pisarzowi żołnierze i harcerze, za trumną podążali skamandryci – Lechoń, Wierzyński i Iwaszkiewicz – niosący przyznane Żeromskiemu odznaczenia, w tym udekorowany Wielką Wstęgą Order Polonia Restituta. Ponad orszakiem krążyły dwa samoloty, zrzucając ulotki z napisem: „Hołd pamięci Stefana Żeromskiego – Liga Obrony Powietrznej Kraju”, bo to on przecież w „Urodzie życia” (1912) przedstawił lot człowieka w przestworza jako symbol zwycięstwa nad niewolą... Przy rogu ulic Wolskiej i Młynarskiej tłum napierał tak bardzo, że interweniować musiała konna policja. Na pogrzebie śpiewał chór Opery Warszawskiej, wojsko prezentowało broń.

„Wiadomości Literackie” z charakterystyczną przesadą pisały potem: „Pogrzeb S. Żeromskiego był od samego początku zmącony starciem pomiędzy opinią publiczną, domagającą się jak najgodniejszego uczczenia wielkiego pisarza, a pewnymi czynnikami rządowymi, które tę uroczystość narodową usiłowały, na próżno zresztą – zbagatelizować i które – energicznym naciskiem – trzeba było krok za krokiem zmuszać do ustępstw (należy za to wyróżnić wyjątkową chętność, uczynność i sprawność władz wojskowych). Ten nastrój niepotrzebnego konfliktu zaciężył widocznie nad samą organizacją pogrzebu – złą i nieudolną […]. Niezrozumiałym kaprysem komitetu było ograniczenie liczby mówców do dwóch, z których jeden w dodatku nie dopisał [Miriam-Przesmycki]. Pozostało w rezultacie przemówienie Wacława Sieroszewskiego, tak demokratycznie niwelujące, że można je było wygłosić nad grobem każdego członka okręgowego komitetu PPS i każdego sierżanta Pierwszej Brygady”.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.