Tymoteusz Pawłowski
Opowieść o dziejach telewizji należy rozpocząć w XIX w. To wówczas pojawiły się możliwości techniczne – przede wszystkim związane z prądem i jego wykorzystaniem jako źródła energii i nośnika informacji. W XIX w. narodziła się również idea domowego centrum rozrywki dostarczanej z zewnątrz. Wykorzystywano do tego linie telefoniczne, którymi przesyłano nie tylko informacje, lecz także programy rozrywkowe. Przedsiębiorstwa takie – noszące różne nazwy w różnych krajach: teatrofon, elektrofon czy telewent – funkcjonowały aż do połowy XX w.
W 1895 r. Guglielmo Marconi uruchomił pierwszą radiostację i już po kilkunastu latach radiem nadawano podobny repertuar co teatrofonami: wiadomości, prognozy pogody, kursy walut, opery, koncerty... O ile z nadawaniem nie było kłopotu, o tyle problem pojawiał się w odbiorze: ówczesny sprzęt był fatalnej jakości. Poprawa nastąpiła w czasie I wojny światowej, gdy rządy walczących państw zainwestowały olbrzymie pieniądze w rozwój łączności radiowej. Technologie militarne szybko trafiły na rynek cywilny i tuż po zakończeniu wielkiej wojny na świecie wprost zaroiło się od rozgłośni radiowych. W Polsce programy radiowe nadawano już w 1924 r., a Polskie Radio rozpoczęło emisję 18 kwietnia 1926, o godz. 17.
Większość ówczesnych odbiorników radiowych stanowiły radia detektorowe, zasilane przez docierające do nich fale radiowe. Nie potrzebowały prądu – co było dość istotne, bo większość Europy nie była jeszcze zelektryfikowana – ale trzeba było używać słuchawek. Słuchanie audycji było więc aktywnością indywidualną, mało rodzinną. Istniały oczywiście większe radioodbiorniku – zwane superheterodynami – były one jednak kilkunastokrotnie droższe od odbiorników detektorowych.
Czytaj też:
To z ich powodu ludzie zaczęli bać się UFO. Jedna katastrofa zmieniła historię lotnictwa
Władze Rzeczypospolitej bardzo szybko zdały sobie sprawę ze znaczenia radiofonii dla państwa i społeczeństwa. Polska była pierwszym krajem, w którym przeprowadzono masową radiofonizację. Produkowano „Detefony”, które były nie tylko tanie – 39 ówczesnych złotych, mających kilkunastokrotnie większą wartość od współczesnych – lecz także łatwo dostępne w sprzedaży ratalnej. Ich posiadacze płacili też jedną trzecią abonamentu radiowego: złotówkę na miesiąc, a nie 3 zł.
Czerń i biel
W czasach rozkwitu radia pracowano bardzo intensywnie nad telewizją. Kamera telewizyjna to coś w rodzaju fotokomórki: w zależności od oświetlenia wysyła ona – lub nie – impuls prądu. Aby obraz był dokładny, tych fotokomórek musi być jak najwięcej: w popularnym dziś standardzie Full HD jest ich ponad 2 mln. W początkach rozwoju telewizji radzono sobie inaczej: mechanicznie kierując „wzrok” pojedynczej fotokomórki w wybrane miejsce. W 1884 r. niemiecki inż. Paul Nipkow wykorzystał do tego szybko obracający się perforowany dysk, pozwalający fotokomórce zrobić kilka tysięcy małych zdjęć. Impulsy elektryczne przysyłano do odbiornika, który – również wykorzystując tarczę Nipkowa – rysował światłem obraz na ekranie. Bezwładność oka sprawiała, że pojawiało się wrażenie ruchu.