"Przepraszam, czy tu biją?" Życie i kariera Jerzego Kuleja

"Przepraszam, czy tu biją?" Życie i kariera Jerzego Kuleja

Dodano: 
Jerzy Kulej podczas treningu
Jerzy Kulej podczas treningu Źródło: TVP /
Jerzy Kulej swoją karierę sportową zakończył w styczniu 1971 roku. Był to najwybitniejszy bokser w dziejach polskiego sportu.

Jerzy Kulej urodził się 19 października 1940 roku w Częstochowie. Wychował się w biedniejszych rejonach miasta, gdzie, można rzec, o szacunku „decydowały” umiejętności typowo pięściarskie. Jak się później okazało, była to furtka do sportowej kariery. W młodości Jerzy Kulej był niższy i wątlejszy od większości rówieśników, co w czasie swojej kariery potrafił przekuć w zaletę – pięściarz doskonale wykorzystywał swoją zwinność i niski wzrost.

Pierwszorzędny talent

Jerzy Kulej rozpoczął treningi, gdy nie miał jeszcze 15 lat. Jego pierwszym trenerem był Wincenty Szyiński. W swojej karierze Jerzy Kulej stoczył 348 walk: 317 wygrał, 6 zremisował, 25 przegrał. Nigdy nie leżał na deskach ringu. Największe sukcesy odnosił pod wodzą trenera Feliksa Stamma, który był w jego narożniku w 1964 (Tokio) i 1968 roku (Meksyk), gdy zdobywał olimpijskie złoto (dwukrotnie, jako jedyny polski bokser w historii) w wadze lekkopółśredniej. Oprócz złotych medali olimpijskich, Jerzy Kulej ma w dorobku tytuły mistrza (1963, 1965) i wicemistrza Europy (1967). Kulej nazywał Stamma swoim najlepszym przyjacielem i opiekunem; darzył trenera wielkim szacunkiem.

Sam Jerzy Kulej tak wspominał swoje najowocniejsze lata:

„W 1960 roku nie pojechałem na olimpiadę do Rzymu, a w składzie znalazł się mój przeciwnik, a obecnie przyjaciel, Marian Kasprzyk. Przed turniejem w Japonii byłem już pewnym kandydatem do wyjazdu. Byłem w tym kraju po raz drugi i spotykałem się z sytuacjami, które mocno mnie dziwiły, np. w restauracji pani wybierała potrawy z karty dań, to ona, a nie pan, płaciła rachunek, potem odprowadzała go do taksówki i jeszcze uiszczała należność za kurs (...).

Pojedynek o złoty medal z Frołowem był rewanżem za przegraną stosunkiem głosów w styczniu 1964 r. w meczu ZSRR - Polska. Stamm widząc moje zdenerowanie w Tokio wziął mnie za rękę i spytał: coś taki spięty? Chodź na spacer. Mówił mi, że to moja wielka szansa, że w Moskwie nie przegrałem i trzeba Frołowa zaskoczyć. Zmieniamy twój styl walki. Tym razem nie zaatakujesz, a poczekasz na jego ofensywę – wyjaśniał Papa. Byłem znany z tego, że idę do przodu, a tymczasem miałem udawać kogoś, kto się boi”. – opowiadał po latach Jerzy Kulej.

Zaangażowanie

Jerzy Kulej wyróżniał się walecznością i niekończącą się energią w ringu. Preferował ofensywny styl walki, pokonywał tempem swych rywali. Był charakterny, także poza ringiem. W 1968 roku, po zakończeniu zgrupowania przedolimpijskiego w Zakopanem, brał udział w głośnej na cały kraj bójce z góralami pod kinem Giewont. Po tym zajściu stołeczny komendant milicji, z racji, że Jerzy Kulej był wtedy podporucznikiem, postawił mu ultimatum: albo złoty medal olimpijski w Meksyku albo sąd i degradacja oraz usunięcie z pracy. Jednak dla Kuleja była to tylko dodatkowa motywacja. W decydującej potyczce olimpijskiej Polak pokonał 3:2 reprezentanta Kuby.

„W drugiej rundzie dostałem taką lufę, że zapomniałem gdzie jestem, widziałem jedynie czarną plamę. Udało się przetrwać kryzys, dotrwać do gongu oznaczającego koniec walki i w napięciu czekaliśmy na werdykt. Siedzący obok sędziego głównego zawodów polski działacz Roman Lisowski miał umówiony ze Stammem znak - jeśli Polak przegrał, to pochylał się nad papierami, a jeśli wygrał, wówczas siedział wyprostowany. I... siedział wyprostowany”. – wspominał swój sukces Jerzy Kulej.

Jerzy Kulej był też absolwentem warszawskiej AWF. Po zakończeniu kariery w 1971 roku pracował jako trener i menedżer boksu zawodowego. Już pod koniec życia komentował walki bokserskie w telewizji. W latach 2001-2005 był posłem na Sejm. Swoje pogmatwane losy opisał w biografii pt. „Jerzy Kulej - dwie strony medalu”. W 1976 roku wystąpił wspólnie z Janem Szczepańskim, który także był bokserem i mistrzem olimpijskim z 1972 roku w filmie Marka Piwowskiego „Przepraszam, czy tu biją?”. Bokser zmarł 13 lipca 2012 roku w Warszawie.

Czytaj też:
Futbol, alkohol i sława. Skromny portret Jana Ciszewskiego
Czytaj też:
Piłkarscy bogowie też umierają. O tym jak Pele stał się ikoną futbolu
Czytaj też:
Po prostu "Ajwen". Sylwetka Andrzeja Iwana

Źródło: DoRzeczy.pl