Przeciw banalizacji miłosierdzia

Przeciw banalizacji miłosierdzia

Dodano: 
Eugeniusz Kazimirowski, Obraz Jezusa Miłosiernego, 1934 (fragment)
Eugeniusz Kazimirowski, Obraz Jezusa Miłosiernego, 1934 (fragment) Źródło:Wikimedia Commons
„O, jak bardzo mnie rani niedowierzanie duszy – skarżył się Jezus s. Faustynie – […] dusza wyznaje, że jestem Święty i Sprawiedliwy, a nie wierzy, że jestem Miłosierdziem; nie dowierza mojej dobroci. […] Powiedz, że miłosierdzie jest największym przymiotem Boga. Wszystkie dzieła Moich Rąk są ukoronowane Miłosierdziem” (Dzienniczek, p. 299-301).

Minęło zaledwie kilkadziesiąt lat od tej rozmowy Faustyny z Jezusem, a potoczne rozumienie Miłosierdzia uległo w Kościele Katolickim biegunowej zmianie. Miłosierdzie zostało odczytane jako powszechna abolicja gładząca hurtem nawet najcięższe grzechy, a w sprawiedliwość Bożą wierzą już tylko nieliczni. Jeśli piekło jest puste („Przecież Bóg nie byłby taki okrutny”), to niebo też jest niepotrzebne.

Jeśli wszystkie winy mają być bezwarunkowo darowane, to stawia to w wątpliwość sens Ofiary Jezusa na Krzyżu, jako ofiary za nasze grzechy. Po co Zbawiciel schodził na Ziemię, nauczał, ustanawiał Eucharystię, dał się przybić do Krzyża, skoro po wstąpieniu do Nieba i tak machnął na wszystko ręką?

Miłosierdzie to współdziałanie grzesznika z Bogiem, otwarcie na Bożą łaskę, w celu złagodzenia Bożej sprawiedliwości. Pseudo-miłosierdzie zwane ostatnio mizerykordyzmem to dyskretne i konsekwentne, ale za to całkowite wygumkowanie Bożej sprawiedliwości z historii zbawienia.

Czy na pewno o tym Jezus mówił Faustynie?

Poniższy tekst to fragment książki ks. prof. Pawła Bortkiewicza T.Chr pt. „Takie trudne miłosierdzie”, wyd. FRONDA.

Książka z przedmową Pawła Lisickiego.

Miłosierdzie wobec dramatu utraconej godności

Święty Jan Paweł II w swojej encyklice o Bożym miłosierdziu wskazuje na bardzo znaczącą dynamikę objawienia Bożego miłosierdzia. Przywołane przez niego w pierwszych kartach encykliki obrazy biblijne były naznaczone wielkim bogactwem słów podkreślających miłosierdzie wpisane w historię zbawienia. Miłosierdzie było w Starym Testamencie przedstawiane jako swoisty dramat, który rozgrywał się między miłością wiernego Boga obdarowującego człowieka darem przymierza a niewiernością człowieka. Bóg oferował Przymierze – partnerski układ, który oparty na sprawiedliwości zaczął jej granice przekraczać (zakładał bowiem niemożliwą w istocie równość partnerów, czyli wszechmocnego Boga i słabego człowieka). Ta relacja wyraża nieskończone zaufanie Boga wierzącego w mądre wybory ludzkiej wolności. Zarazem w tej relacji tak często pojawiał się temat grzechu, niewierności, odchodzenia od Boga.

Ks. prof. P. Bortkiewicz, Takie trudne miłosierdzie, wyd. Fronda

Taki był grzech Dawida, który został obdarowany godnością królewską i wszystkimi przyległymi do niej przywilejami – bogactwem, prestiżem, miłością ludzi – a jednak zapragnął czegoś więcej, kogoś, kto nie należał do niego. Nie wahał się więc użyć swojej władzy, by zniszczyć ludzkie życie, posiąść żonę zabitego mężczyzny, swojego wiernego sługi. Ten obraz grzechu Dawida stanowi ilustracje wielu roszczeń poszczególnych ludzi, jak i całej wspólnoty ludu wybranego, odrzucającego wielkość Bożego daru, a sięgającego po roszczenia krzywdzące innych i ostatecznie niszczące samego człowieka. Dlatego w temat miłosierdzia wchodzi rzeczywistość Bożej kary, która ma charakter pedagogiczny i raz jeszcze próbuje człowieka przywrócić do stanu wierności w odpowiedzi na Bożą miłość. Kara pobudza do nawrócenia. Wszystkie te tematy rozproszone po kartach Starego Testamentu wyrażane są poprzez poszczególne słowa biblijne głęboko analizowane przez Świętego Jana Pawła II:

„Trudno może w tych Księgach szukać czysto teoretycznej odpowiedzi na pytanie: czym jest miłosierdzie samo w sobie; przecież już samo używane w tych Księgach słownictwo może nam powiedzieć wiele na ten temat.

Przy pomocy takich to wyrażeń, zróżnicowanych w swojej szczegółowej treści, ale zbliżających się jak gdyby od różnych stron do jednej treści podstawowej, aby wyrazić jej transcendentne bogactwo, a równocześnie na różne sposoby przybliżyć je człowiekowi, Stary Testament głosi miłosierdzie Boga. Ludziom pogrążonym w niedoli, a nade wszystko obciążonym grzechem – oraz całemu Izraelowi, który pozostawał w Przymierzu z Bogiem – każe odwoływać się do tego miłosierdzia, pozwala na nie liczyć, przywodzi je na pamięć w czasach upadku i zwątpienia. Z kolei zaś dziękuje za nie i sławi je wówczas, gdy objawiło się i dopełniło bądź to w życiu całego ludu, bądź poszczególnej jednostki”.

Z analizy treści biblijnych dokonanych przez Świętego Jana Pawła II wyłania się obraz wzajemnie przenikającej się miłości, miłości miłosiernej Boga naruszanej przez grzech człowieka, ale nie odrzucanej przez Boga, który pozostaje wierny samemu sobie. Ten obraz został rozpisany na wiele przykładów, by skupić się ostatecznie wokół miłosierdzia.

Prowadząc szlakiem dziedzictwa tego obrazu, Święty Jan Paweł II wprowadza człowieka współczesnego w serce Ewangelii. Pisze:

„W nauczaniu samego Chrystusa ten odziedziczony ze Starego Testamentu obraz doznaje uproszczenia i pogłębienia zarazem. Widać to może najlepiej na przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15,11–32), w której słowo »miłosierdzie« nie pada ani razu, równocześnie zaś sama istota miłosierdzia Bożego wypowiedziana zostaje w sposób szczególnie przejrzysty. Służy temu nie samo słownictwo, jak w księgach starotestamentalnych, ale analogia, która najpełniej pozwala zrozumieć samą tajemnicę miłosierdzia, jakby głęboki dramat rozgrywający się pomiędzy miłością ojca a marnotrawstwem i grzechem syna”.

Lektura tej przypowieści ewangelicznej koncentruje zazwyczaj uwagę czytelnika na postaci syna marnotrawnego, stąd nazywamy najczęściej tę przypowieść przypowieścią o synu marnotrawnym. Poprzez obraz relacji ojca do syna i syna do ojca ostatecznie pojawia się wyraźna sugestia relacji Boga Ojca do człowieka, relacji, w których sugestywnie człowiek zostaje nazwany, staje się synem Bożym. Z tej perspektywy jest to przypowieść o ojcu bogatym w miłosierdzie.

Trzeba zauważyć, że nazywanie człowieka synem Boga jest zjawiskiem rzadkim w Starym czy Nowym Testamencie. Oczywiście nie dotyczy to Jezusa, który jest Synem Bożym. W kulturze antycznej tytuł syna bożego przypisywany był szczególnie władcom. Przykładem może być Aleksander Wielki czy dynastia Ptolemeuszy w Egipcie. W czasach rzymskich August nazywany był divifilius. Synami boga byli nazywani także znaczący obywatele kraju.

W perspektywie biblijnej racją nazwania człowieka synem Boga jest to, że został on stworzony na obraz Boży jako korona Jego dzieła stworzenia. W akcie stwórczym człowiek został ukazany jako obraz Boży, z cechami podobieństwa. Te cechy i ten obraz nie zostały zniszczone w człowieku mimo zaistnienia grzechu. Wyrazem podziwu nad Bożym stworzeniem, jakim jest człowiek, są słowa Psalmu 8,5–6:

„Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz?

Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś”.

Ale określenia Starego Testamentu charakteryzujące w ten sposób relacje człowieka z Bogiem mają sens symboliczny. Dopiero w literaturze nowotestamentalnej pojawia się myśl, że człowiek stworzony na podobieństwo Boże jest obrazem Boga w sposób nieadekwatny, choć autentyczny.

„Jak skutek wskazuje na przyczynę, tak syn wyraża ojca. Owo podobieństwo syna do ojca w sposób prawie drastyczny charakteryzuje Święty Jakub w swoim liście, gdy mówi:

»Przy jego (to jest języka) pomocy przeklinamy Boga i Ojca, i nim przeklinamy ludzi stworzonych na podobieństwo Boże« (Jk 3,9). W takim postępowaniu widzi on wyraźną sprzeczność. Nie może ten, kto jest podobny do Boga, uważać za godnego przekleństwa kogoś, kto również jest do Boga podobny. W ten sposób przeklina, to znaczy staje przeciw Ojcu samemu”.

Przypowieść o synu marnotrawnym i miłosiernym ojcu, która sugeruje relacje syna z ojcem, przenosząc te relacje na odniesienie człowieka do Boga, jest w tym kontekście bardzo śmiałą sugestią. Staje się ona możliwa dzięki samemu Chrystusowi. Dzięki niemu człowiek zostaje usynowiony. Wcielenie Syna Bożego wiąże się z faktem stworzenia człowieka na obraz Boży, co będzie przedstawiał Święty Paweł Apostoł:

„Chwila Wcielenia Słowa Bożego jest »datą« w historii samego Boga, który nie ma… historii – powiada E. Gilson. Sam sposób więc, w jaki Bóg się człowiekowi objawia, mówi mu najwięcej, kim Bóg jest, kim zwłaszcza jest dla człowieka. Stąd też objawiająca moc pytania: Cur Deus homo? Dlaczego Bóg człowiekiem? Odpowiedź na pytanie: Cur Deus homo? jest najgłębszą – jaką znamy – odpowiedzią na pytanie: Kim Bóg jest? Jest w szczególności najgłębszą – jaką znamy – odpowiedzią na pytanie: Kim jest Bóg dla człowieka? Jest też najgłębszą – jaką znamy – odpowiedzią na pytanie: Kim jest człowiek? Ponieważ jest najgłębszą – jaką znamy – odpowiedzią na pytanie: kim jest człowiek dla Boga. (…)

Powyższy tekst to fragment książki ks. prof. Pawła Bortkiewicza T.Chr pt. „Takie trudne miłosierdzie”, wyd. FRONDA.

Książka z przedmową Pawła Lisickiego.

Czytaj też:
Skąd bierze się banalizacja miłosierdzia? Głos księdza Bortkiewicza
Czytaj też:
Wandea – czyli o tym, jak Francuzi walczyli z Francuzami
Czytaj też:
Święty Szarbel. Życie i modlitwy świętego z Libanu. Kim był tajemniczy święty?

Źródło: DoRzeczy.pl / Wyd. Fronda