Tajny raport o zboczeniach Hitlera. Dlaczego tak długo był sekretem?

Tajny raport o zboczeniach Hitlera. Dlaczego tak długo był sekretem?

Dodano: 
Adolf Hitler w 1936 r.
Adolf Hitler w 1936 r. Źródło: Wikimedia Commons / Bundesarchiv
Biseksualista i sadomasochista, który nie potrafi się spełnić erotycznie – taki obraz Führera przedstawił jego były przyjaciel.

Marian Zacharski

18 maja 2000 r. władze amerykańskie odtajniły szczegółową charakterystykę Adolfa Hitlera przygotowaną na podstawie zeznań Ernsta Franza Sedgwicka Hanfstänglama, w kręgu znajomych znanego jako „Putzi”. Był to przyjaciel Adolfa Hitlera, który na krótko przed wybuchem II wojny światowej uciekł na Zachód i podjął pracę dla rządu Stanów Zjednoczonych.

Zacznijmy od przedstawienia naszego bohatera. Doktor Sedgwick urodził się w 1887 r. w Monachium. Był synem Niemca, Edgara Hanfstängla, i Amerykanki, Kathariny Wilhelminy Heine. Była ona spokrewniona ze słynnym amerykańskim generałem z okresu wojny secesyjnej, Johnem Sedgwickiem. Ernst skończył studia na Harvardzie. Pasjonował się grą na fortepianie, komponował muzykę dla uniwersyteckiej drużyny footballu amerykańskiego.

Po studiach kierował nowojorskim oddziałem wydawnictwa należącego do ojca. Poznał wówczas wielu wpływowych Amerykanów, między innymi państwa Franklina i Theodore’a Rooseveltów, magnata prasowego Williama R. Hearsta i Charliego Chaplina. Czuł się jednak Niemcem.

Po wybuchu wielkiej wojny chciał się bić po stronie niemieckiej i poprosił Franza von Papena, niemieckiego wojskowego attaché w Nowym Jorku, o pomoc w tajnym przerzucie do Europy i zaciągnięciu się do wojsk kajzera. Spotkał się z odmową. Pomimo zawodu nie stracił wiary w kraj swego urodzenia i w 1922 r. przeprowadził się do Bawarii.

Tam wkrótce miał okazję po raz pierwszy wysłuchać przemówienia Adolfa Hitlera. Był zafascynowany treścią i formą przekazu oraz charyzmą przyszłego kanclerza. Stwierdził potem, że „to, co Hitler był zdolny zrobić z tłumem w ciągu dwóch i pół godziny, innym mówcom zajęłoby 10 tys. lat”. Sedgwick zaangażował się w działalność partii narodowosocjalistycznej i szybko zbliżył się do Hitlera. Ułatwiły mu to jego szerokie koneksje i duże pieniądze. Aż do połowy lat 30. był jednym z jego najbliższych przyjaciół.

Adolf Hitler i Joseph Goebbels

Po latach relacje Hitlera z Sendwickiem zaczęły się psuć z powodu ciągłych zatargów doktora z Josephem Goebbelsem. W 1933 r. Sedgwick zniknął ze ścisłego grona dostojników skupionych wokół Adolfa Hitlera, a cztery lata później w dramatycznych okolicznościach opuścił Niemcy.

Hitler postanowił zrzucić go do pogrążonej w wojnie domowej Hiszpanii. Pierwotnie miał skakać na tereny opanowane przez wojska Franco, w powietrzu okazało się jednak, że ma zostać zrzucony na tereny „czerwonych”. A więc na pewną śmierć. Sedgwickowi udało się przekonać pilota do wylądowania na jakimś małym lotnisku i wypuszczenia go. Przez Hiszpanię i Szwajcarię dotarł do Londynu, gdzie po wybuchu II wojny światowej został internowany.

W 1942 r. Brytyjczycy przekazali go władzom amerykańskim. Korzystając ze swoich koneksji, Sedgwick znalazł pracę w… bliskim otoczeniu prezydenta Roosevelta. Na jego zlecenie opracowywał szczegółowe – często pełne intymnych szczegółów – charakterystyki setek czołowych działaczy ruchu nazistowskiego.

Bez wątpienia najciekawsza z nich dotyczy samego Hitlera. Dokument ten liczy w sumie 68 stron, oto jego najciekawsze fragmenty:

Ojciec Adolfa był o 32 lata starszy od swojej żony. Wykazywał się cechami typowymi dla sadysty. W zwyczaju miał bicie dzieci, żony, a także maltretowanie psa. Matka zdawała się lubić te mężowskie gwałty cielesne. Adolf nienawidził ojca. Atmosfera panująca w rodzinnym domu bezsprzecznie leżała u źródeł zaburzeń psychicznych Adolfa objawiających się mieszanką kompleksów Narcyza i Edypa.

Według raportu nie ma najmniejszej wątpliwości, że histeryczna matka zajmowała centralną pozycję w genezie dziwnych erotycznych zachowań przyszłego władcy Niemiec.

Adolf nie znał żadnego języka obcego. Własnoręcznie nie pisał listów. Wyjątkiem były krótkie życzenia dodawane do bukietów kwiatów, którymi obdarowywał wybrane osoby. Nigdy nie robił notatek.

Czytał tylko to, co potwierdzało jego wizję świata. W lekturach zawsze poszukiwał dramatycznych fraz oraz radosnych epigramów, których mógłby użyć w swoich przemówieniach. „W mózgu – mówił – jest tylko określona ilość miejsca i jeżeli się je wypełni sloganami, to dla opozycji nie pozostanie już nic do zagospodarowania”.

Czytaj też:
Z każdego zamachu wychodził cało. Mówili, że miał swojego „diabła stróża”

Hitler potrafił się koncentrować na słuchaniu, ale tylko w przypadkach, gdy temat lub sposób jego prezentowania były dla niego ciekawe. Nie lubił ani czytać raportów, ani podpisywać niezbędnej korespondencji. Praca biurowa, ku rozpaczy współpracowników, była dla niego koszmarem. Świetnie radził sobie z hałasem.

Kiedy zapoznawał się z dokumentami, nawet najgłośniejsze rozmowy go nie drażniły, wręcz odwrotnie, lubił podsłuchiwać, o czym ludzie tak zawzięcie dyskutują. Tą drogą zdawał się dowiadywać, co dzieje się w świecie zewnętrznym. W czasie podróży samolotem lub samochodem rzadko się odzywał. Koncentrował się na rozmyślaniu i planowaniu.

Jeżeli chodzi o konwersacje, Hitler reprezentował dwie różne osobowości. W trakcie posiłków pozwalał sobie na luźne rozmowy, by po godzinie lub dwóch rozpocząć „swój” monolog, który był stałą częścią programu. Ulubione pogadanki zaczynał od: „Kiedy byłem w Wiedniu”, „Kiedy byłem żołnierzem”, „Kiedy byłem w więzieniu”. Nikt nie śmiał mu przerywać. Trwało to do momentu, aż goście, [głównie mężczyźni] wycieńczeni do granic możliwości, aby nie zasnąć, wychodzili z sali. Kobiety tkwiły na swoich miejscach, słuchając z zachwytem.

Hitler w zasadzie nigdy nie mówił o swoich współpracownikach pod ich nieobecność, gdyż nie cierpiał plotkowania i obmawiania. W dyskusjach wykazywał się klarownością, był zwięzły i wiedział, jak zaprezentować swoje stanowisko, czyniąc to z szybkością karabinu maszynowego. Intonacja wygłaszanych zdań miała piorunującą siłę. Był wspaniałym mówcą.

Warto bliżej się przyjrzeć jego technice komunikacji z masami. Na wielkich zgromadzeniach w oczekiwaniu na zawsze spóźniającego się Hitlera niekiedy inna osoba wygłaszała krótką mowę. Nie przeszkadzało mu to, ale było nie do pomyślenia, aby po długiej tyradzie Führera ktokolwiek śmiał podejść do mikrofonu. Przed i zaraz po jego wystąpieniach zawsze grane były popularne wojskowe melodie.

Czas przemowy wahał się od dwóch do trzech godzin. Mowę zaczynał w postawie wojskowej. Przez 15–25 minut obcasy jego butów były ściśle złączone, bez sekundy na relaks. Mówił w postawie wyprostowanej, żołnierskiej. W drugiej fazie przechodził do pozycji „spocznij” pełnej ekspresyjnej gestykulacji.

Celem jego tyrad było przekonanie tłumów do jego idei. Entuzjazmu tłumów oczekiwał dopiero w ostatniej fazie przemowy wypełnionej nawoływaniami, przyrzeczeniami i poświadczeniami oddania [sprawie]. Jego zdolności oratorskie były na tyle nadzwyczajne, że tłum, będąc świadomy słuchania po raz kolejny głównych tez, zachowywał się, jakby poznawał ich treść po raz pierwszy.

Hitler również przywiązywał ogromną wagę do wyglądu.

Artykuł został opublikowany w 6/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.