Wolność kontra satrapia
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Wolność kontra satrapia

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay/PeteLinforth/Domena Publiczna
Czytałem kiedyś relację człowieka, który w dwudziestoleciu międzywojennym wyjechał ze Związku Sowieckiego do Polski. To, co zobaczył po minięciu słupów granicznych, szczerze go zdumiało i rozczarowało.

Zobaczył tam bowiem biało-czerwone flagi, Orła Białego i jakieś zwyczajowe, typowe dla każdej granicy hasło w stylu: „Witamy w Rzeczypospolitej” czy: „Tu się zaczyna terytorium Polski”. Zdaniem tego człowieka zdecydowanie bardziej adekwatny byłby zaś napis: „Witamy w wolnym świecie”.

Granica między II RP a ZSRS nie była bowiem zwykłą granicą międzypaństwową. To była granica między światami. Między światem wolności i naturalnego porządku a światem najstraszliwszej, najbardziej totalitarnej satrapii w dziejach świata. Satrapii, która stawiała sobie za cel podbój całej ludzkości i zakucie jej w kajdany obłędnego systemu nędzy oraz terroru. Niestety, w zamyśle władców Kremla Polska miała być jedną z pierwszych ofiar tego diabolicznego eksperymentu.

Dlatego przez całe dwudziestolecie międzywojenne sowieckie służby specjalne prowadziły bezwzględną, bezpardonową kampanię wymierzoną w II RP. Starały się to państwo zdestabilizować i zinfiltrować jego instytucje. Groźni sowieccy szpiedzy grasowali na terenie Polski, wykradając tajne dokumenty, organizując zamachy terrorystyczne, akty dywersji i zabójstwa.

Naprzeciwko nich stanęły służby Niepodległej. Mimo nierówności potencjałów oficerowie polskiego wywiadu i kontrwywiadu podjęli rzuconą im rękawicę. Polsko-sowiecka wojna na tajnym froncie obfitowała w sensacyjne epizody: afery szpiegowskie, nieoczekiwane zwroty akcji i prowokacje. Polacy odnosili triumfy, ale ponosili również spektakularne klęski.

Chociaż opisane w tym numerze „Historii Do Rzeczy” wydarzenia rozegrały się 80 lat temu, to są przerażająco aktualne.

Więcej możesz przeczytać w 1/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.