prof. Andrzej Nowak: Cóż, hetman został wpuszczony w 1610 r. na Kreml, stacjonował miesiąc, a pozostawiona przez niego polska załoga przebywała tam jeszcze dwa lata. Jednak zaczęły wybuchać powstania przeciw Polakom, wynikające głównie z poczucia prawosławnej tożsamości, której nie można było pogodzić z obecnością łacińskich okupantów. Dominowało przeświadczenie: – Oni przyszli nam zabrać nie tylko ziemię, bo to moglibyśmy jeszcze strawić; oni przyszli zabrać nam prawosławną duszę!
– Polacy zabierali poza tym ich dobytek i kobiety...
Żółkiewski nakazał żelazną dyscyplinę i – jak długo on tam był – nie zdarzały się gwałty i rabunki. Jednak później – jak to bywa, gdy zabraknie obdarzonego autorytetem wodza – rozzuchwaliło się żołdactwo i zaczęły się swawole. Na to nałożył się czynnik religijny, który znakomicie wykorzystali mnisi prawosławni. Przypomina to oblężenie naszej Jasnej Góry, kiedy to, w walce z protestancką nawałą szwedzką (i prawosławną moskiewską od wschodu), wykształca się pojęcie Polak katolik. 45 lat wcześniej identyczna sytuacja panowała w państwie moskiewskim, najechanym zarówno przez katolików Polaków, jak i przez protestantów Szwedów, którzy okupowali Nowogród. Przyszedł czas ogromnej mobilizacji i wzrostu owej prawosławnej tożsamości, wrogiej dla Zachodu.
Tutaj jest jeszcze jeden ciekawy moment. Otóż polska załoga weszła na Kreml w wyniku umowy z elitą bojarską – przedstawicielami siedmiu najmożniejszych rodów, które u nas nazwalibyśmy magnackimi. Jednak ta elita nie cieszyła się akurat szerszym poparciem mas w centrum Rosji. Możliwe, że gdyby Polacy nawiązali kontakt z tzw. dworianstwem, odpowiednikiem naszej średniej szlachty, o bardziej stabilne poparcie dla zbliżenia z Polską byłoby może łatwiej: status polskiego stanu szlacheckiego mógł okazać się atrakcyjny (tak to przynajmniej wywodzi najznakomitszy rosyjski badacz smuty prof. Borys Fłorja). Układ Polski z elitą bojarską okazał się błędnym posunięciem. Pod naciskiem zbuntowanych przez prawosławną agitację „dołów” elita bojarska zaakceptowała w końcu przeciw Polsce wybór nowej dynastii, zapoczątkowanej przez Michała Romanowa.
– Straciliśmy więc szansę trwałego zażegnania niebezpieczeństwa ze strony Moskwy przez brak rozeznania politycznego?
Stracilibyśmy ją w każdym wypadku, jeśli nie uszanowalibyśmy prawosławnej tożsamości Rosji, to znaczy nie pozostawilibyśmy jej taką, jaką była. Wątpię, czy kiedykolwiek mogłaby się stać częścią polsko-litewskiej Rzeczypospolitej.
– Powiedział pan profesor: „Rosji”...
W tym czasie można już bowiem o państwie moskiewskim mówić: Rosja. Kozacy w służbie carów od schyłku XVI w. podbijają Syberię i państwo to osiąga coś, co nazywa się głębią strategiczną, której nie jest w stanie pokonać już żaden zdobywca. Polacy byli na Kremlu przez dwa lata, ale Rosji przez to nie zdobyli. Nie zdobyliśmy też jej najważniejszej twierdzy duchowej, jaką była Ławra Troicko-Siergijewska (taka rosyjska Częstochowa), mimo blisko półtorarocznego oblężenia przez siły polsko-litewskie walczące pod komendą Jana Piotra Sapiehy w ramach wojsk Dymitra II Samozwańca. A Ławra leży zaledwie 80 km na wschód od Moskwy. Czy mogliśmy zdobyć tereny położone kilka tysięcy kilometrów od Moskwy?
Czytaj też:
Jeden przeciw 150. Tak walczyli husarze Marcina Kazanowskiego
Rojenia o tym, że polska załoga na Kremlu miała Rosję u stóp, nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Dlatego bronię decyzji Zygmunta III. Zdobył to, co Polska mogła utrzymać: Smoleńsk i ziemię czernihowską oraz siewierską. Utrzymać i krzewić tam kulturę zachodnią, czyli tworzyć na tych obszarach Europę Wschodnią. Natomiast tworzyć Europę aż po Ocean Spokojny – dokąd Kozacy dotarli w latach 30. XVII w. – było ponad nasze siły. A nawet gdyby cała Europa się zawzięła, też nie byłaby w stanie rozszerzyć się od Atlantyku do Pacyfiku.
– W pierwszej połowie XVII w. wychodzimy jeszcze z konfrontacji z Moskwą zwycięsko, o czym świadczą umowy w Dywilinie (1618) i w Polanowie (1634) – po zwycięstwach Władysława IV. Narasta jednak problem Zaporoża, który w drugiej połowie XVII w. postawi nas w sytuacji nader niekorzystnej. Usiłowano go rozwiązać dopiero w Hadziaczu (1658), tworząc Księstwo Ruskie, czyli jakby Rzeczpospolitą Trojga (a nie tylko Obojga) Narodów. Dlaczego dopiero wtedy, po tych strasznych rzeziach? Czy wcześniej zabrakło wyobraźni politycznej? Czy, zapytam może ahistorycznie, to my mogliśmy stworzyć imperium w tej części świata?
Problem zaczął się już u schyłku XVI w., kiedy na Siczy, na Dzikich Polach tworzy się zbiorowość złożona na ogół ze zbiegów, która jest właściwie skazana na ciągłe wojowanie, na bicie się. Aby ich okiełznać, a jednocześnie chronić południowo-wschodnie rubieże Rzeczypospolitej, starano się zorganizować ich w siłę zbrojną służącą państwu. Pierwszą przeszkodą w realizacji tego – wydawałoby się – znakomitego pomysłu był brak centralizacji, stanowiący zarówno siłę, jak i słabość tego państwa. To była absolutnie oryginalna konstrukcja opierająca się na wolności obywateli. Jednak wolność przejawiała się również w tym, że obywatele nie chcieli płacić podatków – stąd słabość ekonomiczna państwa, które nie miało pieniędzy na administrację i wojsko. Ani rozbudowanej administracji, ani silnego wojska nie chcieli też sami obywatele, strzegący swej wolności.
I tu tkwi podstawowa sprzeczność między Rzecząpospolitą a imperium, o którym pan wspomniał. Szlachta nie chciała wojny, nie chciała ekspansji oznaczającej zawsze wzmocnienie władzy centralnej, a armia może być użyta na zewnątrz, ale może też wrócić i być użyta wewnątrz, przeciw naszym wolnościom. A Kozacy, kiedy otrzymują zgodę na posiadanie broni, opowiadają się przy królu. A więc siła połączona z królem, a wyodrębniona ze szlachty, może stanowić zagrożenie dla wolności szlachty.
Przyczynił się do tego Władysław IV, który zwłaszcza w latach 40. starał się uczynić z Kozactwa siłę służącą celom imperialnym – wojnie z Moskwą, a następnie z Turcją. Potrzebował więc ogromnej armii. Mieli ją stanowić właśnie Zaporożcy, świetnie sprawdzający się przy oblężeniu Kremla w 1617 r. czy przy obronie Chocimia przed Turkami cztery lata później. Powiększenie rejestru kozackiego oraz konszachty króla z Kozakami poza sejmem, poza wolnymi obywatelami, budziły najwyższe obawy tych ostatnich. Bali się oni realizacji polityki, która zamieniłaby Rzeczpospolitą w imperium odnoszące triumfy na zewnątrz, ale zabierające wolność wewnątrz.