Przyszły król Polski i Wielki Książę Litewski był młodszym synem Zygmunta III i raczej nie miał większych perspektyw na tron na Wawelu. W tej sytuacji postanowił zadbać o własne interesy i poszukać szczęścia na zachodzie Europy. Dzięki pokrewieństwu z Habsburgami (po matce) uzyskał nominację na wicekróla Portugalii i niezwłocznie wyruszył nad Tag. Pomysł okazał się jednak, delikatnie mówiąc, nie najlepszy. Trwała wówczas wojna trzydziestoletnia, a jednym z największych wrogów Habsburgów była Francja. Gdy statek, którym podróżował, został zmuszony przez sztorm do zawinięcia do francuskiego portu, młody Waza natychmiast trafił do aresztu. Zarzucono mu szpiegostwo i królewicz na dwa lata powędrował do więzienia. I dlatego nigdy nie zobaczył kraju, którym miał zarządzać.
W 1643 r. wstąpił do zakonu jezuitów we włoskim Loreto, chociaż ślubów ostatecznie nie złożył. W zamian uzyskał nominację kardynalską, ale gdy zmarł kilkuletni syn Władysława IV, zrezygnował z tej godności. Po śmierci królewicza uchodził bowiem za naturalnego następcę brata, który coraz bardziej zapadał na zdrowiu. Z tego też powodu nawiązał bliskie kontakty z królową Ludwiką Marią, która odgrywała coraz większą rolę na polskiej scenie politycznej. Ambitna władczyni nie zamierzała kończyć kariery wraz ze spodziewaną śmiercią króla i właśnie Jana Kazimierza upatrzyła sobie na kolejnego męża. Oczywiście po jego elekcji.
Nieudacznik na tronie
Nowy monarcha dotrzymał słowa i cztery miesiące po koronacji poślubił wdowę po bracie. Uzyskał w ten sposób doświadczonego mentora w sprawach politycznych, natomiast kwestie osobiste nie miały w tym związku większego znaczenia. Królowa była bowiem kobietą wyjątkowo mało efektowną i władca planował zaspakajanie swoich potrzeb z innymi damami. Co zresztą miało sprowadzić nieszczęście na całe państwo...
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

