Maciej Rosalak
Po klęsce wojsk węgierskich i polskich posiłków pod Warną (1444), gdzie poległ król obu narodów Władysław z rodu Jagiellonów, po klęsce Madziarów na Kosowym Polu (1448) i po upadku bizantyjskiego Konstantynopola (1453) Węgrzy nie złożyli broni. Osamotnieni, prowadzili nieustępliwe wojny z imperium Osmanów. To oni, nie my, zasługiwali wtedy na miano antemurale christianitatis – przedmurza chrześcijaństwa. Przyczynili się do tego zwłaszcza dwaj wspaniali mężowie z rodu Hunyady – Jan (znany jeszcze spod Warny) oraz jego syn Maciej.
Pierwszy został regentem za Władysława Pogrobowca (po czesku: Ladislav Pohrobek), króla Czech i Węgier, syna Albrechta II Habsburga i Elżbiety, córki cesarza Zygmunta Luksemburskiego. W tamtym czasie Jan Hunyady odniósł wreszcie wielkie zwycięstwo nad Turkami pod Belgradem (1456), niszcząc dzięki genialnemu dowodzeniu (kilkanaście tysięcy janczarów zginęło w ogniowej pułapce) całą ich kilkudziesięciotysięczną armię. Jego syn zasiadł na tronie węgierskim (1458) po śmierci Pogrobowca, a zwany był Korwinem – od czarnego kruka z herbu rodu Hunyady. Czarny Kruk Maciej Korwin stworzył 10-tysięczną zawodową armię zwaną Czarnymi Szeregami, której nie mogli się oprzeć ani Turcy, ani polscy, czescy i niemieccy sąsiedzi. W końcu zdobył nawet Wiedeń.
Po śmierci Macieja Korwina (1490) oligarchowie węgierscy powołali na tron ówczesnego (od 1471) króla Czech – Władysława Jagiellończyka. I tak przedstawiciele litewsko-polskiej dynastii panowali nad ziemiami państw dzisiejszej Grupy Wyszehradzkiej – Polski, Węgier, Czech i Słowacji – plus obecnej Łotwy, Litwy, Białorusi, Ukrainy, połowy Rumunii, Słowenii i Chorwacji...
Matrymonialny poker
Wydawało się, że z udanego małżeństwa Kazimierza IV Jagiellończyka z Elżbietą Habsburżanką (zwaną Rakuszanką od staropolskiej nazwy Austrii: Rakuzy), które doczekało się 13 dzieci – w tym sześciu synów – rozrośnie się dynastia dominująca w środkowej Europie, mająca oparcie w rozległym i dysponującym ogromnym potencjałem państwie polsko-litewskim. Tymczasem najstarszy Władysław, dobry człek, lecz nieudolny władca, zwany był przez swych czeskich, a potem i węgierskich poddanych wołem lub osłem. Jego jedyny syn Ludwik dożył zaledwie 20 lat, w pewnej mierze dlatego, że stał się takim mężem stanu jak ojciec.
Kolejny syn Kazimierza IV i Rakuszanki – Kazimierz – dobrze się zapowiadał, lecz zmarł w młodym wieku na gruźlicę. Został kanonizowany. Następny – Jan Olbracht – poniósł słynną klęskę na Bukowinie (1497), przesadnie zresztą wyolbrzymianą (bo wcale szlachta tam „nie wyginęła”). Co jednak o wiele gorsze, rozpuścił wojsko zawodowe i w następnym roku, o czym w ogóle się nie pamięta, armia turecka spustoszyła nasze ziemie z Przemyślem i Sanokiem włącznie. A król pił i łajdaczył się w Krakowie… Zmarł bezpotomnie, podobnie jak następca Aleksander, bezwolny wobec wielmożów, na zmianę: litewskich i polskich. Dopiero panowanie Zygmunta i jego syna Zygmunta Augusta kojarzy się ze złotym wiekiem naszej historii. Cóż, syn nie zostawił następcy, tylko Rzeczpospolitą Obojga Narodów…Zauważmy jeszcze, że podobno najzdolniejszym z synów Kazimierza IV był najmłodszy Fryderyk, który wybrał jednak stan duchowny, zostając w końcu arcybiskupem gnieźnieńskim.
W telegraficznym przeglądzie progenitury Jagiełły odnotujmy jeden fakt, który tej dynastii – ale i dynastii Habsburgów – dawał ogromną szansę, a mianowicie układ wiedeński z 1515 r. Otóż dwaj królowie Jagiellonowie – Władysław i Zygmunt (później nazwany Starym) – w zamian za poniechanie przez cesarza Maksymiliana I sojuszu z Moskwą i zakonem krzyżackim, zgodzili się na dwa związki małżeńskie. Dzieci Władysława: Ludwik i Anna pojęły za małżonków wnuczęta cesarskie Marię i Ferdynanda. Był to jakby matrymonialny poker: który z panów młodych przeżyje i się rozmnoży, ten obejmie władzę nad Węgrami i Czechami (ze Śląskiem!). Ten układ w Wiedniu – zawarty dokładnie 300 lat przed o wiele bardziej znanym kongresem wiedeńskim, który przypieczętował rozbiory Polski – rychło, bo pod Mohaczem w 1526 r., przyniósł Habsburgom w wianie „Mitteleuropę”.
Rzeź nad Dunajem
Za Władysława Jagiellończyka, który panował w Budzie ponad ćwierć wieku, Węgrzy opierali się dość skutecznie imperium ottomańskiemu. Sytuacja pogorszyła się jednak od czasu, gdy sułtanem został w 1520 r. Sulejman Wspaniały. Już w następnym roku zdobył Belgrad, w 1522 r. odebrał joannitom wyspę Rodos, a w 1526 r. zażądał od Węgrów wysokiego trybutu, dążąc do ich zwasalizowania. Po odrzuceniu ultimatum w tej sprawie – tu Ludwik zdecydowanie działał w interesie habsburskim, biorąc na siebie turecką zemstę – sułtan ruszył ku Budzie z ok. 70-tysięczną armią. Złożona ona była z przerażającej piechoty janczarów – szkolonych od dziecka w zabijaniu za pomocą łuku bądź rusznicy, szabli i piki – oraz konnych spahisów. Byli oni czymś w rodzaju tureckiego rycerstwa, tworzącego jazdę ciężką – w kolczugach, pancerzach i misiurkach. Artyleria turecka liczyła aż 300 dział. Właśnie wtedy, za Sulejmana Wspaniałego, wojsko tureckie osiągnęło szczyt swego rozwoju.