Spośród blisko 120 oficerów Legionów Polskich, którzy polegli w kampaniach toczonych z Rosją o niepodległość Polski w latach 1914–1916, tylko jeden po wzięciu do niewoli został postawiony przed carski sąd i jako obywatel rosyjski skazany na karę śmierci przez powieszenie. Tym jedynym był Stanisław Kaszubski – urodzony w 1880 r. w Warszawie, przez wiele lat życia związany z Krakowem, socjalista, który w czasie rewolucji 1905 r. przybrał pseudonim Król.
Niepokorny
Młodość Kaszubskiego przypadła na czasy głębokiej rusyfikacji. Językiem wykładowym we wszystkich szkołach pod władzą carską był rosyjski. Historii uczono wówczas z osławionego podręcznika Dmitrija Iłowajskiego, zawierającego fałszywy i oszczerczy obraz dziejów Polski. Podczas jednej z lekcji historii Stanisław przedstawił przebieg bitwy pod Racławicami. Opis spektakularnego polskiego zwycięstwa nauczyciel nazwał brednią, na co Kaszubski odpowiedział, że brednią jest to, co pisze Iłowajski, i że historii nie wolno fałszować. Ta dumna, bezkompromisowa i odważna postawa spowodowała usunięcie 13-latka z gimnazjum, który nie mógł też uczyć się już w żadnej szkole w Warszawie. Kontynuował naukę w Płocku, lecz i stamtąd został wydalony, otrzymując tzw. wilczy bilet – zakaz nauki w szkołach na terenie Królestwa Polskiego. Przygodę z oświatą rosyjską zakończył ostatecznie w Teodozji na Krymie, gdzie w 1906 r. zdał eksternistycznie egzamin maturalny. Miał już wówczas 26 lat.
W czasie rewolucji 1905 r. wrócił do Królestwa Polskiego i pod pseudonimem Król wstąpił do Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy. Szybko aresztowany, trafił do więzienia na warszawskim Mokotowie przy ul. Rakowieckiej i równie szybko został skazany na zesłanie do guberni archangielskiej. Wskutek starań matki, która przekupiła rosyjskich urzędników, zwolniono go jednak i wydalono z Rosji bez prawa powrotu. W 1907 r. Kaszubski osiadł w Krakowie, gdzie już wcześniej zapisał się na studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Kontynuował działalność w ruchu socjalistycznym, wstępując do PPS-Frakcji Rewolucyjnej, stawiającej sobie za główny cel niepodległość Polski. „Był powszechnie lubiany w kołach krakowskiej młodzieży socjalistycznej. Dobry śpiewak (był członkiem krakowskiego chóru robotniczego), wesoły, dowcipny, zaskarbił sobie ogólną sympatyę” – pisano we wspomnieniu pośmiertnym, zamieszczonym w „Robotniku”, a jak wspominał Ignacy Daszyński, znany był także z „niezliczonych dowcipów o warszawskich ugodowcach”. Podobną popularnością cieszył się w środowisku studenckim: „Zawsze wesoły, dowcipny, ruchliwy i pełen radości życia, sypiący jak z rękawa okolicznościowymi mowami, rymami i piosenkami, Król-Kaszubski zwykle bywał osią towarzystwa, był też najpopularniejszym studentem Krakowa […]. Bardzo muzykalny, o głosie silnym i wdzięcznym przez 6 lat z rzędu, nie szczędząc czasu i trudu, prowadził chóry studenckie i robotnicze, żadna uroczystość nie obeszła się bez niego. Zawołanym był tancerzem, świetnym mazurzystą i najmilszym kompanem” – pisał Zygmunt Zygmuntowicz. Uroki krakowskiego życia, z których tak chętnie korzystał, sprawiły, że Kaszubskiego zaczęto nazywać „żelaznym medykiem”, co odpowiadałoby późniejszemu określeniu „wieczny student”. Z czasem – jak podano w „Polsce Zbrojnej” – „zmora egzaminów [okazała się] zbyt trudna do przezwyciężenia” i ostatecznie wpłynęła na decyzję o przerwaniu studiów na rok przed wybuchem wojny.
W szeregach strzelców
Poza udziałem w PPS, o którym jednak brak szczegółowych informacji, co dowodzi raczej małej aktywności w partii, Kaszubski wstąpił do Towarzystwa „Strzelec” w Krakowie. Wyróżniał się w tym środowisku i – jak wspominał Stanisław Żmigrodzki – był „jednym z pierwszych szermierzy w służbie łączności […] Strzelca”. Tym jednak, co przede wszystkim świadczyło o jego zaangażowaniu, było uczestnictwo w szkole instruktorskiej Związku Strzeleckiego w Stróży w sierpniu 1913 r.
Czytaj też:
Legionowe Wojsko Polskie Piłsudskiego
Szkołę w Stróży zorganizowano z inicjatywy Józefa Piłsudskiego w celu jak najlepszego wyszkolenia i zahartowania kandydatów na oficerów przyszłego Wojska Polskiego. Piłsudskiemu zależało też na tym, by uczestnicy poznali się bliżej i nawiązali relacje koleżeńskie. Do udziału w kursie wytypowano prawdziwą elitę tych organizacji strzeleckich, które posiadały szkoły podoficerskie i oficerskie oraz mogły wysłać do Stróży swoich najlepszych, oddanych sprawie ludzi. Pochodzili oni nie tylko z zaboru austriackiego, lecz także – tak jak Stanisław Kaszubski – z rosyjskiego oraz z organizacji istniejących w krajach zachodniej Europy.
W Stróży Kaszubskiemu poza udziałem w obowiązkowych, żmudnych ćwiczeniach wojskowych dodatkowo przypadła rola szefa kuchni. Tadeusz Münnich „Żegota” wspominał: „Tryb życia nosił istotnie charakter obozowy. Sporządzanie posiłków odbywało się w sposób polowy we wspólnych kotłach, przez kolejno odkomenderowanych elewów; jedynie nadzór nad kuchnią i jej kierownictwo spoczywało przez cały czas w ręku ob. Króla [...], o tyle niefachowym, że był on słuchaczem medycyny i niezwykle zapalonym żołnierzem. Toteż pełnił tę funkcję z prawdziwym poświęceniem, wyrywając się w każdej wolnej chwili do żołnierskich zajęć”. Wśród tych pomocników Kaszubskiego w krajaniu mięsa był Michał Sokolnicki, historyk, w niepodległej Polsce dyplomata, długoletni ambasador Polski w Turcji, który miał z tym zadaniem wyjątkowo ciężką przeprawę: „Zostałem przeznaczony na dyżur w kuchni. […] Jako fajtłapę oddano mnie w bezpośrednie rozporządzenie Króla,to znaczy naszego kucharza. Miał kochany Kaszubski naturę miłą, ale żołnierz każdy staje się z czasem szelmą. Dał mi więc do krajania surowe mięso. Ha, chcesz krwi, towarzyszu, to zacznij od tego bydlęcia. Trafił mnie w słabe miejsce. Nie lubiłem nigdy, jak mię paznokieć zadraśnie, i nie mogłem znosić widoku, jak się ktoś do krwi uderzy. Mięso, zresztą najtańsze, obrzydliwe, krajałem, zacisnąwszy zęby i dysząc ciężko nosem. Po godzinie tych przyjemności byłem trup. Nie jadłem nic naturalnie i pierwszy raz od jakichś ćwiczeń się odmeldowałem, skarżąc się na coś nieokreślonego”.
Czytaj też:
Tannenberg - grób caratu na Mazurach. Tak rozpadła się potęga Rosji
Kaszubski był bardzo lubiany przez stróżańczyków z powodu jego „wrodzonej wesołości i pogody” – jak pisał Münnich. Żartobliwie nazywali go mieszaniną jamnika z kanarkiem – z powodu niskiego wzrostu i wyróżniającego go pięknego głosu. Daniłowski wspominał, jak wieczorami, po godz. 21, gromadzili się „w sali wykładowej i tam rodziły się owe, dziś tak popularne, strzeleckie piosenki, odbywał się improwizowany kabaret, w którym celował, obdarzony ładnym głosem i zdolnościami aktorskimi, […] kuchmistrz Kaszubski”. Oddajmy jeszcze raz głos Sokolnickiemu, który opisał i mniej poważną stronę pobytu w Stróży i później w Zakopanem:
„Byliśmy w ogóle jak duże dzieci, toteż wybuchem radości powitaliśmy ogłoszony nam któregoś dnia w Stróży rozkaz o marszu do Zakopanego. Przygotowania były kłopotem dowództwa, a kłopoty te były niemałe. Kwatery w Zakopanem udało się podobno uzyskać prawie bezpłatnie, ale aprowizacja powodowała duże trudności i bardzo ciążące koszta. Zaimprowizowano tedy kuchnię polową, z którą dumnie pojechał nasz szef kucharz, Król.Mały, krępy, rozkosznie wesoły, koleżeński, zabawny i pełen pomysłów. Źle, biedak, skończył tę zakopiańską odysseję, bo tak na umór zapijał swą radość z powodu wojennego przemarszu przez Zakopane, że rano, nie mogąc się go docucić, zabrano go w beczce na wozie; było to przedmiotem drastycznych żartów i głośnej wesołości, ale Komendant nie lubił, gdy żarty przebrały miarę i biednego Królaspotkały po powrocie do Stróży dość dotkliwe lokalne kary”.
„Ja nie nazywam się Król”
Tymczasem nie minął rok od zakończenia szkoły w Stróży, kiedy wybuchła I wojna światowa. 6 sierpnia 1914 r. Kaszubski stawił się na mobilizację strzelecką w Krakowie. Objął dowództwo plutonu strzelców z Nowego Targu Oddziału Józefa Piłsudskiego i na czele tych górali przekroczył granicę zaboru rosyjskiego. Jeszcze przed granicą strzelcom wypadła chwila odpoczynku, w piękną księżycową noc, jak nie omieszkał romantycznie zauważyć żołnierz plutonu nowotarskiego Feliks Gwiżdż – poeta przecież: „Siadł Król między nami i głosem spowiednym buntownika mówił: »Polubiłem was, chłopcy, od razu. Musimy się stać plutonem nad plutonami. Ja… osobiście mam stare rachunki z Moskalami. Ja nie nazywam się Król. Jestem Stanisław Kaszubski, a jako Króla znają mnie Moskale z 1905 r. […] Otwarcie staję już do boju, pod swym nazwiskiem. Dość mi już tych wszystkich konspiracyj«”.