Rokossowski u bram Warszawy

Rokossowski u bram Warszawy

Dodano: 
Konstanty Rokossowski i Bernardem Law Montgomery, Wismar, 7 maja 1945 r.
Konstanty Rokossowski i Bernardem Law Montgomery, Wismar, 7 maja 1945 r. Źródło: Wikimedia Commons
Marszałek Konstanty Rokossowski był najzdolniejszym dowódcą Armii Czerwonej. Przedłożył wierność Stalinowi ponad swoje polskie pochodzenie i polski interes narodowy.

Był początek roku 1957. W moskiewskim mieszkaniu niedawnego marszałka Polski Konstantego Rokossowskiego, którego na fali październikowej odwilży roku 1956 zmuszono do opuszczenia kraju razem z ponad 500 sowieckimi generałami i wyższymi oficerami, pełniącymi funkcję tzw. doradców w Wojsku Polskim, zadzwonił telefon. Był to telefon, na który marszałek „dwóch narodów” już dawno czekał. Do załamanego klęską zadzwonił nowy sekretarz generalny partii Nikita Chruszczow, z propozycją objęcia jednego z najważniejszych stanowisk w armii sowieckiej - pierwszego zastępcy ministra obrony. Miało to być swoiste zadośćuczynienie za sromotne opuszczenie PRL. Chruszczow jednak swą propozycję uzależniał od spełnienia jednego warunku...

Rokossowski jako były więzień GUŁagu, cudem ocalały podczas operacji polskiej 1937-1938, miał aktywnie włączyć się w kampanię destalinizacji, wykrywania stalinowskich zbrodni. Był niezwykle ważnym świadkiem tych zbrodni, mogącym pomóc w wybieleniu samego Chruszczowa. Był straszliwie katowany podczas śledztwa, dwukrotnie pozorowano jego rozstrzelanie. Z więzienia wyszedł po trzech latach prawie jako inwalida, miał zdruzgotane młotkiem kości palców obu stóp. Do końca życia miał problemy z chodzeniem.

W związku sowieckim, nawet poststalinowskim, przyjęcia podobnych propozycji nie odmawiano. Oferta sekretarza generalnego dla lojalnego członka partii zawsze brzmiała jak rozkaz.

O dziwo Rokossowski odmówił. „Stalin jest dla mnie świętym - twierdził Rokossowski. - Dla mnie Stalin jest wielki i nieosiągalny. To olbrzym. Ręka mi się nie podniesie, aby napisać o Głównodowodzącym coś złego. To prawda, że mylił się, że wielu ucierpiało od niego, straciło życie. Ale pod jego kierownictwem Związek Sowiecki zwyciężył faszyzm”.

Rokossowski, mimo swych tragicznych doświadczeń, zawsze był wierny Stalinowi. Nawet latem 1944 r., kiedy dano mu wielką szansę - mógł spróbować uratować od zagłady miasto, w którym się urodził, gdzie nadal mieszkała jego rodzina. Jego największy i najpotężniejszy w Armii Czerwonej I Front Białoruski miał możliwość z marszu wyzwolić Warszawę. Wybuchło jednak powstanie i Kostia posłusznie wykonał rozkaz Stalina: zatrzymać armię i pozwolić Niemcom na rozprawienie się z Armią Krajową i zniszczenie polskiej stolicy razem z 200 tysiącami jej mieszkańców. Był niewątpliwie świadomym uczestnikiem zbrodni przeciwko własnemu narodowi i swemu rodzinnemu miastu.

Mikołaj Iwanow

Cały artykuł dostępny jest w 11/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.