Alfabet bestii Bieruta

Alfabet bestii Bieruta

Dodano: 
Kwatera na Łączce, Powązki Wojskowe
Kwatera na Łączce, Powązki Wojskowe Źródło: Wikimedia Commons / Lowdown, CC BY-SA 3.0
Tadeusz Płużański || Oto 10 sylwetek najstraszniejszych funkcjonariuszy służących systemowi przeszczepionemu z Moskwy.

Kim byli stalinowscy mordercy?

Józef Bik vel Bukar, vel Gawerski

Morderca „Inki”

Więźniowie zapamiętali, że „miał ciężką rękę”. Okładał ich nogą od stołka po plecach, gumą po gołych piętach, kopał w jądra i bose stopy. Z zeznań świadka: „Bik spytał mnie, co to jest demokracja. Odpowiedziałem, że to musi być coś dobrego, bo o tym w gazetach piszą. Wtedy on z całej siły uderzył mnie pięścią w zęby, wybijając mi obie górne jedynki”. Zmienił nazwisko na Bukar, bo Buk miało jego zdaniem „ośmieszające brzmienie”. Potem został Gawerskim.

2 sierpnia 1946 r., jako naczelnik wydziału śledczego WUBP w Gdańsku, w piśmie do tamtejszej prokuratury wojskowej informował: „Przesyłam akta sprawy przeciwko Siedzikównie Danucie, ps. Inka, w celu przekazania do Wojskowego Sądu Rejonowego w trybie postępowania doraźnego”.

Sześć dni po egzekucji „Inki” Bik, zapewne w nagrodę, został śledczym w centrali MBP. Rok później wylądował, jako porucznik, w bezpiece w Katowicach, odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi oraz Orderem Odrodzenia Polski.

Po 1968 r. uciekł do Szwecji, ale z Polską czuł się nadal związany – za pośrednictwem sądu wyżebrał od ZUS podwyżkę emerytury. Mógł się o nią starać dzięki zaświadczeniu o pracy w bezpiece w latach 1945–1953, o które wystarał się w IPN. Wtedy też ruszyło śledztwo przeciwko Bikowi (wcześniej prokuratorzy Instytutu nie znali miejsca jego zamieszkania). Józef Bik-Bukar-Gawerski zmarł w 2008 r. w Szwecji.

Eugeniusz Chimczak

Oprawca Pileckiego

Najpierw śledczy PUBP w Tomaszowie Lubelskim, potem pułkownik w warszawskiej centrali MBP, w bezpiece aż do 15 czerwca 1984 r. Na Mokotowie miał opinię jednego z największych morderców. Przesłuchiwany kilkanaście lat temu przez prokuratora IPN w sprawie mordu sądowego na rtm. Witoldzie Pileckim twierdził, że tej sprawy „nie pamięta”. Nie przeszkadzało mu to mówić: „O tym, w co był zamieszany Pilecki, mogłem się zorientować z wyjaśnień, jakie mi złożył [...]. Moich zwierzchników interesowały wyjątkowo »sprawy szpiegowskie«, a sprawa Pileckiego do takich została zaliczona”. Pytany o stosowanie przymusu fizycznego i psychicznego odpowiadał: „Nie było żadnego”. Nie bił, nie słyszał również, aby robili to inni.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.