Borowskiego ucieczka od wolności
  • Krzysztof MasłońAutor:Krzysztof Masłoń

Borowskiego ucieczka od wolności

Dodano: 
Tadeusz Borowski (po lewej) i Mieczysław Jastrun na kongresie pisarzy w NRD, 4 lipca 1950
Tadeusz Borowski (po lewej) i Mieczysław Jastrun na kongresie pisarzy w NRD, 4 lipca 1950 Źródło: Wikimedia Commons / Bundesarchiv, Bild 183-S98592 / Rudolph / CC-BY-SA 3.0
Na emigracji pożegnano go najgorszymi słowami: „Umarł młody kapo literatury polskiej”. A przecież jego opowiadania oświęcimskie powinny zajmować w literaturze powszechnej najwyższe miejsce, a sam Tadeusz Borowski winien znany być jak Primo Levi

Jego opowiadania oświęcimskie to najwybitniejsze osiągnięcia tzw. literatury obozowej, co przyznawał m.in. inny więzień Auschwitz, węgierski noblista – Imre Kertész. Gdy po polskim wydaniu „Losu utraconego” przeprowadzałem z nim wywiad, powiedział, że to właśnie lektura „Proszę państwa do gazu” wyzwoliła go i że i on, i Tadeusz Borowski w swoich książkach przekazali całą prawdę o tym, co przeżyli. Stwierdził też, że obaj byli równie radykalni i bezkompromisowi w swoim dążeniu do wolności. Znając życiorys Borowskiego i to, co pisał w latach bezpośrednio poprzedzających jego samobójczą śmierć w roku 1951, byłem odmiennego zdania, bo jeśli do czegokolwiek w tamtym czasie zmierzał, to nie do wolności, a do zniewolenia.

Obecnie, po wydaniu „Nieocalonego”, biografii Tadeusza Borowskiego pióra Marty Byczkowskiej-Nowak, wracam do pisarstwa tego autora tym skwapliwiej, że w ostatnim czasie ukazała się powieść Bohdana Urbankowskiego „Bal u kata”, której kanwą jest życie twórcy „Dnia na Harmenzach”, ale przede wszystkim z tego powodu, że wciąż pełniąca, niestety, obowiązki polska minister edukacji Barbara Nowacka „popisała się” sławnym już „przejęzyczeniem”, mówiąc – w rocznicę oswobodzenia Auschwitz – o obozach „zbudowanych na okupowanych przez Niemców terenach przez polskich nazistów”. Przypomina się w tym miejscu zdanie napisane w 1947 r., w trakcie ostrych polemik o postawę i pisarstwo Borowskiego po jego ataku na Zofię Kossak-Szczucką, autorkę „Z otchłani. Wspomnień z lagru”, przez innego więźnia Auschwitz, Henryka Korotyńskiego. Otóż swój tekst zakończył on proroczym zdaniem: „Im później, tym trudniej będzie o historię Oświęcimia – fragment dziejów człowieka, niedający się porównać z niczym innym”. Miał rację, choć „przejęzyczenie” Nowackiej przekroczyło pewnie wszystko to, co w najczarniejszych snach ktokolwiek mógł przewidywać ponad 70 lat temu.

Wysoka temperatura pierwszych (będą następne) sporów o Borowskiego wzięła się z tego, że – jak utrzymywał – każdy, kto przeszedł przez piekło Oświęcimia, jest w jakimś stopniu współwinny śmierci tych, którzy go nie przeżyli. Było to trudne do zaakceptowania, o ile to w ogóle było możliwe. Broniły Borowskiego zarówno autentyzm jego opowiadań, jak i ich forma, znamionująca pojawienie się w literaturze polskiej niezwykłego talentu. Ale też nie przeoczmy faktu, że dyskusja na temat Borowskiego nie wykroczyła (z małymi wyjątkami) poza krąg osób zawodowo zajmujących się pisarstwem. Dlaczego tak się stało?

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.