Manuskrypt Wojnicza powstał między 1404 a 1438 rokiem. To ręcznie napisana i zilustrowana księga, która od chwili odkrycia w 1912 roku opiera się próbom odczytania. Nad Manuskryptem Wojnicza łamali sobie głowy brytyjscy specjaliści od łamania szyfrów, którzy wprawę zdobywali, dekodując niemieckie komunikaty podczas II wojny światowej. Nie poradzili sobie także fachowcy z amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA).
Manuskrypt swoją nazwę zawdzięcza polskiemu antykwariuszowi Michałowi Wojniczowi, który zakupił go manuskrypt od jezuickiej biblioteki uniwersyteckiej w Willa Mondragone we Frascati. W 1915 roku Wojnicz zaprezentował tajemnicze dzieło na wystawie swoich manuskryptów w Chicago. Wtedy księgę uznano za jeden z najważniejszych w zbiorze, jednak niektórzy posądzali antykwariusza o fałszerstwo. Dopiero kompleksowe badania manuskryptu metodą datowania radiowęglowego, przeprowadzone w latach 2009-2011 na Uniwersytecie w Arizonie udowodniły, że księga jest autentyczna i powstała między 1404 a 1438 rokiem.
Doskonała fałszywka czy arcydzieło?
W latach 50. ubiegłego wieku, manuskrypt został przebadany przez zespół kryptografów z NSA, pod kierownictwem Williama F. Friedmana. I choć nie udało im się rozszyfrować tekstu, postawili wstępną hipotezę. Według nich treść manuskryptu zawiera sensowny tekst w którymś z języków europejskich, który został jednak celowo ukryty za pomocą szyfru, szczególnie szyfru polialfabetycznego, którego rozkodowanie jest znacznie bardziej skomplikowane, niż w przypadku prostego szyfru.
Z kolei lingwista Jacques Guy, przedstawił tezę, wedle której tekst manuskryptu może być zapisany w jakimś egzotycznym języku za pomocą zmyślonego alfabetu. Struktura słów przypomina wiele języków wschodniej i środkowej części Azji, takich jak chiński, tybetański, birmański, wietnamski czy laotański. Autor mógł być Azjatą, który odwiedzał Europę. Świadczy o tym także widoczny podział roku na 360 stopni (zamiast 365 dni) w grupach po 15, a także rozpoczęcie roku od znaku ryb, co jest cechą charakterystyczną dla kalendarza chińskiego.
W końcu do badań nad przedziwnym językiem manuskryptu postanowiono „zatrudnić” sztuczną inteligencję. Wyzwania podjęło się Laboratorium Sztucznej Inteligencji Uniwersytetu Alberta w Kanadzie. Badania w latach 2016-2018 przeprowadzili Greg Kondrak i Bradley Hauer. W pierwszej kolejności przełożyli znaki dziwnego alfabetu z XV-wiecznego manuskryptu na kod zrozumiały dla komputera, a następnie porównali prawidłowości i częstotliwość pojawiania się poszczególnych znaków z przykładowymi tekstami w 380 znanych językach. Pierwszy wynik był bardzo zaskakujący, gdyż metoda obrana przez naukowców wskazała jako najbliższy zapisom średniowiecznego manuskryptu język… mazatecki – dialekt Indian z gór Sierra Madre w Meksyku. Jednakże hipoteza ta została od razu odrzucona. Wobec tego naukowcy poczynili dwa złożenia: pierwsze, że tekst został napisany tylko spółgłoskami, oraz drugie: że zastosowano weń anagramy. Przy takich założeniach algorytmy AI wskazały język hebrajski jako najbardziej prawdopodobny. Przestawiając litery i dodając samogłoski, za pomocą serwisu Google Translate naukowcy z kanadyjskiego uniwersytetu odczytali pierwsze zdanie księgi jako: „Ona przedstawiła zalecenia kapłanowi, panu domu, i mnie, i ludziom”.
Te wyniki zostały jednak skrytykowane. Przede wszystkim podważano założenia o stosowaniu w tekście wyłącznie spółgłosek i anagramów. Wytknięto także brak konsultacji z lingwistami, specjalistami od języka hebrajskiego.
Co ciekawe, po zakończeniu projektu w 2019 roku doktor Gerard Cheshire z Uniwersytetu w Bristolu ogłosił, że złamał kod tekstu. Według Cheshire'a dokument miał zostać napisany wymarłym językiem protoromańskim. Naukowiec badając litery i symbole w rękopisie, był w stanie rozszyfrować znaczenie słów. Według badacza jest to rodzaj przewodnika terapeutycznego stworzonego przez zakonnice dla średniowiecznej królowej, „kompendium informacji o ziołowych środkach leczniczych, kąpielach terapeutycznych i odczytach astrologicznych” skupionych wokół kobiecych problemów zdrowotnych. Manuskrypt miał powstać z polecenia czy też na potrzeby Marii z Kastylii, królowej Aragonii (1416-1458). Jednocześnie Cheshire przyznał, że nie przetłumaczył tekstu, a tylko odgadł jego cel i złamał kod. Wyjaśnia, że tłumaczenie wymaga więcej czasu i pieniędzy. Historycy i lingwiści zgodnie podważyli jego rewelacje. A manuskrypt? Wciąż czeka na odkrycie swojej tajemnicy.
Czytaj też:
Państwa, których już nie ma. Kiedy i dlaczego się rozpadły?Czytaj też:
Machu Picchu. Fascynująca historia odkrycia zaginionego miasta w AndachCzytaj też:
Najstarszy kamień runiczny świata znaleziony. Czym są runy?