Polacy mogą pochwalić się wieloma ciekawymi legendami i powtarzanymi z pokolenia na pokolenie opowieściami. Skąd się wzięły? Jaka jest ich geneza? W cyklu „Polskie legendy” pragniemy przybliżyć naszym Czytelnikom najciekawsze legendy oraz ich historię.
Legenda o Bazyliszku
Bazyliszek, należący do zwierząt legendarnych, był stworzeniem złowrogim i budzącym lęk. Przedstawiano go, według średniowiecznych bestiariuszy, jako hybrydę o ciele i głowie koguta z krogulczym dziobem drapieżnego ptaka, z naroślą w kształcie korony na łbie, ze skrzydłami nietoperza i ogonem węża w górę zadartym. Zabijał swoim oddechem, spojrzeniem żółtych, ropuszych oczu i dotykiem ogona. Syk bestii obracał ludzi w popiół i powodował szaleństwo.
W Polsce nadano bazyliszkowi nieco inną postać: był wielkości kury, miał ogon gadziny, szyję indyczą i żabie oczy. Wierzono, że wylągł się z jaja bez żółtka, złożonego przez koguta, a zapłodnionego przez ropucha na kupie łajna. Unicestwić go można było za pomocą kryształowego zwierciadła, ponieważ – tak jak mityczna Gorgona–Meduza – sam się wówczas zabijał wzrokiem.
Bazyliszek szybko zadomowił się w polskim folklorze – świadczą o tym choćby powiedzenia „mieć wzrok jak u bazyliszka” czy „oczy jak u bazyliszka”. Podanie o potworze, który miał się zagnieźcić w pogorzelisku jednej z warszawskiej kamienic, po raz pierwszy w formie pisanej pojawia się w 1739 r. w dziele Antoniego Chryzantego Łapczyńskiego „Majestat polski cudami w Polszcze i W. X. L. przez Pana Boga pokazanemi ubłogosławiony na publiczny widok”. Ta pierwsza pisana wersja legendy osadza jej akcję w XVI stuleciu. Bestia, która zalęgła się na Starym Mieście śmiercionośnym spojrzeniem ugodziła już dwoje dzieci i jedną dziewczynę. Urząd Miejski wszczął śledztwo. Skazanemu na śmierć i przebywającemu w stołecznym więzieniu Ślązakowi Janowi Tauerowi obiecano darować życie, jeśli uwolni miasto od potwora. Więzień chętnie podjął się wyzwania. Pokryty od stóp do głów zwierciadłami, udał się do lochu. Po godzinie wyszedł cały i zdrowy, niosąc w ręku martwego bazyliszka, który zabił się własnym wzrokiem. Natomiast do wspomnianej piwnicy wileńskiej po kolei opuszczano i wyciągano snopki ruty; dopiero ostatni – czwarty pozostał świeży, co oznaczało, że bestia musiała już ducha wyzionąć, o czym niebawem się przekonano. Przytoczona legenda sugeruje, iż w grę mogły wchodzić jakieś trujące gazy, działające zabójczo na żywe organizmy.
W XIX-wiecznej wersji legendy przytoczonej przez Romana Zmorskiego czytamy, że bazyliszek miał zamieszkiwać piwnicę przy ulicy Krzywe Koło, która biegnącą od Rynku Starego Miasta do ulicy Nowomiejskiej. Co ciekawe, podziemia są dziś częścią kamienicy, w której mieści się siedziba Archiwum Państwowego. W jeszcze późniejszych wersjach legendy postać Ślązaka jest zastępowana albo dzielnym krawczykiem albo dziewczynką, której na imię Magda. Niezmienne pozostaje natomiast zakończenie – pokonany własnym spojrzeniem Bazyliszek, w końcu daje spokój udręczonym mieszkańcom Warszawy.
Czytaj też:
Polskie legendy. Legenda o Złotej Kaczce. Skąd wzięła się ta opowieść?Czytaj też:
Siedem słynnych mitycznych potworów. W niektóre ludzie wierzą do dzisiajCzytaj też:
QUIZ: Polskie podania i legendy. Jest ich całkiem sporo! Słyszałeś o wszystkich?