Jasne wieki

Dodano: 
Witraże w Sainte-Chapelle, Paryż
Witraże w Sainte-Chapelle, Paryż Źródło:Wikimedia Commons / Oldmanisold, CC BY-SA 4.0
Piotr Tylus || Czas wreszcie skończyć ze stereotypowym, negatywnym spojrzeniem na wieki średnie!

Piotr Tylus jest profesorem w Instytucie Filologii Romańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego

Ciemne średniowiecze. Mroki średniowiecza. Memento mori! Straszenie piekłem. Płonące stosy inkwizycji. Nawracanie mieczem – krucjaty. Ciężki los chłopa pańszczyźnianego. Ciężki los kobiety. Ohydny brud. Kościół pławiący się w luksusie. Ból i jęk ludu, któremu nigdy nie będzie dane ujrzeć słońca oświecenia. Lista stereotypów związanych z tysiącletnim okresem naszej cywilizacji jest znacznie dłuższa, ale chyba nie warto ich wszystkich wymieniać.

Trudno sobie wyobrazić, że ludzie żyjący w „średniowieczu” mieli świadomość, iż przyszło im żyć właśnie w „wiekach średnich”, a więc takich trochę gorszych od tego, co było, czyli starożytności, i od tego, co będzie, czyli nowożytności, a po niej współczesności. Tym bardziej że siłą rzeczy nie mogli wiedzieć, kiedy to „coś” nastąpi. Nie mogli mieć świadomości, że żyją w czasach „średnich” (takich sobie, byle jakich) i „pośrednich” pomiędzy dwiema wielkimi epokami godnymi uwagi, zasługującymi na to, żeby być: starożytnością i renesansem.

Trudno też sobie wyobrazić, że po upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego, w roku 476, żyjący wówczas ludzie obudzili się nazajutrz i ze smutkiem stwierdzili, że teraz przyjdzie im żyć w „średniowieczu”. Trudno też sobie wyobrazić, że nazajutrz po upadku Konstantynopola w roku 1453 albo po wynalezieniu druku przez Gutenberga, mniej więcej w roku 1440, a może w 1450 – nie wiadomo, czy to on wynalazł ruchomą czcionkę; najprawdopodobniej miał poprzedników) – albo po odkryciu Ameryki przez Krzysztofa Kolumba w roku 1492 – to też nie jest wcale takie pewne, że właśnie on dotarł tam jako pierwszy – a może dopiero po wystąpieniu Lutra w roku 1517 albo nazajutrz po innym równie wielkim wydarzeniu na progu nowożytności ludzie nagle obudzili się o poranku z radością w sercach oraz ze świadomością, że oto opadły z nich łańcuchy i kajdany i właśnie wschodzi jutrzenka postępu i wolności…

Pomińmy już to, że przejścia między epokami nigdy nie dokonują się gwałtownie, ale stopniowo, są one rozciągnięte w czasie i nigdy nie można wskazać na jakieś wydarzenie jako na datę absolutnie graniczną.

Uniwersytety i encyklopedyści

Kiedy mówimy o „ciemnocie” panującej w „średniowieczu”, warto mimo wszystko pamiętać, że właśnie wtedy, w XII i XIII w., powstają w Europie pierwsze uniwersytety, istniejące do dzisiaj. A to znaczy, że był popyt na wiedzę, młodzi ludzie pragnęli wiedzy. I to znaczy również, że znalazły się odpowiednie osoby, które były w stanie zapewnić podaż. Nie zapominajmy także, że ów wiek XII i XIII to jednocześnie okres wielkiego rozwoju encyklopedyzmu – choć sam termin „encyklopedia”, jako „cała wiedza”, został użyty dopiero w wieku XVI przez Franciszka Rabelais’go – a w „średniowieczu” określało się te dzieła jako specula, czyli „zwierciadła”, w których przeglądał się świat i człowiek.

Najsłynniejszym średniowiecznym encyklopedystą był francuski dominikanin Vincent de Beauvais, autor „Speculum Maius”, składającego się z trzech części: „Speculum naturale”, „Speculum doctrinale” i „Speculum historiale”, przy czym to ostatnie zostało przetłumaczone w wieku XIV na język francuski przez Jeana de Vignay jako „Miroir historial”. Nieprawdą jest więc, że języki narodowe w postaci literackiej rodzą się dopiero wraz z humanizmem i renesansem. Literatura średniowieczna na zachodzie Europy, w zasadzie począwszy od wieku IX, w językach wernakularnych, czyli rodzimych – dzisiaj powiedzielibyśmy „narodowych” – choć to pojęcie nie powinno być stosowane do tamtej rzeczywistości – stanowi odrębny, bardzo obszerny temat.

Artykuł został opublikowany w 8/2023 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.