Wojna stuletnia, czyli seria konfliktów między Anglią i Francją, toczyła się przede wszystkim o utrzymanie posiadłości angielskich na kontynencie, a także o sukcesję na francuskim tronie, do którego pretendowali królowie angielscy. Bitwa pod Crecy, która rozegrała się 26 sierpnia 1346 roku była jedną z kluczowych bitew całej wojny stuletniej.
Wojna stuletnia
Geneza wojny stuletniej sięga niejako czasów Wilhelma Zdobywcy. Normański władca w 1066 roku zasiadł na tronie Anglii, wcześniej jednak, jako książę, swoją siedzibę miał na terenie Francji, gdzie był lennikiem francuskiego monarchy. Taki układ trwał przez kolejnych kilkaset lat, lecz rodził coraz więcej napięć. Z jednej strony angielski król był samodzielnym władcą niezależnego państwa, lecz z drugiej strony, zobowiązany był składać hołd lenny królowi francuskiemu.
Z czasem, w wyniku mariaży i podbojów, rósł jednocześnie zasięg angielskich terenów na terenie Francji (doszło nawet do tego, że ziemie, jakimi władał angielski monarcha przerastały obszarem ziemie należące do francuskiego króla). Apogeum angielskiej potęgi na kontynencie miało miejsce w drugiej połowie XII wieku, kiedy królowie angielscy władali Normandią, Maine, Andegawenią, Turenią, Poitou i Akwitanią. Z czasem ich wpływy zmniejszały się, lecz wciąż mieli ogromne ambicje, a przed wszystkim chęć wyrwania się spod francuskiej zależności. Francuscy królowie dążyli zaś do tego, aby angielskie ziemie skonfiskować i włączyć do swojego państwa.
Do otwartego konfliktu doszło m.in. w roku 1202, kiedy król Francji Filip II ogłosił przejęcie angielskich terytoriów. Kolejne i coraz ostrzejsze zatargi były kwestią czasu.
Do walk o ziemie doszedł w końcu konflikt o angielski, a później francuski tron. W latach 1307-1327 na tronie angielskim zasiadał Edward II. Jego żoną była córka francuskiego króla Filipa IV Pięknego, Izabela zwana Wilczycą z Francji. Ich związek nie należał do udanych. Doczekali się czworga dzieci, jednak Edward, preferując towarzystwo mężczyzn – także w alkowie – odsuwał Izabelę na dalszy plan.
W końcu Izabela wyjechał do rodzinnej Francji, gdzie wraz ze swym kochankiem Rogerem Mortimerem postanowiła zebrać sojuszników i ruszyć zbrojnie na Anglię w celu obalenia Edwarda II i osadzenia na tronie swojego małoletniego syna, Edwarda III.
W 1327 roku, kiedy Izabela wróciła do Anglii. Jej mąż Edward II został uwięziony, a później podstępnie zabity. Na króla Anglii został koronowany Edward III. Początkowo władzę w królestwie sprawował, de facto, Roger Mortimer, kochanek Izabeli. W 1330 roku Edward kazał go jednak uwięzić i stracić, a matkę wyrzucił z dworu.
Francuska sukcesja i bitwa pod Crecy
W 1328 roku zmarł król Francji Karola IV. Ani on, ani żaden inny syn Filipa IV Pięknego nie pozostawili po sobie męskich potomków. Najbliższym męskim krewnym zmarłego władcy był jego siostrzeniec, angielski król Edward III. W związku z tak bliskim pokrewieństwem Edward III wysunął roszczenia do tronu Francji. To spotkało się jednak ze sprzeciwem francuskich możnych, którzy powoływali się na prawo salickie wykluczające dziedziczenie po linii żeńskiej. Na króla Francji wybrany został wówczas Filip de Valois (Filip VI) pochodzący z bocznej linii Kapetyngów. Edward III złożył mu hołd lenny, lecz nie zamierzał rezygnować z roszczeń do francuskiego tronu. Musiał tylko zaczekać na odpowiedni moment, aby upomnieć się zbrojnie o swoje prawa.
W 1337 roku Edward III wypowiedział Francji wojnę. Był to początek wojny stuletniej.
W połowie lat 40. XIV wieku kampania wojenna na terytorium francuskim trwała. Po stronie angielskiej wojskami dowodził król Edward III. Siły francuskie prowadził zaś król Filip VI. Po kilku nieudanych próbach wciągnięcia wojsk francuskich do generalnej bitwy, Edward III zarządził odwrót swoich oddziałów na północ. Wojska Filipa VI ruszyły za nim w pościg, aby pokonać go w sprzyjających dla siebie warunkach przy brodach nad Sommą. Anglicy jednak, pokonując słaby opór obrońców brodu, zdołali się przeprawić w ostatniej chwili na drugi brzeg rzeki i to oni wybrali dogodne dla siebie miejsce do bitwy.
Do bitwy pod Crecy doszło 26 sierpnia 1346 roku. Liczebność walczących oddziałów nie jest dobrze znana. Różne szacunki oceniają siły francuskie na 20-40 tysięcy żołnierzy, w tym 12 tysięcy zbrojnych i 6 tysięcy kuszników genueńskich, a siły angielskie na 8-14 tysięcy żołnierzy, w tym 2–3 tysiące zbrojnych, 5-10 tysięcy łuczników i tysiąc włóczników. Jedno jest pewne – Francuzi mieli przewagę liczebną, lecz dla odmiany wojsko Edwarda III dysponowało najnowocześniejszą wówczas bronią: trzema armatami. Chociaż ich skuteczność nie była zbyt znacząca, to robiły one dużo huku i dymu, co mogło przestraszyć wroga i jego konie. Być może to właśnie pod Crecy po raz pierwszy użyto armat na polu bitwy.
Edward III zastosował jeszcze jedną „nowinkę” – obok zwykłych żołnierzy ustawił rycerstwo. Wszyscy mieli walczyć ramię w ramię. Takie rozwiązanie było nie do pomyślenia dla Francuzów, którym nie przyszło do głowy, że można walczyć w ten sposób.
Angielska pierwsza linia miała długość niemal 2 kilometrów. Podejście do niej utrudniały przeszkody terenowe: wilcze doły i setki wbitych pod kątem zaostrzonych pali. Na przedpolu rozrzucono znaczną liczbę metalowych gwiazdek kaleczących końskie kopyta. Król umieścił swoje stanowisko nieopodal wiatraku na pobliskim wzgórzu. Na lewo i prawo od niego stanęło około 700 ciężkozbrojnych i pozostała część łuczników.
Francuzi również dysponowali groźną bronią – kuszami. Kusze nie były uznawane za godną chrześcijanina broń, jednak pomimo to francuski król takimi wojskami dysponował (kuszy zakazał sobór laterański z 1139 roku jako broni „niegodnej rycerza”; piętnowała ją także angielska Wielka Karta Swobód z 1215 roku). Kusze miały ogromną siłę rażenia i lepszą celność niż łuki, przy czym miały tę wadę, że nie dało się z nich szybko strzelać. Kusza dobrze sprawdzała się podczas oblężeń i w walkach statycznych. Niezbyt dobrze radziła sobie natomiast na polu bitwy. Uwidoczniło się to właśnie w czasie bitwy pod Crecy, gdzie świetnie radzili sobie angielscy łucznicy. Genueńscy kusznicy w służbie króla Francji nie byli w stanie ich pokonać.
Jak często w trakcie bitew bywa, warunki dyktowali nie tylko dowódcy, lecz także pogoda. Tuż przed rozpoczęciem bitwy, nad Crecy przeszła potężna ulewa. Anglicy zdążyli zdjąć cięciwy ze swoich łuków i ukryć je w hełmach. Kusznicy nie mogli tego zrobić, ulewa rozmoczyła więc cięciwy w ich broni. Dowodzący Genueńczykami Antonio Doria i Carlo Grimaldi, pomimo iż sygnalizowali te problemy, otrzymali rozkaz ataku. Genueńczycy stali na wprost zachodzącego słońca, które raziło ich w oczy, co jeszcze bardziej utrudniło skuteczne natarcie. Kusze nie nadawały się do walki, bełty upadały przed Anglikami, nie dosięgając ich nawet. Antonio Doria, widząc, co się dzieje, zarządził odwrót. Francuski król, który obserwował wszystko z daleka, sądził, że Genueńczycy dezerterują. Wydał wówczas rozkaz do ataku swoim oddziałom jazdy. Ci ruszyli, nie czekając aż kusznicy zdążą się wycofać. „Zabijcie to hultajstwo” – miał powiedzieć Filip VI, mając na myśli rozgromienie kuszników, którzy, jak sądził, uciekali z pola bitwy. Faktycznie tak się stało – szarża francuskiej jazdy niemal całkowicie zmiażdżyła Genueńczyków.
Francuzi mieli przewagę liczebną, ale nie skoordynowali ataków. Konnica francuska próbowała przebić się przez angielskie oddziały, prowadząc aż szesnaście szarż. Wszystko na próżno. Wilcze doły i nieustanne ataki angielskich łuczników skutecznie ich blokowały. Wśród francuskiej jazdy znajdował się także król czeski, Jan Luksemburski, który ze swoimi ludźmi wspierał Filipa VI. Jan Luksemburski był w tym czasie już niemal zupełnie niewidomy. Walczył przywiązany do dwóch innych rycerzy. Miał jednak pragnienie zginąć na polu bitwy. W chwili, kiedy Francuzi otrzymali rozkaz do odwrotu, czeski król miał krzyknąć: „Nie będzie to, żeby czeski król z pola uciekał!”, po czym rzucił się w stronę angielskich wojsk, ponosząc śmierć zgodnie ze swoim życzeniem.
Francuzi ponieśli całkowitą klęskę. W bitwie pod Crecy zginęło ponad 1,5 francuskich żołnierzy i nieznana liczba (zapewne kilka tysięcy) kuszników i piechoty. Wśród rannych był sam król Filip VI, który musiał ratować się ucieczką. Straty angielskie były przy tym nieliczne – około 100-300 zabitych.
Efektem bitwy było zdobycie przewagi przez Anglików na dłuższy czas. Francuzi porzucili swoich żołnierzy w porcie Calais, który Anglicy zdobyli rok później.
Czytaj też:
Oblężenie Orleanu. Joanna d’Arc i przełom w wojnie stuletniejCzytaj też:
Filip IV Piękny. Czy to on zapoczątkował "klątwę templariuszy"?Czytaj też:
Bitwa pod Grunwaldem. Zaskoczenie, pogrom czy zmarnowana szansa?