„Ci, którzy pili wodę, umierali”, czyli dlaczego świat zaczął pić piwo

„Ci, którzy pili wodę, umierali”, czyli dlaczego świat zaczął pić piwo

Dodano: 
Piwo pijący mnisi, obraz Arturo Petrocelliego
Piwo pijący mnisi, obraz Arturo Petrocelliego Źródło: Wikimedia Commons
Piwo to kamień węgielny cywilizacji europejskiej. Co ciekawe, piwo, które podbiło świat, ma niewiele wspólnego z najpopularniejszym obecnie „jasnym pełnym”...

Tymoteusz Pawłowski

Podobno to właśnie piwo stanowiło impuls, który sprawił, że ludzie zajęli się uprawą zbóż – jakieś 10 tys. lat temu, na Środkowym Wschodzie. O ile chleb można było upiec z ziaren dziko rosnących traw, o tyle piwo wymagało czegoś więcej – czasu. Najprostsze piwo można zrobić, zgniatając – lub nawet przeżuwając – nasiona zbóż, zalewając je później wodą i poddając fermentacji przez kilka tygodni. Taki napój znaleźć można na całym świecie, ale rzadko kiedy bywa on smaczny. Cesarz Julian Apostata podobno mawiał, że „wino pachnie nektarem, a piwo śmierdzi kozłem”.

W domu i na wojnie

Przeniesiemy się zatem w czasy nam bliższe – do średniowiecza. Wówczas zajęto się na poważnie ulepszeniem smaku piwa. Najpierw stosowano różnego rodzaju mieszanki ziół i korzeni – dziś nazywane gruit – np. wrzosu czy krwawnika. Za króla Franków Pepina Krótkiego sprowadzono z ciepłych krajów przyprawę zwaną chmielem. Fenomenalnie wpływała na smak piwa, ale miała jedną wadę: była importowana, a więc droga i trudna w uprawie. Minęło sporo czasu, zanim chmiel zastąpił mieszanki ziołowe.

Chmiel dość szybko przyjął się w Polsce – a raczej na ziemiach, z których Polska miała powstać. Nawet Bolesław Chrobry w niemieckich kronikach znany jest jako Bolesław Piwosz, a powszechnie znaną anegdotą jest opowieść o tym, jak Leszek Biały usprawiedliwił swoją nieobecność na krucjacie w Palestynie brakiem piwa. Papież Honoriusz III udzielił mu dyspensy. Argument Leszka Białego był bowiem niepodważalny. Ci, którzy pili wodę, umierali.

Mandat z 1 lipca 1557 króla polskiego Zygmunta II Augusta do poborcy podatkowego Piotra Górskiego zmieniający pobieranie czopowego od warki, a nie od beczki.

W wodzie są bakterie, w piwie ich nie ma. Przede wszystkim dlatego, że piwo jest warzone, czyli gotowane. Również obecność alkoholu sprawia, że napój można przechowywać miesiącami. Alkoholu zresztą w ówczesnym piwie było z reguły niewiele: ok. 2–3 proc. – na tyle dużo, żeby zniechęcić bakterie, na tyle mało, żeby piwo mogło stać się powszechnym napojem tak dorosłych, jak dzieci. Północnoeuropejskie piwo było zdrowe, południowoeuropejskie wino wymagało – jako codzienny napój – rozcieńczenia wodą, w której pływały bakterie. W tamtych czasach polskie słowo „piwo” oznaczało to samo, co dziś oznacza słowo „napój”. Jeśli pragnie się poznać smak ówczesnego piwa, to można uwarzyć je na podstawie zachowanych receptur albo zakupić podpiwek lub kwas chlebowy. Przeciętne ówczesne piwo miało podobną barwę, ale było nieco bardziej goryczkowate – zapewniał to chmiel – choć zdarzały się również piwa nieprzeciętne, mocniejsze, z większą zawartością alkoholu.

Europejskie piwo umożliwiało prowadzenie długotrwałych kampanii wojennych, wielomiesięcznych wypraw oceanicznych, handel transkontynentalny, kolonizację odległych lądów. Bez piwa niemożliwe byłoby skolonizowanie Ameryki, podporządkowanie Azji i podbicie Afryki. Bez piwa współczesny świat wyglądałby zupełnie inaczej. Do XVIII w. piwo produkowano albo w domach, albo w niewielkich lokalnych browarach. W przeciętnym kilkutysięcznym europejskim mieście ich liczba często sięgała setki. Gdy zaczęły pojawiać się maszyny parowe, technologię niemal od razu zastosowano w browarnictwie: piwo warzono w olbrzymich żelaznych kadzia ch, stosując do ich ogrzewania parę przemysłową. Przechowywano w równie olbrzymich zbiornikach albo w butelkach, które zaczęto produkować na masową skalę. Pierwsze takie browary powstawały w Wielkiej Brytanii – najbardziej znany jest dubliński, założony przez Arthura Guinnessa.

Artykuł został opublikowany w 8/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.