Sztuczne ognie

Dodano: 
Fajerwerki, zdjęcie ilustracyjne
Fajerwerki, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Tymoteusz Pawłowski || Polsce sztuczne ognie pojawiły się dużo wcześniej niż w Europie Zachodniej…

Gdy oglądamy karnawałowe sztuczne ognie, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że widzimy coś w rodzaju mamuta. W fajerwerkach wykorzystuje się bowiem bardzo starą technologię – proch czarny, który przestał być używany w broni palnej jeszcze w XIX w. A kto w ogóle wymyślił proch?

Przez długi czas za wynalazców prochu uchodzili Chińczycy, ale w świetle najnowszych badań twierdzenie to jest wątpliwe. Znamy chiński dokument pochodzący najprawdopodobniej – datowanie nie jest bowiem pewne – z IX w., ostrzegający, że zmieszanie saletry, węgla i siarki – czyli składników prochu – może doprowadzić do pożaru. Przy dużej dozie dobrej woli można uznać, że był to proch. Ale można mieć również uzasadnione wątpliwości, bo w skład tej mieszanki wchodził również miód, a siarka była w postaci ozdobnego kamienia zwanego realgarem. Co więcej, ta mieszanina była... lekarstwem.

Wojskowe użycie prochu przez Chińczyków opisane jest bardzo enigmatycznie w księdze pochodzącej z ok. 1040 r. Ale wciąż można mieć wątpliwości czy był to proch, ponieważ ten swoje znaczenie uzyskał jako materiał do miotania pocisków. Składa się z węgla drzewnego oraz siarki wymieszanych we w miarę równych proporcjach oraz ok. 75 proc. saletry. Saletra – pozyskiwana wówczas głównie ze zwierzęcych odchodów – to związek zawierający dużo tlenu. Mieszanka zawierająca saletrę może płonąć lub wybuchać nawet bez dostępu powietrza. Tymczasem chiński „proch” z XI w. zawierał zbyt mało saletry i nie mógł wybuchać, mógł jedynie płonąć. Stosowano więc go do smarowania strzał i oszczepów, które miały podpalać umocnienia wroga.

Artykuł został opublikowany w 2/2023 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.