„Potwór” z Syjamu podbija USA. Ci bracia budzili odrazę i fascynowali jednocześnie

„Potwór” z Syjamu podbija USA. Ci bracia budzili odrazę i fascynowali jednocześnie

Dodano: 
Bracia syjamscy Eng i Chang na obrazie Édouarda Pingreta, 1836 r.
Bracia syjamscy Eng i Chang na obrazie Édouarda Pingreta, 1836 r.Źródło:Wikimedia Commons
Zrośnięci ze sobą bliźniacy trafili do Ameryki jako niewolnicy, ale dzięki sprytowi dorobili się fortuny, wzięli za żony białe kobiety i zawojowali Południe.

PIOTR WŁOCZYK: To od nich wzięło się określenie „bliźnięta syjamskie”, ale na pierwszy rzut oka trudno dopatrzyć się, że Chang i Eng byli faktycznie nierozłączni...

PROF. YUNTE HUANG: Rzeczywiście, w porównaniu z innymi bliźniętami syjamskimi Chang i Eng byli zrośnięci ze sobą na stosunkowo niewielkiej powierzchni. Łączył ich pas tkanki chrzęstnej, przez który dzielili wspólną wątrobę. Ich wygląd i tak wzbudzał jednak powszechną sensację, bo w tamtych czasach to się ludziom po prostu nie mieściło w głowach. I to był właśnie największy „kapitał” braci.

Co Ameryka im zawdzięcza?

Przede wszystkim amerykański show-biznes zawdzięcza im bardzo wiele. Ich przybycie do USA nadało bowiem zupełnie nową dynamikę tamtejszej branży rozrywkowej. Pokazy osobliwości, w których brali udział, były niezwykle popularne, a bracia bardzo szybko stali się gwiazdami. Do tej pory w takich pokazach oszukiwano widzów, wystawiając np. „syrenę”, czyli po prostu kobietę z doczepionym ogonem. Każdy wiedział, że była to „lipa”. Tymczasem szokująco zrośnięci ze sobą bracia byli jak najbardziej realni i każdy mógł sprawdzić, że to nie było oszustwo. To była zupełnie nowa jakość, jeżeli chodzi o masową rozrywkę, bo – proszę pamiętać – Ameryka w początkach XIX w. była niesamowicie nudnym miejscem.

Ojczyzna show-biznesu była nudnym miejscem?!

To była zupełnie inna Ameryka – wciąż był to bowiem bardzo purytański naród. Picie alkoholu i wszelkie związane z tym uciechy były uważane za głęboko niemoralne. Zresztą potwierdzają to wspomnienia pozostawione przez europejskich podróżników, którzy nie mogli się nadziwić, jak wyjałowione z rozrywki były wówczas Stanu Zjednoczone.

Okładka książki

Po tym, gdy Chang i Eng przybyli do USA z Syjamu (dzisiejsza Tajlandia), przez trzy lata pracowali bardzo ciężko na rzecz swojego właściciela. Gdy w końcu uwolnili się od niego, przez siedem kolejnych lat pracowali już na własny rachunek. Odwiedzali każdą miejscowość, nie omijali nawet zapadłych dziur. Gdziekolwiek się pojawili, momentalnie gromadzili tłumy.

Do czego można porównać ich ówczesną sławę?

Myślę, że byli tak słynni jak rodzina Kardashianów, znana z telewizyjnego show, którą od ponad dekady pasjonuje się Ameryka. Gazety nie przestawały pisać o tych dwóch niezwykłych braciach. Zresztą nie bez przyczyny wyrażenie „bliźnięta syjamskie” na stałe weszło dzięki nim do słownika języka angielskiego jako określenie czegoś nierozerwalnego. Amerykanie byli nimi po prostu zafascynowani.

To chyba nie była zdrowa fascynacja...

Nie, to nie było zdrowe. Amerykanie patrzyli na nich jak na dziwadła, ale trudno się temu dziwić, skoro bracia występowali na swoich pokazach właśnie jako osobliwości. Dzisiaj jesteśmy już przyzwyczajeni do zdjęć bliźniąt syjamskich, ale 200 lat temu pojawienie się takich ludzi na scenie sprawiało, że widz zbierał szczękę z podłogi. Kto wtedy słyszał o zrośniętych ze sobą ludziach? Nikt!

Kiedy bracia po raz pierwszy pojawili się w Bostonie w 1829 r., ich pierwszy show miał być zatytułowany po prostu „Potwór”. Właściciel chłopaków stwierdził jednak, że to zbyt mocne słowo. Chodziło oczywiście o marketing i strach przed wystraszeniem potencjalnych klientów, a nie o szacunek dla Changa i Enga. Występy nazwano więc inaczej: „Podwójni syjamscy chłopcy”.

Chang i Eng na XIX-wiecznym rysunku.

Gdzie ta historia się zaczyna?

Kilka lat wcześniej w syjamskiej dżungli. Robert Hunter, rzutki angielski biznesmen, zobaczył tam w rzece „tajemnicze stworzenie”. Kiedy zdumiony podpłynął w to miejsce łódką, spostrzegł, że w rzeczywistości byli to dwaj chłopcy połączeni ze sobą przedziwnym pasem skóry tuż nad biodrami. Hunter od razu zwietrzył szansę na złoty biznes. Świat nie miał jeszcze wówczas pojęcia, że taka anomalia jest możliwa!

Musimy na moment przestać patrzyć na to wszystko z naszej dzisiejszej perspektywy. Obecnie, dzięki rozwojowi medycyny, bliźnięta syjamskie mogą żyć całkiem długo. W tamtych czasach jednak bardzo niewiele z nich przychodziło na świat żywych. Jeżeli już jakimś cudem dzieci przeżyły ciążę i poród, to prawie zawsze umierały we wczesnym dzieciństwie. Chang i Eng, z racji bardzo specyficznego rodzaju połączenia ich ciał, nie tylko przeżyli, lecz także cieszyli się bardzo dobrym zdrowiem! Słynęli przecież w USA m.in. z tego, że byli w stanie zrobić równocześnie salto do tyłu!

Matka chłopców była gotowa „wypożyczyć” ich Hunterowi na kilka lat za dobre pieniądze, ale Anglik napotkał niespodziewany sprzeciw na szczytach władzy w Syjamie. O co dokładnie chodziło?

Kiedy o całej sprawie dowiedział się król Syjamu, nie chciał słyszeć o wypuszczeniu chłopców. Władca był bowiem właścicielem całego kraju, wliczając w to ludzi. Na tej samej zasadzie Japonia czy Chiny zabraniały wówczas emigracji. Mieszkańcy należeli do władcy, więc nie mogli się po prostu spakować i wyjechać.

Kiedy wydawało się już, że nic nie wyjdzie z planu Huntera, na scenę wkroczył jego amerykański wspólnik, kpt. Abel Coffin, który wiedział, jakich argumentów użyć w negocjacjach z królem. Coffin, poza specjalnymi prezentami, uderzył w jego próżność, mówiąc, że pokazywanie chłopców na świecie będzie podkreślało to, jak wspaniałym krajem jest Syjam – tylko tam mógł się pojawić taki cud natury! Król stwierdził, że będzie to świetna promocja jego kraju, i wyraził zgodę. Chłopcy mogli w ten sposób zacząć swoją wielką karierę.

Zostali kupieni od matki jak przedmioty?

Tak. Ich matka przyjęła za nich 500 dol. Kontrakt jasno mówił, że chłopcy będą podróżować po świecie ze swoim właścicielem przez co najmniej pięć lat. Z tym że chłopcy już nigdy nie wrócili do domu.

Przez trzy lata byli traktowani właściwie jak niewolnicy. Ich właściciel robił z nimi, co chciał. Widowiska były dla nich bardzo poniżające. Widzowie, jako że płacili, oczekiwali, że chłopcy będą spełniali wszystkie ich zachcianki. Oczywiście musieli się rozbierać, by każdy mógł z bliska zobaczyć łączący ich pas.

Plakat reklamujący występy Chang i Enga

Ci prości chłopcy z odległego Syjamu byli jednak bardzo zaradni, świetnie odnaleźli się w amerykańskich realiach, szybko nauczyli się języka i po prostu zapragnęli żyć normalnie. Kiedy skończyli 21 lat, oswobodzili się z kontraktu i otworzyli własny „biznes”. To ich wyzwolenie się z wyzysku robi wrażenie.

Czym różnił się ich nowy show od starego?

Kiedy już rozpoczęli działalność na własną rękę, odmawiali wykonywania najbardziej poniżających poleceń ze strony publiczności. Czasem dochodziło nawet z tego powodu do bójek z wściekłą klientelą i zdarzało się, że bracia trafiali na krótko do aresztów! Mając taką przypadłość, bracia nie musieli jakoś specjalnie się starać, żeby zaciekawić widzów. Wystarczyło samo pokazanie się na scenie i rozmowa z widzami, ale – jak już wspomniałem – Chang i Eng nauczyli się różnych sztuczek, w tym właśnie ich popisowego salta do tyłu. Bracia byli świetnymi szachistami, ale nie lubili grać sami ze sobą, więc zapraszali do gry ludzi z widowni. Bardzo trudno było ich pokonać.

Jak bogaci byli?

Po siedmiu latach pracy „na swoim” przeszli na emeryturę. Mieli wtedy 28 lat. Zgromadzili do tego momentu majątek wart ok. 10 tys. dol. W dzisiejszych warunkach byliby milionerami. Kupili w spokojnym, górzystym regionie Karoliny Północnej 300 akrów ziemi (ok. 120 ha) i osiedli tam. Chcieli cieszyć się życiem. Chcieli uciec od tłumów. Byli młodzi, bogaci i zdrowi...

Brakowało im tylko żon.

Tak. Byli normalnymi mężczyznami i bardzo chcieli założyć rodziny.

Artykuł został opublikowany w 8/2019 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.