Henryk Sienkiewicz w drugiej połowie lat 70. XIX w. był dosyć znanym dziennikarzem, piszącym do kilku warszawskich gazet. Marzył o karierze pisarza, pisał cieszące się popularnością nowele, ale jego pierwsze powieści nie osiągnęły zbyt wielkich sukcesów. Wszystko zmieniła trwająca dwa lata podróż do Ameryki. Doświadczenia autora z tej podróży opisane w publikowanych listach i na kartach Trylogii, walnie przyczyniły się do sukcesu jego książek i dały nieprzemijającą sławę. Otwarte pozostaje pytanie o wpływ owych amerykańskich inspiracji na pokolenia wychowanych na jego powieściach Polaków, ich wizję Kresów, tudzież wielką, chociaż mocno naiwną miłość, którą żywią do "ojczyzny wolności".
*
Sienkiewicz wyjechał do Ameryki w lutym 1876 r. Podróż sfinansowała Gazeta Polska, w zamian za nadsyłaną korespondencję. Pisarz ciągle poszukiwał wtedy swojej tożsamości i stylu, i chyba nie do końca był zadowolony z życia, jakie prowadził w Warszawie. Podróż do Ameryki miała być przełomem.
Podobne odczucia miała też pewnie Helena Modrzejewska. Wybitnej aktorki nie satysfakcjonowała kariera w prowincjonalnej Warszawie. Chciała występować na największych światowych scenach. To ona, podczas sylwestrowej imprezy w ostatnim dniu 1875 r. rzuciła pomysł wyjazdu do Ameryki. W tym celu zawiązano spółkę „Kotwica”, której udziałowcami byli oprócz aktorki i pisarza również Stanisław Witkiewicz, Adam Chmielowski – późniejszy brat Albert i Juliusz Sypniewski.
Jednak do Ameryki w lutym 1876 r. wyjechał z Sienkiewiczem tylko ten ostatni. Zamożny wielkopolski ziemianin mógł sobie na to pozwolić. Chmielowski i Witkiewicz, którzy nie pachnieli groszem, nie pojawili się w Bremie, skąd w lipcu 1876 r. w podróż wyruszyła Modrzejewska z rodziną i mężem Karolem Chłapowskim.
Sienkiewicz z Sypniewskim, po długiej podróży przez Ocean Atlantycki, wylądowali w Nowym Jorku. Potem spędzili tydzień w pociągu na Zachodnie Wybrzeże, żeby ruszyć dalej na południe, do Kalifornii. Wydzierżawili tam farmę w Anaheim w pobliżu Los Angeles. W zamierzeniach wspólników miała to być kolonia artystyczna, połączona z gospodarstwem rolnym, gdzie panem na włościach byłby dotychczas pozbawiony ziemi hrabia Chłapowski, który dojechał z żoną kilka miesięcy później. Zamysł od początku był ryzykowny, wykonanie fatalne.
Emigranci nie znali się na uprawie roli. Nie byli też stworzeni do pracy fizycznej. Ziemi w Ameryce było dosyć, więc trudno było pozyskać najemną siłę roboczą. Zajęli się więc tym, co oprócz wojaczki i pouczania niższych klas najlepiej wychodziło polskiemu zubożałemu ziemiaństwu, właśnie zmieniającemu się w inteligencję, czyli próżnowaniem. Okoliczni mieszkańcy podobno jeszcze długo potem wspominali niezapomniane koncerty i występy w salonie Polaków, kiedy w ogrodzie wysychała prażona kalifornijskim słońcem kapusta.
Sienkiewicz dużo też podróżował. Ciekawy nowego świata i panujacych w Ameryce stosunków pilnie obserwował przyrodę i ludzi, przenosząc później swoje wrażenia na papier. „Listy z Ameryki” drukowane w Gazcie Polskiej zrobiły wtedy furorę, stanowiąc trampolinę do kariery pisarza. Jednak amerykańskie inspiracje znacznie mocniej przeniknęły do jego twórczości, dając zaskakujące rezultaty.
Dziki Zachód – Dzikie Pola
Rodzina Sienkiewicza w jego dzieciństwie przenosiła się kilkukrotnie, ale te podróże ograniczały się w zasadzie do Mazowsza. W 1874 r. był krótko w Belgii i we Francji. Poza tym raczej trzymał się Warszawy. Z Kresami Rzeczpospolitej nie miał wiele wspólnego. Skąd więc wzięły się wspaniałe opisy przyrody, ludzi i bitewnych pól w Trylogii? Wyjaśnienie może być prostsze, a zarazem... bardziej skomplikowane, niż się wydaje. Przede wszystkim jednak zaskakujące. Jak pisał kiedyś Paweł Jasienica: „kwieciem stepowym, czarnomorskimi limanami i namokłym w wodzie drewnem czajek woniejący tytuł atamana pochodzi od pludrackiego: Hauptmann”. Podobnie jest z inspiracjami Sienkiewicza.
Sienkiewicz trafił na Zachód w okresie jego burzliwego rozwoju i kolonizacji po Wojnie Secesyjnej. Burzliwa epoka szybkich zmian nastepujących w USA za prezydentury Ulyssesa Granta, nazwana została później „pozłacanym wiekiem”. W strzelaninie w saloonie w Deadwood właśnie zginął Dziki Bill Hickock. Swoją karierę rozpoczynał szeryf z Tombstone Wyatt Earp. Kiedy Sienkiewicz trafił do Anaheim, pod Little Big Horn w Montanie właśnie rozgrywała się ostatnia wielka bitwa z Indianami, zakończona rzezią 7. pułku kawalerii US Army i śmiercią gen. George’a Custera.
Ówczesny amerykański zachód był niezbyt gęsto zasiedlony. Samowystarczalne farmy często były oddalone od siebie o wiele mil drogi. Federalny rząd w położonym na drugim końcu kontynentu Waszyngtonie troszczył się głównie o zapewnienie obywatelom wolności. Od niskich podatków, po prawo do noszenia broni i w razie potrzeby samodzielnego egzekwowania prawa. O resztę Amerykanie musieli się zatroszczyć sami. Jak pisał Sienkiewicz: „nie istnieje żadna organizacja społeczna: nie ma miast, instytucji, praw; słowem są to krainy dzikie, w których jednostka, zostawiona samej sobie i swemu karabinowi, nie żyje społecznie”. Wypisz, wymaluj Dzikie Pola z „Ogniem i mieczem”.
Być może Ameryka była też wzorem do skonstruowania na kartach Trylogii wizji siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej, której przecież autor nie znał. Carska satrapia, w której dorastał Sienkiewicz była przeciwieństwem Stanów Zjednoczonych. Jak pisał dr Konrad Niciński z Instytutu Badań Literackich PAN: „Rzeczypospolita, jaką ogląda od początku pobytu, jest przywiązana do swobód i demokracji, nie wszystkich jednak dotyczących, swarliwa, rozległa, niezmiernie bogata, spragniona nowych ziem, skorumpowana, heroiczna, jeżdżąca konno, wciąż okrwawiona po wojnie domowej. Wiele tutaj z innej Rzeczypospolitej, także tej tekstowej, powstałej pod jego piórem niespełna dekadę później”.
Podobnie jest z postaciami zaludniającymi karty prozy Sienkiewicza. Samotny rycerz, strzegący Kresów miał pewnie swój archetyp w kowboju, przemierzającym prerie. Jak pisał późniejszy autor „Potopu”: „Ale w tych górach, prawie bezludnych, a przynajmniej leżących poza cywilizacją, rola podróżnego odmienna i bezwarunkowo czynna. Jedynym paszportem i biletem jest twój własny karabin; jedynym sposobem przenoszenia się z miejsca na miejsce – twoje własne nogi lub na wpół dziki mustang, […] Krótko mówiąc, podróżujesz jak prawdziwy mężczyzna”.
Kalifornia była wtedy jeszcze licznie zamieszkiwana przez osiadłych tam od pokoleń hiszpańskojęzycznych osadników. Sienkiewicz uważnie ich obserwował. Dumna, katolicka, trzymająca się swoich wartości szlachta, wyraźnie odcinała się od Amerykanów. Niewykluczone, że naznaczona konfliktami koegzystencja osadników z czasów hiszpańskich i meksykańskich z napływającymi Amerykanami i świeżymi emigrantami posłużyła później Sienkiewiczowi do opisania sytuacji na Kresach. Trudnej, ale – przynajmniej do czasu nastawionej na koegzystencję, a nie wzajemne zniszczenie. Z kolei Indianie u Sienkiewicza są zawsze dzicy, w czym przypominają Tatarów.
Sienkiewicz śledził też ówczesną amerykańską prasę, tudzież miał kontakt z modnymi wówczas powieściami opisującymi życie na Dzikim Zachodzie określanymi jako „literatura krwi i burzy”. W sensacyjny i przerysowany sposób przedstawiały one podbój Zachodu i jego bohaterów, takich jak Kit Carson, George Custer czy por. Gustavus Doane – dowódca indiańskich zwiadowców z plemienia Wron. Być może w wyobraźni Sienkiewicza zmienił się on w Kmicica na czele podesłanych przez Mehmeta Gereja Tatarów? Nie ma się więc co dziwić, że opowieści z Trylogii bardziej przypominają szlachecki western, niż prawdę historyczną.
Amerykański Zagłoba
Z pewnością inspiracją dla pisarza były kontakty i rozmowy z polskimi emigrantami, zamieszkującymi Kalifornię. Nie było ich wtedy jeszcze wielu. Część z nich osiedliła się w Ameryce głównie po Powstaniu Listopadowym i wydarzeniach Wiosny Ludów.
Zetknięcie z nimi na pewno wpłynęło na konstrukcję postaci Trylogii i ich przygody. Najlepszym przykładem jest kapitan Rudolf Korwin Piotrowski. Ten uczestnik Powstania Listopadowego przebywał w USA od 1844 r. Poznał Sienkiewicza w San Francisco w 1876 r. kiedy pełnił tam funkcję rządowego komisarza do spraw chińskiej emigracji. Pisarz mieszkał w marcu i kwietniu 1877 r. na jego ranczu.
Tak wspominał go polonijny działacz Edmund Zbigniew Brodowski:
„Kapitan Rudolf Korwin Piotrowski, odznaczony przez jenerała Różyckiego krzyżem virtuti militari, był niezawodnie najoryginalniejszą postacią wśród Polonii kalifornijskiej. Mierzył wzrostu sześć i pół stopy. Ręka jego, nie przesadzam, jeśli powiem, że była dwa razy tak wielka jak ręka zwykłego silnego mężczyzny. Siłę też posiadał niepospolitą. (...) Sienkiewicz od razu przylgnął do niego i odwiedzał go co dzień. Grał z nim w szachy lub wyciągał go na dykteryjki, w których kapitan był mistrzem prawdziwym. A skoro wpadł w ferwor opowiadania, to tak łgał, że aż się kurzyło, zwłaszcza na temat swych miłosnych podbojów po wszystkich częściach świata. Razu pewnego, i to w mojej obecności, rzekł Sienkiewicz z tym uśmiechem, sobie tylko właściwym, spoza którego zawsze jakaś głębsza myśl wyglądała:
– Wiesz, kapitanie, że ja cię jeszcze kiedyś uwiecznię.
– A bodaj ci się pysk skrzywił! – odrzekł, śmiejąc się stentorowym głosem Piotrowski”.
Piotrowski z pewnością dał asumpt do stworzenia postaci Zagłoby. Protoplastą Longinusa Podbipięty mógł być inny powstaniec listopadowy – wysoki, chudy i cichy Franciszek Wojciechowski.
Bohater spod Gettysburga
W tym czasie prężnie działały polskie stowarzyszenia w Kaliforni. Przystanią dla nich i miejscem spotkań Polaków było New York Casino – tawerna położona w San Francisco przy 838 Market Street. Jej właścicielem był gen. Włodzimierz Krzyżanowski. Urodzony w 1824 r. w podpoznańskim Rożnowie, wyemigrował do Ameryki po krótkim i nieudanym zrywie przeciw Prusakom – tzw. Powstaniu Poznańskim 1846 r. Po wybuchu Wojny Secesyjnej przystąpił do organizowania jednostki wojskowej w składzie sił zbrojnych Unii – 58. Pułku Piechoty z Nowego Jorku, w którym służbę pełniło około 150 Polaków. Jednostka nazywana była Legionem Polskim, a dowodził nią Krzyżanowski. Brała udział w wielu bitwach, m. in. drugiej pod Bull Ran, Cross Keys i Chancellorsville. 2 lipca 1863 r. pod Gettysburgiem jego oddział powstrzymał atak Konfederatów na flankę Unii na Wzgórzu Cmentarnym. To zmieniło przebieg bitwy, a tym samym całej Wojny Secesyjnej. Krzyżanowski dosłużył się stopnia generała.
W 1867 r. negocjował dla Amerykanów kupno Alaski. Według niektórych źródeł, generał w tej wybitnie niekorzystnej dla Rosji transakcji miał działać na rzecz polskich masonów z otoczenia księcia Konstantego. Polsko - polskie negocjacje miały doprowadzić do tego, że Alaska została sprzedana za śmieszną sumę 7 milionów i 200 tys. dolarów. Rosjanie do dzisiaj obwiniają za to Polaków. Powstanie Styczniowe, które zresztą do cna wydrenowało rosyjski skarb państwa zostało pomszczone. Rosyjskie ambicje do bycia imperium na trzech kontynentach powstrzymane. Odtąd Rosja będzie się już tylko zwijać. Krzyżanowski osiadł w Kaliforni.
Generał dobrze znał Piotrowskiego, zetknął się też z Sienkiewiczem, który pewnie nieraz gościł w jego tawernie, słuchając opowieści polskich emigrantów. Na pewno były podstawą dla późniejszych utworów Sienkiewicza. Tak było choćby w przypadku „Latarnika”, „Za chlebem”, czy „Przez stepy”.
Z pewnością Sienkiewicz musiał też nasłuchać się opowieści polskich weteranów Wojny Secesyjnej. Według niedokładnych szacunków, po obu stronach konfliktu uczestniczyło w niej ok. 4-5 tys. naszych rodaków. Musiało też być ich wielu na szybko rozwijających się wówczas zachodnich terenach USA. Przygody Skrzetuskiego, Kmicica czy Wołodyjowskiego mogą więc mieć swój pierowzwór w potyczkach i bitwach amerykańskiej wojny domowej.
Zwłaszcza, że Sienkiewicz bardzo sobie pobyt w Ameryce cenił. Jak pisał do redaktora naczelnego Gazety Polskiej Edwarda Leo: „jest mi tu tak dobrze, że gdybym miał zapewnione życie wieczne, nie chciałbym go spędzić gdzie indziej”.
Późne skutki
Farma w Anaheim szybko podupadała. Narastały konflikty między jej mieszkańcami. Na początku 1877 r. Modrzejewska postanowiła szukać szczęścia w San Francisco. Była świetną aktorką, ale ze słabym angielskim raczej nie miała szans na karierę. Pomógł jej Krzyżanowski, wykorzystując swoje wojenne koneksje. Generał organizuje jej pierwsze występy w San Francisco. Wtedy zaczyna się jej oszałamiająca amerykańska kariera. Rok później była już w Ameryce zarabiającą krocie gwiazdą sceny o niebagatelnym wpływie na amerykańskie społeczeństwo i elity. Sienkiewicz wysyła wtedy do Polski depeszę: "Ameryka wzięta szturmem!". Modrzejewska na swoich występach zarobiła w sumie około miliona ówczesnych dolarów, co było sumą niewyobrażalną dla aktorki.
Swoją pozycję wśród amerykańskich elit wykorzystywała, żeby promować sprawę polską. Zaproszona na kongres kobiet do Chicago w 1893 r. opowiada sufrażystkom o opresjach wobec polskich kobiet, ale doznanych od zaborców. Dostaje za to od władz carskich dożywotni zakaz wjazdu do Rosji.
Ufundowała też stypendium dla Ignacego Paderewskiego, dzięki któremu mógł on kontynuować naukę gry na pianinie w Wiedniu. Pianista, który odniósł w USA podobny sukces, również wykorzystał go dla idei niepodległej Polski. To pod wpływem Paderewskiego prezydent Wilson sformułował w swoich 14 punktach przygotowanych na konferencję wersalską punkt 13. – dotyczący niepodległości Polski. Jedyny wymieniający z nazwy nieistniejące państwo.
Polonia w USA zaczęła wówczas wykorzystywać w swoich zabiegach postać gen. Krzyżanowskiego na równi z Kościuszką i Pułaskim. Te zabiegi przyniosły skutek. Do US Army zaciągnęło się 100 tys. Amerykanów polskiego pochodzenia, żeby wyruszyć na front do Francji. Do Armii Hallera jeszcze 20 tys. polskich emigrantów, którzy nie mogli służyć w amerykańskim wojsku z powodu posiadania obywatelstwa państw zaborczych. Zgodę na ich zaciąg z amerykańskimi władzami również wynegocjował Paderewski.
(Nie) zapomniany bohater
Amerykanie przypomnieli sobie o Generale w 1937 r., w 50. Rocznicę jego śmierci. Zbliżał się światowy konflikt i trzeba było szukać sojuszników do walki z Niemcami. Szczątki Krzyżanowskiego zostały wtedy przeniesione z cmentarza Greenwood na Brooklynie w Nowym Jorku na Narodowy Cmentarz Arlington, gdzie spoczywa do dzisiaj. Z tej okazji prezydenci Mościcki w Polsce i Roosevelt w Ameryce wygłosili okolicznościowe mowy transmitowane przez radio. Generał zajął miejsce w pierwszym szeregu polsko – amerykańskich bohaterów, chociaż na Arlington spoczywa w bocznej alei.
W PRLu został oczywiście skazany na niepamięć. Obecnie przypominają o nim rekonstruktorzy z 58. New York State Volounteer odtwarzający „Polish Legion”, którym podczas Wojny Secesyjnej dowodził generał Kriz, jak nazywali go Amerykanie, 14. Lousiana Infantry Regiment, nazywany „Polish Brigade” oraz Fundacja im. gen. Włodzimierza Krzyżanowskiego, z inicjatywy której w 2016 r. wmurowano w Rożnowie pamiątkową tablicę poświęconą Generałowi. Rożnowo zresztą też jest związane z twórczością Sienkiewicza. Ok. 1610 r. urodził się tam Mikołaj Skrzetuski, pierwowzór Jana Skrzetuskiego, bohatera „Ogniem i Mieczem”. Czy była to inspiracja Krzyżanowskiego, tego już prawdopodobnie się nie dowiemy.
Historyczne tradycje kultywują mieszkańcy Rożnowa, organizując od kilku lat uroczystości poświęcone Krzyżanowskiemu i Wojnie Secesyjnej. Jest to jedno z zaledwie kilku takich miejsc w Polsce. Tegoroczna edycja „Pikniku z Krzyżanowskim”, poświęcona będzie 160. rocznicy bitwy pod Gettysburgiem. Serdecznie zapraszamy do Rożnowa!
Czytaj też:
Wyjątkowe wydarzenie historyczne już niebawem. Fundacja im. W. Krzyżanowskiego zapraszaCzytaj też:
Henryk Sienkiewicz. Pisał od zawsze "ku pokrzepieniu serc"Czytaj też:
QUIZ: Polacy na obcej ziemi. Odkrywcy, naukowcy, żołnierze. Słyszałeś o wszystkich?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.