Stefan Szolc-Rogoziński był pierwszym Polakiem, który wyruszył do Afryki w celach naukowych. Jego badania miały dużo szerszy kontekst, niż tylko poznanie nieznanych kultur Kamerunu. Swoją obecnością w Afryce oraz poprzez dokonywane odkrycia, Szolc-Rogoziński chciał zwrócić uwagę świata na znajdującą się pod zaborami Polskę. Podróżnik rozmawiał o sytuacji Polaków i swojej Ojczyzny, gdzie tylko się da. Swoje podróże traktował jako misje narodowe, które mają upowszechnić wiedzę o Polakach i Polsce.
– W swoim afrykańskim obozie zawsze wciągał biało-czerwoną flagę i z każdym swoim wpływowym rozmówcą rozmawiał o Polsce, i o tym, że Polacy cały czas walczą o swoją niepodległość - mówił sekretarz stanu Jan Dziedziczak.
Polska pamięta
Stefan Szolc-Rogoziński zmarł 1 grudnia 1896 roku. Został pochowany na cmentarzu Bagneux pod Paryżem, lecz przez wiele lat miejsce jego pochówku było nieznane. Ustalono je dopiero kilka lat temu dzięki staraniom prof. Michała Jarneckiego z Uniwersytetu Adama Mickiewicza i Barbary Kłosowicz-Krzywickiej z Towarzystwa Opieki nad Grobami i Zabytkami Historycznymi we Francji. Wczoraj, 4 października 2023 roku szczątki polskiego badacza zostały sprowadzone do kraju. Przewiezienie szczątków poprzedziły uroczystości i modlitwa w ambasadzie polskiej w Paryżu. Wziął w nich udział sekretarz stanu Jan Dziedziczak, polscy dyplomaci, Polonia i młodzież z Kalisza - rodzinnego miasta Szolca-Rogozińskiego.
Polski badacz zostanie pochowany na cmenatrzu w Kaliszu. Uroczystości pogrzebowe odbędą się 10 października br. Sprowadzenie jego szczątków do Polski to wynik starań polskich władz, które od kilku lat starają się odnaleźć miejsca pochówku wybitnych Polaków, których los rzucił w różne części świata. Dzięki tym zabiegom, w roku 2021 do Polski sprowadzone zostały m.in. szczątki Maurycego Mochnackiego.
Polski badacz w Kamerunie
Stefan Szolc-Rogoziński był człowiekiem z wizją. Wierzył, że Polska – której nie było przecież nawet na mapach – może stać się pionierem badań nad Afryką. Jego pomysłom i planom kibicował Henryk Sienkiewicz i Bolesław Prus. Stefan Szolc-Rogoziński to niezwykle ciekawa postać, która wciąż pozostaje bardzo mało znana.
Młode lata
Stefan Szolc-Rogoziński urodził się 14 kwietnia 1861 roku w Kaliszu. Jego ojcem był Niemiec, Ludwik Scholtz, a matką Polka, Malwina z Rogozińskich. W domu mówiono po niemiecku, ale matka dbała o to, aby wszystkie jej dzieci nie traciły styczności z polską kulturą i językiem. Stefan, podobnie jak jego brat Kazimierz, czuł się do końca życia Polakiem. Kiedy osiągnął pełnoletność spolonizował nawet swoje nazwisko z Scholtz na Szolc.
W 1878 roku Szolc-Rogoziński wstąpił do rosyjskiej Akademii Marynarki Wojennej w Kronsztadzie, a dwa lata później został oficerem i wyruszył do Władywostoku, odbywając zarazem podróż dookoła świata. To wtedy rozwinęła się w nim pasja do podróżowania, a także narodziła myśl o podróży do Afryki, u wybrzeży której przepływał.
Kiedy wrócił do Kalisza w 1881 roku, próbował przekonać ojca do udzielenia pomocy finansowej, aby mógł zrealizować plany podróży do Afryki, lecz Ludwik Scholtz nie zgodził się. Ojcu Stefana trudno się zresztą dziwić biorąc pod uwagę, jak nierealnie musiały w owym czasie brzmieć wizje jego syna.
Stefan Szolc-Rogoziński nie poddawał się jednak. Za pieniądze, które zyskał ze spadku po zmarłej matce, wyjechał do Warszawy, gdzie szukał poparcia dla swoich pomysłów. Tam poznał Henryka Sienkiewicza, Bolesława Prusa, Wacława Nałkowskiego i Filipa Sulimierskiego, którzy gorąco mu kibicowali.
„Polski awanturnik”
Szolc chciał zorganizować narodową, polską wyprawę, która miała zwrócić uwagę świata na kwestię Polski i sytuację Polaków. Podróż do Kamerunu miała mieć przede wszystkim charakter naukowy. Szolc-Rogoziński wierzył, że Polacy mogą równie udanie eksplorować kontynent afrykański, co badacze z największych mocarstw. Aby sfinansować organizację swojego przedsięwzięcia zorganizował nawet publiczną zbiórkę pieniędzy. Ostatecznie potrzebną kwotę udało się zebrać.
„Tam, między Sudanem a Kongo, poza brzegami, które oblewa Ocean Atlantycki, ukrywa ta część świata olbrzymi pas ziemi nieznanej jeszcze zupełnie, w której Kongo i Niger czerpią wielką część swych wód. Te pola żaden pług badacza jeszcze nie orał i ta właśnie zasłona pociągała mnie ku sobie” – pisał po latach Stefan Szolc-Rogoziński w swej książce „Żegluga wzdłuż zachodnich brzegów Afryki na lugrze Łucya-Małgorzata 1882-1883”.
13 grudnia 1882 roku Stefan Szolc-Rogoziński wypłynął z Hawru we Francji na zakupionym przez siebie statku „Łucja Małgorzata”. Towarzyszyli mu dwaj przyjaciele: geolog Klemens Tomczek i meteorolog Leopold Janikowski oraz francuscy marynarze.
Do Kamerunu płynęli przez Maderę, Wyspy Kanaryjskie, Liberię, dzisiejsze Wybrzeże Kości Słoniowej i Ghanę oraz wyspę Fernando Poo (obecnie Bioko). U wybrzeży Kamerunu Szolc, za kilka skrzynek dżinu oraz cylinder, kupił od miejscowych niewielką wyspę Mondoleh, gdzie zorganizowano bazę wypadową do kontynentalnego Kamerunu.
Można powiedzieć, że - w pewnym sensie - przez dwa lata Polacy mieli w Kamerunie swoją „posiadłość”. Do czasu aż dotarli tam Brytyjczycy, a później Niemcy. Kiedy w 1884 roku w Kamerunie pojawili się Brytyjczycy, Szolc-Rogoziński oddał im swoją wysepkę, a także zachęcał miejscowych wodzów do przyjęcia brytyjskiej zwierzchności. Stefan znał kilka języków, nauczył się także nieźle miejscowych narzeczy, tak więc z Afrykanami porozumiewał się całkiem swobodnie.
To sprawiło, że naraził się władzom niemieckim w samym Berlinie. Sam kanclerz Otto von Bismarck miał stwierdzić, że „gdyby nie ten polski awanturnik” podbój Kamerunu poszedłby Niemcom znacznie łatwiej.
W czasie pobytu w Kamerunie Polacy, na czele ze Stefanem Szolcem-Rogozińskim odkryli Jezioro Słoniowe (dziś Barombi Mbo), badali dorzecze rzeki Mungo oraz zdobyli najwyższy szczyt Kamerunu, Fako (4095 metrów n.p.m.).
W czasie wędrówek po Kamerunie i Gabonie Szolc-Rogoziński zebrał bardzo bogatą kolekcję afrykańskiej flory, zapisał też wiele cennych uwag antropologicznych, kartograficznych oraz przyrodniczych. Wiele eksponatów trafiło do Muzeum Techniczno-Przemysłowego w Krakowie (obecnie Muzeum Etnograficzne w Krakowie).
W maju 1884 roku zmarł jeden z towarzyszy Stefana, Klemens Tomczek.Wtedy Szolc-Rogoziński i jego drugi kompan wrócili do Europy, wciąż jednak Szolc miał w planach kolejne wyprawy. W 1885 roku został członkiem brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie. Cały czas propagował idee dalszej eksploracji naukowej wybrzeży Afryki.
W kolejnych latach Szolc-Rogoziński wracał do Afryki jeszcze kilka razy. Podróżował m.in. po Egipcie. W 1896 roku przebywał w Paryżu szykując się do kolejnego wyjazdu na Czarny Ląd. Wówczas doszło do tragicznego wypadku. Mając zaledwie 35 lat Szolc zginął pod kołami omnibusu (autobusu konnego).
Stefan Szolc-Rogoziński zmarł 1 grudnia 1896 roku. Został pochowany na cmentarzu Bagneux we Francji.
Stefan Szolc-Rogoziński przyczynił się znacząco do rozwoju zainteresowania Afryką w Polsce. Jest prekursorem polskiej afrykanistyki. Kto wie, jak potoczyłyby się jego dzieje, gdyby nie przedwczesna śmierć.
Czytaj też:
Bronisław Piłsudski. Wielki badacz w cieniu brata. Kim był i co odkrył?Czytaj też:
Kazimierz Prószyński. Genialny i zapomniany wynalazca. Zmarł w obozie Mauthausen-GusenCzytaj też:
Jan Kubary. Etnograf-samouk, pionier, podróżnik. Niezwykły życiorysCzytaj też:
QUIZ: Polacy na obcej ziemi. Odkrywcy, naukowcy, żołnierze. Słyszałeś o wszystkich?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.