Gdy w 1892 r. w Paryżu obradował zjednoczeniowy zjazd polskich socjalistów, dyskutowano gorąco o kwestii terroru, a jednym z uczestników był Aleksander Dębski, który doznał ciężkich obrażeń podczas prób z bombą mającą uśmiercić cesarza Wilhelma II. Dębski należał do partii Proletariat, powiązanej z rosyjską rewolucyjną Narodną Wolą, która była organizacją terrorystyczną i miała na koncie zabójstwo cara Aleksandra II. Polscy socjaliści, którzy spotkali się w celu powołania jednej organizacji – Polskiej Partii Socjalistycznej – musieli zdecydować, czy terror ma być metodą walki czy też nie. Stanisław Mendelson uważał, że zabicie szkodliwej osoby może być czasami niezbędne. Wyraził przy tym opinię: „Masy lubią zamachy”. Feliks Perl stwierdził wprost: „W walce z rządem partia niekiedy musi uciekać się do terroru”. Stanisław Wojciechowski, przyszły prezydent Rzeczypospolitej, był przeciw. Jego zdaniem partia nie powinna prowadzić działalności terrorystycznej, z wyjątkiem czasu bezpośrednio poprzedzającego wybuch rewolucji. Ostatecznie w programie paryskim PPS nie zawarto żadnej wzmianki o terrorze.
Po wybuchu wojny Rosji z Japonią (1904) nad Wisłą rozpoczęły się protesty przeciw mobilizacji Polaków do armii. Jednak demonstracje organizowane przez PPS były brutalnie rozbijane przez rosyjskie wojsko i policję. Powstał więc pomysł stworzenia kół samoobrony. Jednak jej członkowie, uzbrojeni w kamienie, tęgie kije i okute laski, byli bezradni wobec szabel i karabinów. Jesienią 1904 r., po jednej z rozgromionych demonstracji na Lesznie w Warszawie (kilkudziesięciu uczestników zostało rannych), robotnicy oświadczyli kierownictwu PPS, że nie będą więcej manifestować bezbronni. Wymusili więc stworzenie grupy uzbrojonych członków partii.
Refleks Nolkena
Demonstracja antymobilizacyjna PPS na placu Grzybowskim w Warszawie 13 listopada 1904 r. miała już inny przebieg niż poprzednie. Gdy rosyjscy policjanci z szablami w rękach próbowali wydrzeć z rąk Stefana Okrzei czerwony sztandar z napisem: „PPS. Precz z wojną i caratem! Niech żyje wolny polski lud!”, zostali zasypani gradem kul. Doszło do strzelaniny. Zajścia na Grzybowie to wielki przełom – pierwszy raz od powstania styczniowego Polacy strzelali do zaborcy, a ten poczuł strach. Historyk Adam Próchnik tak to skomentował: „Była to pierwsza bitwa o nową, niepodległą i ludową Polskę”. Program PPS przewidywał bowiem walkę zarówno o socjalizm, jak i o niepodległość.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.