Broń strzelecka piechoty odpowiadała wówczas za największą liczbę poległych i rannych, deklasując w tym zestawieniu nawet artylerię. Wszystko za sprawą coraz większej niezawodności, a potem także precyzji i siły rażenia pocisku. Ta niezawodność związana była z zastosowaniem piorunianu rtęci – krystalicznej substancji o silnym działaniu wybuchowym. Doświadczenia prowadzone w celu wykorzystania tego związku chemicznego w roli materiału inicjującego trwały od początku XIX w., a pierwszym urządzeniem, sprawdzonym w praktyce i opatentowanym w 1807 r., był tzw. zamek flakonikowy – wynalazek wielebnego Alexandra Forsytha, szkockiego chemika amatora i myśliwego. Butelkowego kształtu magazynek-donośnik z piorunianem zakładano na oś, w której wnętrzu znajdował się kanalik dochodzący do komory nabojowej. Poprzez obrót magazynka dozowano najpierw odpowiednią ilość masy inicjującej, a następnie ustawiano go w pozycji bojowej, czyli skierowanym ku górze sprężynującym bijnikiem zamocowanym w kominku. Po naciśnięciu spustu napięty uprzednio kurek opadał, uderzając młotkiem w bijnik, który z kolei inicjował zapłon piorunianu. Wysoka temperatura płomienia zapewniała niemal stuprocentową pewność strzału, eliminując ponadto zauważalną wcześniej zwłokę pomiędzy naciśnięciem spustu a wystrzeleniem kuli, tak charakterystyczną dla zapłonu skałkowego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.