Najgorliwszy rusyfikator
Urodzony rok po trzecim rozbiorze Polski, w tym samym roku, w którym zmarła ich inicjatorka Katarzyna II, Murawjow miał odegrać w dziejach Polaków rolę szczególną, kontynuując politykę carycy z błogosławieństwem jej następców. Nie tylko bezwzględnie zwalczał polskie dążenia niepodległościowe, lecz także gorliwie wspierał politykę rusyfikacji ziem Rzeczypospolitej i wynarodowienia ich mieszkańców.
W wieku zaledwie 16 lat uczestniczył w wojnie 1812 r. z Napoleonem i był ranny w słynnej bitwie pod Borodino. Później ukończył studia matematyczno-fizyczne na Uniwersytecie Moskiewskim i rozpoczął karierę wojskową. Podejrzewany o kontakty z dekabrystami, przesiedział kilka miesięcy w więzieniu, lecz ostatecznie nie znaleziono dowodów jego udziału w spisku przeciw Mikołajowi I. Czy było to aresztowanie przypadkowe – nie wiadomo, pewne jest jednak, że po 1825 r. jego kariera toczyła się bez przeszkód. Murawjow zajmował stanowiska gubernatorów ziem dawnej Rzeczypospolitej – w Witebsku, Mohylowie, Grodnie, Mińsku. Gorliwy zwolennik rusyfikacji, w dwóch pierwszych miastach doprowadził do zniesienia języka polskiego w administracji oraz sądownictwie i zastąpienia go rosyjskim.
Stanowisko gubernatora grodzieńskiego sprawował w 1833 r., kiedy rozpoczęła się partyzantka Józefa Zaliwskiego, na podległym mu obszarze kierowana przez Michała Wołłowicza i Adama Piszczatowskiego. To Murawjow zatwierdził wyroki śmierci na obu schwytanych przywódcach tej desperackiej próby powstańczej, czym chełpił się w swoich wspomnieniach, podobnie jak represjami, które objęły blisko 200 współpracowników obu insurgentów.
W końcu lat 40. XIX w. Murawjow uzyskał stopień generalski i członkostwo w Radzie Państwa, a w latach 1857–1861 sprawował funkcję ministra dóbr państwowych. Podał się do dymisji niby ze względu na stan zdrowia, a w rzeczywistości dotknięty niełaską cara Aleksandra II wskutek dokonanych malwersacji. Odchodził znienawidzony w sferach dworskich Petersburga. Znawca dziejów tego okresu Stefan Kieniewicz pisał, że „nad Newą otaczała go pogarda i niechęć – na skutek jego złych manier, bezczelności, intryganctwa i powszechnie znanego złodziejstwa”. Polityczna emerytura nie była mu jednak pisana, a i powszechna niechęć, która go otaczała, nie okazała się zjawiskiem trwałym.
Egzekucjami i krwią…
Powstanie 1863 r. wybuchło na Litwie w marcu. Miesiąc później, po utworzeniu kilkutysięcznego zgrupowania płk. Zygmunta Sierakowskiego, odniosło na tyle znaczące sukcesy, że w Petersburgu zaczęto się wręcz obawiać utraty Litwy. Te mocno przesadzone informacje spowodowały, że Aleksander II ponownie wezwał do służby pozbawionego wszelkich skrupułów Murawjowa i rozkazał mu stłumić powstanie, pozostawiając jednocześnie wolną rękę w doborze środków.
Murawjow odjeżdżał na Litwę żegnany błogosławieństwem metropolity moskiewskiego Filareta, który przesłał mu ikonę Michała Archistratega i ujmujące chrześcijańską łagodnością życzenia: „Niechaj Bóg za pośrednictwem Pana spełni dzieło prawdy i pokoju. Niechaj ześle niebieskiego Archistratega, imiennika Pańskiego, by szedł przed Panem z mieczem ognistym i osłaniał Pana niebieską tarczą”. Gubernator odpowiedział we właściwym sobie stylu: „Ciężki obowiązek spadł na mnie – uśmierzyć kraj, ukarać krzywoprzysięzców egzekucjami i krwią” (cytaty ze wspomnień Murawjowa za edycją wydawnictwa Zebra, przekład Zbigniew Podgórzec, opracowanie Paweł P. Wieczorkiewicz).
Krew popłynęła, zanim Murawjow zjawił się na Litwie. Będąc jeszcze w drodze, nakazał rozstrzelać Leona Zyberk-Platera, wziętego do niewoli w Inflantach. Przybywszy do Wilna, natychmiast dał kolejne przykłady bezwzględności. Jak wspominał, celowo uderzył najpierw we wspierające powstanie duchowieństwo katolickie. Ofiarami gubernatora padło dwóch duchownych: ks. Stanisław Iszora i ks. Rajmund Ziemacki.
Pochodzący ze starej szlachty litewskiej 25-letni ks. Iszora był wikariuszem w powiecie lidzkim, zaangażowanym w patriotyczną działalność poprzedzającą wybuch powstania styczniowego. Po rozpoczęciu walki odczytał z ambony manifest Rządu Narodowego oraz dekret o uwłaszczeniu chłopów. Stało się to wbrew poleceniu jego proboszcza, którego zresztą natychmiast zawiadomił o tym fakcie. Ten, spodziewając się aresztowania Iszory, kazał mu opuścić granice zaboru rosyjskiego. Duchowny był już poza nimi, kiedy dowiedział się o aresztowaniu proboszcza. Natychmiast wrócił i oddał się w ręce władz rosyjskich. W maju 1863 r. został skazany na pięć lat zesłania – wbrew oficjalnym zapewnieniom zaborcy, że każdy, kto dobrowolnie odda się w jego ręce, nie będzie podlegał karze.
Czytaj też:
Sztyletnicy – zapomniani polscy egzekutorzy
Wyrok zbiegł się z przybyciem do Wilna „Wieszatiela”. Ten nakazał powtórny sąd, który skazał ks. Iszorę na publiczne rozstrzelanie. Egzekucji dokonano 3 czerwca na pl. Łukiskim, dwa dni później zaś rozstrzelano tam ks. Rajmunda Ziemackiego, wikarego kościoła św. Rafała w Wilnie, powstańca jeszcze z 1831 r., który tak jak ks. Iszora został skazany na śmieć za odczytanie manifestu Rządu Narodowego. Nikczemność Murawjowa przejawiła się także w inny sposób. Kiedy na miejscu egzekucji duchownych zaczęły się zbierać tłumy mieszkańców Wilna, by uczcić ofiarę ich życia modlitwą, Murawjow wydał takie polecenie wileńskiemu policmajstrowi: „Rozkaż pan, kiedy zmrok zapadnie, wywieźć z kloak ze czterdzieści wozów ekskrementów i niech obleją nimi całe miejsce, gdzie księdza pochowano. Zobaczysz, wszyscy uciekną”.
Kolejny wyrok moskiewskiego wielkorządcy dotyczył Zygmunta Sierakowskiego, który ciężko ranny został schwytany po bitwie pod Medejkami, oraz innego powstańczego dowódcy – Bolesława Kołyszki. Podobno kiedy małżonka Aleksandra II i Aleksander Suworow apelowali doń, by wstrzymał decyzję o rozstrzelaniu Sierakowskiego, ten odpowiedział, że nie rozstrzela go, lecz każe powiesić. Kołyszko zginął na szubienicy 9, a Sierakowski 27 czerwca 1863 r. na pl. Łukiskim w Wilnie.
Jak pisze Bohdan Cywiński w książce „Obok Orla znak Pogoni”, zarówno „egzekucja Sierakowskiego, jak i wcześniejsze egzekucje wspomagających powstanie księży, miała w zamierzeniu Murawiowa podziałać paraliżująco na samych uczestników buntu. Przede wszystkim zaś – na wszystkich wspierających ich mniej lub bardziej czynnie, a także na tych, którzy, sami nie podejmując żadnych działań, uczestniczyli w manifestowaniu patriotycznych emocji i w ten sposób współtworzyli atmosferę poparcia powstania. Wszyscy oni mieli uznać swą bezsiłę i ukorzyć się przed rosyjską władzą. Nie da się zaprzeczyć, że taka reakcja dała się po śmierci Sierakowskiego zauważyć”.
Niszczyć dwory...
Kiedy te i kolejne egzekucje nie doprowadziły do zakończenia akcji powstańczej, „Wieszatiel” sięgnął po bardziej drastyczne środki. Rozkazał „niszczyć do cna dwory ziemiańskie i szlacheckie osady [...]. Wsie zaś, które brały udział w buncie, po przeprowadzeniu śledztwa, wysiedlać do guberni syberyjskich”. Ofiarą tych bestialstw padły istniejące od wieków zaścianki szlacheckie – m.in. Dzikie, Ibiany, Łukawica, Prużanka, Szczuki, Szczuciny i położona w pobliżu Białegostoku Jaworówka. W przypadku tej ostatniej Murawjow rozkazał wieś spalić, miejsce po niej zaorać, mieszkańców zaś popędzić do Białegostoku, a następnie zesłać na Syberię, w pobliżu Kraju Turkiestańskiego. Majątki ziemskie kazał konfiskować (łącznie 573), a ich właścicieli – o ile nie zginęli w walce lub z wyroku „Wieszatiela” – zsyłać na Syberię.