Kupuję bilet do muzeum, a na nim także fotografia Światowida. Paweł Jasienica w „Słowiańskim rodowodzie” pisał tak: „zwiedzanie Małopolski zacząłem od wizyty oficjalnej. Złożyłem ją posągowi Światowida w krakowskim Muzeum Archeologicznym”. Wizyta ta miała miejsce w około 100 lat po odnalezieniu tej figury na dnie rzeki Zbrucz na Podolu (obecnie zach. Ukraina). Ja także chciałem zacząć podobnie, ale w muzeum jest wytyczona ścieżka. Obejrzałem więc wcześniej kilka oryginalnych mumii i wiele innych egipskich skarbów, peruwiańskie znaleziska, czy też wystawę pokazującą jak to drzewiej bywało w Małopolsce. Wszystko pięknie eksponowane, więc czasu nie straciłem. Na koniec dotarłem wreszcie do posągu.
Był rok 1848. Upalne wtedy lato spowodowało obniżenie poziomu wody w Zbruczu. Gdy jej brzegiem przechadzał się jeden z mieszkańców tamtejszych terenów, do rozbiorów leżących w granicach Rzeczypospolitej, dojrzał kamienną rzeźbę. Zaciekawiony odkryciem, postanowił przy pomocy znajomego oraz trzech par wołów, bo figura ważyła ponad 500 kg., wydobyć ją z rzeki. To tylko jedna z wersji znalezienia posągu, a jest ich tyle, że „jedna nieprawdopodobniejsza od drugiej”.
Adam Kirkor tak opisał miejsce odkrycia: „…góra Sokolichą zwana, której skalisty, brunatny, kręty występ prawie prostopadle do Zbrucza spada. U stóp tego występu, w dolinie zwanej Zbiegła, na pierwszym załomie Zbrucza ku południowi (o 300 metrów od byłej kasarni straży finansowej, dziś leśniczówki) … wydobyli w roku 1848 ze Zbrucza posąg Światowita”. Trudno dokładnie powiedzieć, co działo się z posągiem przez kolejne prawie 3 lata, bo różne są na ten temat opowieści, ale ponoć przeleżał gdzieś rzucony za stodołą. Gdy w jego posiadanie wszedł właściciel ziemski Mieczysław Potocki, powiadomił o znalezisku Towarzystwo Naukowe Krakowskie i dnia 12 maja 1851 roku posąg zbruczański zawitał w królewskim Krakowie.
Gdy stanął Paweł Jasienica przed obliczem Światowida to stwierdził, że „bóstwo zostało ulokowane w sposób bardzo pomysłowy. Posąg stoi w niewielkiej kolistej salce o podwyższonej posadzce, a lampy jarzeniowe wypełniają przestrzeń równym, łagodnym światłem”. Oczywiście nie mam pojęcia, gdzie w tamtych czasach eksponowano ten zabytek, ale mogę przypuszczać, że w tym samym pomieszczeniu, co obecnie, gdyż także umieszczony jest indywidualnie, w osobnym pomieszczeniu, niejako rotundzie i także pięknie oświetlony. Już nie światłem jarzeniowym, ale nowoczesnymi żarówkami. Światowida koniecznie trzeba obejrzeć ze wszystkich stron, dlatego wokół niego ustawiono drewniany podest. Piszący te słowa chodził kilkakrotnie prawie wokół posągu (całkowicie dokoła się nie da), patrząc raz to w górę (ma on ponad 2,5 metra wysokości), raz to w dół, aż stracił równowagę i nadepnął na wysypany pośrodku piasek, stanowiący niejako „pas ochronny” zabytku. Cóż, niezwłocznie ślad swojego niecnego czynu zatarłem dłonią, wygładzając dokładnie pozostawiony odcisk mojego buta.
Posąg Światowida od razu po przewiezieniu do Karkowa zaczął budzić mieszane uczucia. Wiele nawet wybitnych osób kwestionowało autentyczność monumentu datowanego na przełom IX/X w. oraz jego związków ze Słowiańszczyzną. Niektórzy nawet twierdzili, że figura została spreparowana, bowiem wówczas istniało wśród ludzi duże zainteresowanie „słowiańskimi starociami”, więc co bardziej przemyślni podrzucali różnego rodzaju fałszywki dla zysków. Joachim Lelewel opowiadał się wprost za „słowiańskością Światowida jako najwyższego Boga”.
Czytaj też:
Okrutny mord na polskim królu
Co do samej nazwy posągu także toczą się dyskusje. Aleksander Gieysztor pisze wprost: „...a więc Świętowit, a nie Światowid, jak tego chciała wizja romantyczna polskich badaczy i miłośników starożytności słowiańskich w XIX wieku.(...) *svęt – oznacza tego, który rozporządza dobroczynną mocą magiczną, „świętego” [oraz] *-oviet/evit o znaczeniu niezupełnie dla nas jasnym, choć powtarzający się w wielu nazwach osobowych; najprawdopodobniej *vit tyle co pan”.... Dlaczego więc obecnie funkcjonuje powszechnie nazwa tego posagu jako Światowid? Ponieważ niedługo po jego znalezieniu ktoś tak tę figurę nazwał i tak już zostało. Przypuszcza się, że tym kimś mógł być cytowany wyżej Joachim Lelewel, a być może i człowiek, który wszedł w jego posiadanie, czyli ziemianin Mieczysław Potocki.
Rzeźba ma kształt czworoboku i po każdej ze stron widzimy płaskorzeźby, podzielone na trzy pasma oddzielone listwami. Zakończenie posągu to głowy ludzkie, pozbawione owłosienia, nakryte jednym nakryciem - czymś w rodzaju kapelusza. Wizerunki zdobiące boki słupa opisywane są różnie i nie jest celem tego szkicu ich przedstawianie. Przytoczę natomiast jedną z koncepcji odnoszącej się do owych trzech pasm. Pisze badacz posągu Wojciech Szymański:
„...zgodnie z obecnym stanem wiedzy religioznawczej trójstrefowy podział złożonej jego kompozycji odzwierciedla przekonanie ówczesnych ludzi o porządku otaczającego ich świata. Nie jest to jakaś lokalna szczególność, ale właściwość wielu systemów religijnych o różnym poziomie rozwoju, występujących we wszystkich częściach świata. Porządek ów wyglądał następująco: piętro górne, najwyższe, zajmował świat bóstw, świat niebiański; środkowe - świat ziemski z zasiedlającymi go ludźmi i innymi stworami; piętro dolne, najniższe - świat podziemny zamieszkały przez bóstwo/a o jakby odwróconych w stosunku do bóstw niebiańskich kompetencjach”.
I jeszcze szerzej o roli tego bóstwa. Anna Tyniec z Muzeum Archeologicznego: „Posąg zbruczański może stanowić materialny ślad idei słupa kosmicznego, który zapewniał lokalnej społeczności idealną komunikację wewnętrzną pomiędzy światem realnym i wierzeniami. Jest to element zdecydowanie wyróżniający posąg ze Zbrucza od innych posągów słowiańskich, które wyobrażały jedno tylko „piętro” kosmosu, a nie – jak w tym przypadku – cały wszechświat”.
Historia i okoliczności znalezienia posągu nie są do końca jasne, nie wykonano w tamtych latach bowiem stosownej dokumentacji archeologicznej. Z powodu tych zaniedbań praktycznie do dzisiaj nie ma jednoznacznej odpowiedzi o pochodzeniu i roli jaką odgrywał dla Słowian Światowid ze Zbrucza i czy w ogóle jest on związany ze słowiańszczyzną. Dochodzi do tego brak części spodniej, której nie wydobyto z rzeki, a która mogłaby dużo wnieść do dokładniejszych badań. Zresztą problemów jest jeszcze więcej. Są tacy, którzy twierdzą, że posąg pochodzi nawet z XIX stulecia.
Archeolog Władysław Duczko zauważa, że „jednym z najważniejszych argumentów jest sprawa zachowania tej rzeźby. Została zrobiona z lokalnego wapienia i jest w świetnym stanie. Widać ślady dłuta. Gdyby leżała w rzece 1000 lat, to by wyglądała inaczej. Miałaby znacznie więcej zacieków wapiennych. Rzeźba nie mogła leżeć w rzece dłużej niż 20 lat”. I dalej: „Nawet gdyby leżała w ziemi, to nie zachowałaby się w takim stanie”. Paweł Jasienica: „Stwierdzono, że posąg był niegdyś polichromowany. Ślady farb odnaleziono także pod warstewką osadu wapiennego, który pozostawiły na rzeźbie wody Zbrucza. Żaden fałszerz tego by wykonać nie potrafił. Światowid jest prawdziwy”.
Czytaj też:
Grobowiec Kazimierza Wielkiego - obraz Jana Matejki
Czyli zagadka i zapewne z rodzaju tych, które nigdy nie zostaną rozwiązane. I to jest piękne. Niemniej my przychylamy się tutaj do koncepcji, że mamy do czynienia z bóstwem czczonym przez naszych praprzodków Słowian i ufamy tym badaczom, którzy twierdzą, że posąg jest prawdziwy i był związany ze słowiańskimi wierzeniami. Bo choć nasi przodkowie byli poganami i trwało ono u nas dłużej niż na zachodzie Europy to - jak pisał Feliks Koneczny – „mieli jakieś poczucie prawdziwego jedynego Boga, wszystko widzącego i wszystko wiedzącego, skoro posagi bożka Światowita (to znacz: pana światła) robili z głową o czterech twarzach, zwróconych w cztery strony świata”.
Kopię tej figury, jakby ktoś nie miał ochoty udać się do krakowskiego muzeum archeologicznego, można obejrzeć na świeżym powietrzu, oczywiście w Krakowie. Idąc od strony Rynku w stronę Wawelu, już pod jego murami skręcamy w lewo i zaraz na trawniku pod rozłożystym kasztanowcem ujrzymy dumnie stojącego naszego Światowida.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.