Krwawi prekursorzy bolszewików. To na nich wzorował się Lenin
  • Anna SzczepańskaAutor:Anna Szczepańska

Krwawi prekursorzy bolszewików. To na nich wzorował się Lenin

Dodano: 
Szturm sankiulotów na pałac Tuileries – 10 sierpnia 1792 roku. Obraz Jeana Duplessis-Bertauxa
Szturm sankiulotów na pałac Tuileries – 10 sierpnia 1792 roku. Obraz Jeana Duplessis-Bertauxa 
„Kiedy ktoś bierze się do rewolucji, winien wiedzieć, że łatwo ją rozpętać, ale trudno zażegnać” – te słowa wypowiedziane przez Mirabeau przyświecają w znacznej mierze książce Horsta Gebharda.

Rewolucja francuska, przez wielu nazywana Wielką i pisana wielkimi literami, pozostaje w świadomości ogółu społeczeństwa jednym z największych osiągnięć ludzkości, a z pewnością jedynym z najbardziej doniosłych wydarzeń w dziejach świata. Rocznica wybuchu rewolucji, dzień 14 lipca rokrocznie świętowany jest w Paryżu z wielką pompą jako Święto Narodowe (Fête nationale). Czy jednak dzień zdobycia Bastylii rzeczywiście zasługuje na gloryfikacje? Czy hasło „Wolność, równość, braterstwo” było prawdziwą istotą rewolucji? O czym część historyków i polityków nie chce pamiętać i mówić, kiedy wspominają osiągnięcia doby rewolucji? Na te pytanie próbuje znaleźć odpowiedź autor książki.

Okładka książki

„Wolność. Równość. Morderstwo…” jest interesującą propozycją dla wszystkich, którzy nie boją się zadawać niewygodnych pytań i dociekać prawdy tam, gdzie, wydawałaby się, wszystko zostało już powiedziane. Gebhard udowadnia, że wiele aspektów rewolucji francuskiej pozostaje nadal nieodkrytych lub mało znanych. Wiele faktów przytoczonych w książce może wydawać się nieprawdopodobnych – przynajmniej dla nas, Polaków. Rewolucja francuska w propagandzie komunistycznej była bowiem traktowana niemal na równi z rewolucją bolszewicką z 1917 r. Nic dziwnego – to właśnie pod koniec XVIII w. narodziły się ruchy, które później zainspirowały Karola Marksa do stworzenia „Kapitału”, a następnie Lenina do przeprowadzenia rewolucji w Rosji. Dogmat o „świętości” rewolucji obalany jest od stosunkowo niedługiego czasu. Gebhard dokłada do tej narracji solidną cegłę, z którą trudno polemizować.

Książka ma charakter popularnonaukowy – nie znajdziemy w niej szczegółowych przypisów ani zwyczajnego „aparatu naukowego”; niewielka bibliografia znajduje się jedynie na końcu książki. Pomimo to, w pracy znajdziemy liczne odwołania do tekstów źródłowych, a także opracowań monograficznych powstałych na przestrzeni lat. Można odnieść wrażenie, że Gebhard starannie przygotował się do napisania książki. Przywoływane przez niego fakty nie są zbiorem sensacji, lecz, mającymi pokrycie w źródłach, autentycznymi opowieściami.

Treść książki podzielona została na dziesięć rozdziałów. Tematyka pracy koncentruje się wokół kilku zagadnień: sposobie, w jaki rewolucja próbowała wykorzystać Kościół, a później z nim walczyć oraz traktowaniu osób duchownych i wiernych, którzy nie chcieli podporządkować się nowemu porządkowi. Oprócz tego, w książce nie brakuje miniaturowych „studiów postaci” – krótkich rysów biograficznych, a nawet psychologicznych różnych uczestników wydarzeń rewolucyjnych, od Ludwika XVI i Marię Antoninę przez Marata i Charlotte do Corday do Robespierra.

Praca Gebharda, choć miejscami nieco chaotyczna, ukazuje kilka interesujących, a dość często pomijanych aspektów rewolucji francuskiej. Wiele miejsca niemiecki duchowny poświęca roli symboli w okresie trwania nie tylko „Wielkiego Terroru”, ale całej rewolucji. Wskazuje m.in, czym w istocie było zamordowanie króla – nie chodziło o zabicie Ludwika XVI jako człowieka, który stał na drodze zmian, lecz przede wszystkim o symboliczną likwidację ponad tysiącletniej tradycji.

Obraz przedstawiający zgilotynowanie Marii Antoniny. Autor nieznany

Ważną częścią książki są fragmenty poświęcone wojnie w Wandei. Temat ten, trudny i niewygodny dla Francuzów, pozostaje nadal mało znany szerszemu kręgowi odbiorców. W Wandei bowiem rozegrały się wydarzenia, które można określić jako wojna domowa, w której naprzeciwko siebie stanęły rewolucyjne wojska francuskie i Wielka Armia Katolicka i Królewska sformowana głównie przez chłopów i nielicznych arystokratów, którzy nie chcieli wyrzec się swej katolickiej wiary i przywiązania do monarchii. Marnie przygotowane do walk oddziały nie miały szans z regularnymi wojskami przysyłanymi z Paryża. Ostatecznie walki zamieniły się w ludobójstwo dokonane na mieszkańcach Wandei.

Dechrystianizacja Francji w dobie rewolucji to kolejny temat, który zajmuje w pracy Gebharda wiele miejsca. Autor wskazuje na szereg działań podejmowanych przez kolejne rządy rewolucyjne, które miały doprowadzić do likwidacji Kościoła, nawet w jego typowo francuskiej, gallikańskiej formie. Paradoksalnie, na co również wskazuje Gebhard, próby uśmiercenia wiary doprowadziły do jej tragicznego sparodiowania w postaci stworzenia kultu Rozumu czy kultu Istoty Najwyższej. Dotychczasowe święta i symbole religijne zastąpiono nowymi, świeckimi, a księży i biskupów starano się przerobić na kapłanów nowego porządku, np. oferując możliwość zawarcia związku małżeńskiego. Wyrzekający się swoich święceń duchowni podczas specjalnych uroczystości byli nazywani „istotami rozumnymi”, co miało formalnie włączyć ich w poczet twórców państwowej religii bez Boga.

Czytaj też:
Rewolucja na polu bitwy. Napoleon zawdzięcza jej swoje największe sukcesy

Książka Horsta Gebharda warta jest polecenia. Choć nie jest to klasyczne, akademickie opracowanie, jest interesującą pracą napisaną solidnie i lekko. Przeznaczona jest dla każdego. Historycy odkryją w niej ciekawostki, jakich nie znajdą w obszernych monografiach skupiających się na wydarzeniach politycznych, jak choćby to, że Robespierre był niebywałym amatorem pomarańczy, a Ludwik XVI w ostatnich dniach przed śmiercią okazał niezwykły, jak na niego, hart ducha, wzbudzając szacunek otaczających go osób. Pasjonaci historii i osoby ciekawe świata odnajdą w książce inne, rzadziej spotykane spojrzenie na rewolucję francuską, ciekawe tym bardziej, że opisane z perspektywy Niemca, który od pierwszych kart opowieści nie kryje swojej sympatii do kraju nad Loarą i Sekwaną.