Zdrajcy w szeregach. To oni strzelali żołnierzom wyklętym w plecy

Zdrajcy w szeregach. To oni strzelali żołnierzom wyklętym w plecy

Dodano: 

Nieco inna wersja wydarzeń dotycząca szczegółów likwidacji obu pochodzących z Wileńszczyzny partyzantów wyłania się z treści meldunku szefa PUBP w Ostrołęce do szefa WUBP w Warszawie. Wynika z niej, że „Kłos” na skutek oddanych strzałów zginął na miejscu, „natomiast »Sarna«, będąc ranny, usiłował się bronić, lecz po ponownie oddanej serii strzałów został dobity”. Po wykonaniu zleconego zadania obaj agenci zostali przez swych mocodawców przerzuceni na inny teren. Henryka Skoniecznego ulokowano w Gdańsku, gdzie podjął pracę w Gdańskim Przemysłowym Zjednoczeniu Budowlanym, natomiast Wacław Mówiński zamieszkał w podwarszawskim Pruszkowie i zatrudnił się w fabryce traktorów Ursus.

Komando morderców

Wspomniani renegaci nie byli jedynymi, którzy się złamali i podjęli daleko idącą współpracę z organami bezpieczeństwa publicznego. Nikłe perspektywy zwycięstwa w toczącej się wojnie z komunistycznymi okupantami skłoniły do podobnego kroku kilku innych konspiratorów. Cena uratowania życia była zawsze ta sama – zdrada albo mord swych dawnych towarzyszy walki. Takim właśnie akordem swą działalność w strukturach podziemia zakończyli dwaj członkowie patrolu z Komendy Powiatowej NZW „Podlasie” (obejmującego południową część powiatu Ostrołęka) Marian Gadziński „Zając” i Zygmunt Pierzchała „Janek”. Najpierw 29 maja 1949 r. pozbawili życia swego dowódcę kpr. Henryka Białczaka „Waldemara”, a następnie zgłosili się do PUBP w Ostrołęce, by podjąć otwartą już współpracę z resortem. Jego warszawskie kierownictwo, zdegustowane marnymi wynikami wielkich operacji antypartyzanckich i kiepskimi wynikami działań agentury, a także ośmielone znakomitymi dotychczasowymi rezultatami akcji agentów-zabójców, postanowiło bardziej intensywnie wykorzystać „wnutrienników” do walki z podziemiem.

Czytaj też:
Arsenał wyklętych

W ten sposób powstała na Mazowszu grupa eksterminatorów określana mianem V Kolumny. Składała z czterech renegatów, byłych działaczy podziemia tworzących swoisty „szwadron śmierci”, którego celem była fizyczna eliminacja wciąż walczących jeszcze antykomunistycznych powstańców. Pierwszym członkiem tego zespołu został, zarejestrowany 18 marca 1949 r. początkowo pod ps. TW „Skromny”, zmienionym potem na TW „Prawdziwy”, Stanisław Kochański. Wkrótce w jego ślady poszedł Stefan Kochański w podziemiu występujący pod ps. Mewa, dowodzący oddziałem PAS NZW i pełniący funkcje p.o. komendanta Komendy Powiatu Orłowo. On właśnie 20 lipca 1949 r., już jako TW „Zbigniew”, rozpoczął swoją służbę u „czerwonych panów”, składając rutynowe zobowiązanie do współpracy zaczynające się od słów: „Ja, Stefan Kochański, zamieszkały we wsi Żebry Wierzchlas […] pełniący KP w nielegalnej NZW pod pseudonimem »Mewa«, doszedłem do przekonania i zrozumiałem, jak wielką krzywdę wyrządziłem Polsce Demokratycznej […] i dlatego ażeby Władze przebaczyły mi wszystkie przestępstwa i pozwoliły rzyć, rzyciem normalnego człowieka, pragnę przyczynić się do lykwidacji bandytyzmu przez osobiste zlikwidowanie Demba i Mrówkie” (pisownia oryginalna – przyp. red.).

Dwa dni wcześniej kooperację z UB podjął pod ps. TW „Czarny” partyzant patrolu „Mewy” Stanisław Wnuk „Włóczęga”. Czwartym, ostatnim uczestnikiem tworzącego się przyszłego egzekucyjnego komanda ukrywającym się pod ps. TW „Jan” został p.o. komendanta Komendy Powiatowej „Mściciel” (południowa część powiatu Maków Mazowiecki) plut. Marian Majkowski „Sowa”. Pierwsze zadanie postawione przed V Kolumną brzmiało prosto: zabić uchodzącego wciąż ubeckim obławom komendanta „XVI” Okręgu NZW „Tęcza” chor. Witolda Boruckiego „Babinicza” (wcześniej jako komendant powiatu nosił ps. Dąb). Czwórka zdrajców natychmiast wzięła się do „pracy”.

Jej efekty opisuje raport naczelnika III Wydziału WUBP w Warszawie:

„W dniu 19 VIII 1949 r. o godz. 4.00 w lesie koło m. Wierzchlas, gm. Rzekuń, pow. Ostrołęka zostali zlikwidowani: 1. Witold Borucki ps. Dąb, Babinicz, komendant Okręgu XVI NZW. 2. Suchołbiak Stanisław ps. Szary, komendant Komendy Powiatu »Błękit« wchodzącego w skład Okręgu XVI NZW, a zarazem dowódca PAS-u na ww. Komendę Powiatu. 3. Małkowski Henryk »Cięty« (prawdziwe nazwisko brzmiało Milewski), członek patrolu »Szarego«. Przebieg likwidacji był następujący: »Jan« i »Poprawny«, będąc na kontakcie koło m. Wierzchylas z ps. Dębem-Babiniczem i ps. Ciętym, zlikwidowali ich w stogu siana, zaś agenci »Zbigniew« i »Czarny« w pobliskim lesie podjęli z punktu kontaktowego ps. Szarego, którego w czasie marszu do pierwszego punktu kontaktowego zlikwidowali”.

Czytaj też:
Żołnierze najbardziej wyklęci

Po dokonanych morderstwach UB, by zamaskować udział w nich swojej agentury, ściągnął w rejon masakry oddziały KBW, które zorganizowały w lesie trwającą kilkadziesiąt minut rzekomą bitwę z partyzantami, będącą w rzeczywistości zwykłą strzelaniną na wiwat. Chodziło o przekonanie miejscowej ludności, że zabici partyzanci nie zostali skrytobójczo zamordowani, ale polegli w walce. Po sukcesie, jakim była likwidacja komendanta „Dęba”, wkrótce na liście celów V Kolumny pojawili się kolejni konspiratorzy. Za sprawą donosu agenta „Zbigniewa” 15 października 1949 r. pododdział KBW otoczył we wsi Olszewka, gmina Jednorożec, powiat Przasnysz grupę dowódcy Komendy Powiatowej „Wiosna” (obszar działalności to północna część powiatu przasnyskiego) sierż. Eugeniusza Lipińskiego „Mrówki”. W nierównej walce polegli „Mrówka” wraz z czterema podkomendnymi: Stanisławem Radomskim „Kulą”, Stanisławem Garlińskim „Cichym”, Alfredem Gadomskim „Kajdanem” i Eugeniuszem Kuligowskim „Rysiem”.

Za swoje dokonania agenci otrzymywali sowite nagrody pieniężne sięgające od 5 tys. do 25 tys. zł. Ich przekazanie potwierdzają pokwitowania wypłaconych sum: np. 13 września 1949 r. TW „Czarny” odebrał z rąk kpt. Tadeusza Kwiatkowskiego kwotę 25 tys. zł. Nieco później, bo 7 lutego 1950 r., TW „Prawdziwy” zainkasował kwotę 20 tys. zł. Równolegle z otrzymywanymi gratyfikacjami gasł morderczy zapał egzekutorów. Agenci V Kolumny stawali się coraz bardziej zachowawczy i ostrożni, bojąc się o swoje życie.

Brak postępów w działaniach zmierzających do likwidacji st. sierż. Mieczysława Dziemieszkiewicza „Roja” (dowódca oddziału partyzanckiego NZW oraz komendant Komendy Powiatu „Ciężki” – „Wisła”, obejmującej swym zasięgiem powiaty Ciechanów oraz część powiatów Płońsk i Mława) oraz chor. Hieronima Rogińskiego „Roga” (dowódca oddziału NZW i komendant Komendy Powiatowej „Łużyca” obejmującej zasięgiem powiaty: łomżyński, ostrołęcki i piski) doprowadził do zniecierpliwienia i irytacji mocodawców z Urzędu Bezpieczeństwa. Z biegiem czasu doszli oni do przekonania, że V Kolumna utraciła możliwość realizowania wyznaczonych zadań. Ta konstatacja skłoniła resortowych decydentów do podjęcia decyzji o zakończeniu współpracy z tą strukturą. Nie bardzo było wiadomo, co zrobić z członkami V Kolumny. Ostatecznie sprawę postanowiono załatwić po czekistowsku, dokonując ich fizycznej likwidacji.

Od chwili podjęcia tej decyzji będący w stałym kontakcie z UB i na jego usługach agenci w wyobraźni bezpieczniaków niemal z dnia na dzień przedzierzgnęli się w członków groźnej i niebezpiecznej bandy „Mewy”. W nocy z 31 lipca na 1 sierpnia 1950 r. w lesie w okolicy miejscowości Klin, powiat Maków Mazowiecki zaczaiła się ośmioosobowa grupa likwidatorów pod wodzą płk. Bolesława Trochimowicza. W chwili gdy na punkcie kontaktowym pojawili się członkowie V Kolumny, otwarto do nich ogień, zabijając wszystkich na miejscu. W ten sposób z rąk ubeckich siepaczy ponieśli śmierć mordercy bohaterskich żołnierzy antykomunistycznego podziemia.

Żołnierze Wyklęci
Artykuł został opublikowany w 3/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.