Zagadka piastowskich korzeni. Jak wiele zawdzięczamy wikingom?

Zagadka piastowskich korzeni. Jak wiele zawdzięczamy wikingom?

Dodano: 

Paweł Jasienica jest moim mistrzem, jeżeli chodzi o historię. Rzadko który historyk tak fascynująco potrafi opowiadać o naszych dziejach. Jednak w tej jednej sprawie nie mogę się z nim zgodzić, moim zdaniem więcej argumentów przemawia jednak za normańskim pochodzeniem Mieszka I. Chociaż z drugiej strony nie mogę również z całą pewnością odrzucić tezy o w pełni słowiańskich korzeniach tego władcy. Ze względu na szczupłość źródeł siłą rzeczy skazani jesteśmy w znacznej mierze na spekulacje. Czy jednak rzeczywiście możemy poważnie traktować krótki fragment z kroniki Galla Anonima? Gdyby opowieści o poprzednikach Mieszka I były faktycznie tak żywe na dworze Bolesława Krzywoustego, to myślę, że przeczytalibyśmy w zapiskach Anonima dużo więcej na ten temat. Zdawkowy tekst to po prostu podejrzanie mało...

Wróćmy jeszcze na chwilę do wykopalisk. Archeolog Zdzisław Skrok w książce „Czy wikingowie stworzyli Polskę?” przekonuje, że grody budowane w Wielkopolsce na początku drugiej połowy X w. były wzorowane na warowniach skandynawskich. Bierze pan ten argument na poważnie pod uwagę?

To bardzo dyskusyjna teza. Większość badaczy uważa bowiem, że grody były budowane cały czas w jednakowy sposób. To zresztą jeden z koronnych argumentów Pawła Jasienicy podawanych jako uzasadnienie tezy o w pełni słowiańskich korzeniach Piastów. Wydaje się, że sam sposób budowy grodów nie musi jeszcze o niczym świadczyć. Nawiasem mówiąc, te warownie były wówczas szczytem maestrii inżynieryjnej. Niektóre z nich, jak np. gród w Cedyni, miały u podnóża do 25 metrów szerokości. Jednak były to typowo słowiańskie konstrukcje i ta sprawa niewiele wnosi do argumentacji o możliwym skandynawskim pochodzeniu Mieszka I.

Nie ma pan wrażenia, że poza wszystkim to jednak „teza wikińska” jest trochę mało... patriotyczna?

(Śmiech) Wchodzimy teraz na grunt niemalże polityczny. Gdy w pierwszej połowie XX wieku dwóch niemieckich historyków wskazywało, że ślad normański jest rzeczywiście mocno obecny w historii Polan, to jednym głosem odezwali się polscy historycy. Zaprzeczanie tej teorii było wtedy, a szczególnie w okresie powojennym, uznawane za przejaw patriotyzmu. Ja nie uważam, żeby pogląd o ewentualnie normańskich korzeniach Mieszka I mógł być „antypatriotyczny”. A może początki naszego państwa byłyby w ten sposób ciekawsze…

Czytaj też:
Skąd wzięli się Polacy

Istotnym argumentem świadczącym o skandynawskich korzeniach naszej pierwszej dynastii może być niezwykła gwałtowność — często wręcz okrucieństwo i bestialstwo — jej władców” - pisze pan w książce. To by oznaczało, że pierwsi Piastowie byli bardziej okrutni od sąsiednich rodów panujących. Chyba nie taki obraz dynastii piastowskiej wynieśliśmy ze szkół.

Nawet na tle tamtej epoki Piastowie zdecydowanie wyróżniali się zamiłowaniem do brutalnego sprawowania władzy. Bliżej im w tym temacie do Skandynawów niż do sąsiednich plemion słowiańskich. A im dalej w wiek XI, XII, tym gorzej. Weźmy choćby Bolesława Chrobrego, który z upodobaniem okaleczał przeciwników politycznych i robił rzeczy wprost niewyobrażalne wprowadzając nową religię w Polsce. Wybijanie zębów za nieprzestrzeganie postów to jeszcze nic. Rzadziej mówi się o przybijaniu za mosznę do mostów mężczyzn oskarżonych o cudzołóstwo. Przypomnijmy, że kary takie stosował władca, który sam żył wyjątkowo rozwiąźle. Podobnym okrutnikiem nawet jak na tamte czasy był chociażby Bolesław Krzywousty, który dopuszczał się czynów bestialskich.Zabił w końcu własnego brata Zbigniewa.

Umówmy się jednak, że zabójstwo własnego brata nie było chyba niczym nadzwyczajnym...

Tak, mordowanie rodzeństwa i innych najbliższych krewnych zdarzało się często wśród panujących, którzy szli do władzy „po trupach”. Dlatego też Mieszko I jest na tym tle tak wyjątkowym władcą. Jednak Krzywousty zabił swojego brata w wyniku zdrady. Zagwarantował mu bezpieczeństwo i z premedytacją złamał swoje słowo, naruszając pewnego rodzaju tabu. Ten odrażający czyn spotkał się zresztą z wielkim protestem poddanych, a książę zapłacił zań groźbą ekskomuniki i być może królewską koroną.

Wspomniał pan, że pierwszy piastowski władca wydaje się na tym tle wyjątkowy. Czyżby Mieszko I Humanitarny?

(Śmiech) Na to wygląda. Mieszko I był jednym z niewielu piastowskich władców, którzy nie splamili się żadnym zabójstwem politycznym, a przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo. Być może nie był do niego zmuszony... Jeżeli dodać do tego jego niewątpliwy geniusz polityczny i militarny oraz zmysł organizacyjny, to mamy do czynienia z władcą wyjątkowym niemal pod każdym względem.

Tu chyba nie ma większych kontrowersji - kimkolwiek by Mieszko I nie był z pochodzenia, to z pewnością miał niezwykle szerokie horyzonty.

Na tle innych Piastów był genialnym politykiem. Wyłonił potężne państwo właściwie z niebytu, wydobył je z mroku historii. I do tego dał mu potężny fundament poprzez włączenie go do cywilizacji chrześcijańskiej. To była genialna myśl.

Chrzest nie był czymś zupełnie naturalnym w tamtych okolicznościach geopolitycznych?

Czytaj też:
Zachodnia „tarcza” Polaków. Niemcy nie mieli dla tych ludów litości

Nie. Tak możemy to oceniać z dzisiejszej perspektywy, kiedy już znamy historię naszego kontynentu. Mieszko, a nawet jego następcy, zapewne jeszcze całkiem długo mogli trwać przy pogaństwie, otoczeni słowiańskimi plemionami zamieszkujących tereny nadodrzańskie, które aż do XII wieku opierały się Niemcom. Chrzest Mieszka I nie był więc czymś tak oczywistym, jak nam się dziś wydaje.

Sama decyzja o chrzcie to jedna sprawa. Inną kwestią był sposób, w jaki Mieszko to przeprowadził...

Chrzest z Rzymu przy czeskim pośrednictwie był genialnym posunięciem. Dzięki temu Mieszko nie dopuścił, by jego kraj znalazł się w zależności diecezjalnej od Niemców. Za jednym zamachem odebrał im propagandowy oręż do najazdów na pogańskich dotychczas Polan, sam zaś stał się pomazańcem Bożym. Majstersztyk pod każdym względem.

W czasie jego rządów widać też chyba coś, czego nie sposób przecenić w polityce – mnóstwo szczęścia.

Zgadza się, Mieszko I miał bardzo dużo szczęścia. To jest zresztą konieczne nie tylko w polityce. Z jego geniuszem szła w parze wyjątkowa koniunktura, która pozwoliła księciu ugruntować państwo na mapie Europy. Trwała ona aż do końca rządów Chrobrego i załamała się gwałtownie za panowania Mieszka II.

Rafał A. Ziemkiewicz porównał kiedyś na tych łamach Bolesława Chrobrego do Józefa Piłsudskiego, a Mieszka II do marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza. W obu przypadkach przywódcy zapamiętani przez historię jako wielcy umierają na krótko przed wielką katastrofą. Tymczasem to na ich następców spada odium za klęskę państwa. Ziemkiewicz twierdzi, że ta historyczna wielkość i mierność była po prostu kwestią szczęścia jednych i pecha drugich.

Zgadzam się z Rafałem Ziemkiewiczem, że Chrobry umarł w na tyle odpowiednim momencie, aby dobrze zapamiętała go historia. Prawdopodobnie gdyby pożył parę lat dłużej, to na niego spadłaby katastrofa, do której nieuchronnie prowadziły rządy niemiłosiernie drenujące społeczeństwo utrzymujące ciężar kosztownych wypraw wojennych. Nienawiść ze strony wielokrotnie upokarzanych Niemców, nienawiść ze strony Rusinów za Kijów i ze strony Czechów chociażby za podbój z 1003 r., reakcja pogańska… To wszystko spadło na Polskę już po śmierci Chrobrego i dlatego historia zapamiętała go niemal wyłącznie jako władcę, który doprowadził Polskę do wielkości. Wydaje się, że Mieszko II byłby wielkim władcą, gdyby nie fatalny balast rządów ojca, który skonfliktował się ze wszystkimi dookoła. Historycy wyrządzili mu wielką krzywdę nazywając go gnuśnym nieudacznikiem.

Tego szczęścia bardzo brakowało też Kazimierzowi Wielkiemu, na którym skończyły się rządy dynastii piastowskiej. Myślę oczywiście o jego pogoni za męskim potomkiem...

Rzeczywiście, przez lata bezskutecznie gonił jak szalony za męskim potomkiem. On – największy po Auguście II Mocnym kobieciarz wśród polskich władców. Posunął się nawet do podwójnej bigamii, aby osiągnąć ten cel. Wszystko na próżno… Żony rodziły mu wyłącznie córki. Kazimierz był rozpustnikiem, ale także, podobnie jak przodkowie, miał okrucieństwo w genach. Za krytykę kazał spławić w Wiśle wikarego kościoła krakowskiego Marcina Baryczkę, a wojewoda poznański Maciej Borkowic zapłacił straszliwą śmiercią prawdopodobnie za dorobienie królowi rogów. Według Długosza fakt, że to na Kazimierzu skończyła się dynastia, stanowił karę za jego wszystkie grzechy. Ale Polska miała i tak dużo szczęścia, gdyż po Piastach nastali obdarzeni wieloma talentami Jagiellonowie.

Sławomir Leśniewski (ur. 1959) jest prawnikiem, popularyzatorem historii, autorem wielu książek na temat dziejów Polski.

Artykuł został opublikowany w 10/2019 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.